"wSieci": Nagroda dla grzecznego mordercy
Maja Narbutt porusza bulwersujący temat zwolnień warunkowych w polskich więzieniach.
Na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci” Maja Narbutt porusza bulwersujący temat zwolnień warunkowych w polskich więzieniach. Okazuje się, że praktycznie każdy więzień może opuścić zakład karny, jeśli wystarczająco mocno się postara. Jest to tym bardziej wstrząsające, że nikt tak naprawdę nie weryfikuje, czy taki skazany nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa, nikt go nie bada, ani nie wydaje specjalistycznej opinii – decyduje sąd za podstawie akt więźnia:
Więzień dba o porządek w celi, sumiennie wykonuje polecenia służby więziennej, roznosi posiłki, uczestniczy w zajęciach kulturalno-oświatowych. Takie informacje zwykle znajdują się w aktach więźniów, które trafiają do sędziów penitencjarnych, wydających decyzje o zwolnieniu. Brzmią jak infantylna laurka wystawiona uczniowi. Logicznie rzecz biorąc, są wątłą przesłanką, by wierzyć, że kiedy więzień znajdzie się na wolności, nie wejdzie w konflikt z prawem. Zwłaszcza gdy chodzi o kogoś, kto dokonał kilku morderstw lub popełnił brutalne przestępstwo na tle seksualnym.
Nie jest to kwestia czysto teoretyczna, świadczy o tym chociażby niedawny głośny przypadek zwolnienia warunkowego skazanego za porwanie i pobicie dziewięciolatki, który niemal natychmiast po wyjściu z zakładu karnego trafił do niego z powrotem:
Idealny więzień Ryszard D. już kilka miesięcy po wyjściu na wolność wciągnął do samochodu wracającą do domu dwunastolatkę. Sprawą porwanej dziewczynki żyła przez pewien czas cała Polska. Szukano jej intensywnie, w końcu dziecko znaleźli niemal przypadkiem dwaj policjanci po służbie. Skandal wybuchł, gdy okazało się, że Ryszard D. przebywa na zwolnieniu warunkowym. To Sąd Apelacyjny w Szczecinie zadecydował, że na wcześniejsze zwolnienie z więzienia zasłużył. Inaczej uważała dyrekcja więzienia, a nawet sądy niższej instancji, które prośbę o zwolnienie konsekwentnie odrzucały. Sędzia sądu apelacyjnego nie bał się jednak podjąć ryzykownej decyzji. I doskonale wiedział, że sam niewiele ryzykuje i nie naraża się w wypadku błędu na żadne konsekwencje – jak szybko oświadczył bowiem rzecznik sądu apelacyjnego, wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.
Maja Narbutt zauważa, że o ile ta sprawa była w Polsce dość głośna, to podobne mają miejsce dużo częściej, a wymiar sprawiedliwości zdecydowanie woli milczeć o takich decyzjach.
Dość niechętnie potwierdzono mi na przykład w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu, że jeden z najniebezpieczniejszych dolnośląskich gangsterów, Janusz K. ps. Kapeć, który odbywał karę za kierowanie związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, przedterminowo wyszedł na wolność.
Jego zwolnienie nie było proste, kwestionował je sąd apelacyjny, ale sędzia, który wypuścił gangstera, wykazał się prawdziwą determinacją. Na korzyść przestępcy miało świadczyć m.in. to, że w więzieniu nauczył się niemieckiego i pomagał Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Zdaniem sądu więzień miał też świetną opinię w okresie, gdy jeszcze przebywał na wolności – pisze dziennikarka.
Autorka artykułu przytacza również wypowiedzi naukowców zajmujących się zagadnieniem resocjalizacji i prawem karnym, a także ich opinie na temat przyczyn takiego stanu rzeczy oraz propozycje jego poprawy:
– Z polskiego liberalizmu śmieją się odwiedzający nas koledzy z innych krajów, zwłaszcza z USA – mówi dr Jerzy Pobocha, znany psychiatra sądowy. W niektórych stanach USA obwiązuje „zasada trzech razy”. Jeśli przestępca popełni przestępstwo trzeci raz, właściwie nie ma szans na wyjście na wolność, uznaje się bowiem, że powinno się trwale izolować go od społeczeństwa. W Polsce system obdarza przestępców niemal nieograniczonym kredytem zaufania.
Więcej o problemach polskiego systemu penitencjarnego na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”. W sprzedaży od 20 marca, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół www.SiećPrzyjaciół.pl.