Aktualne wydanie
Wydanie nr 40/2025 (670)
N A P O C Z Ą T E K
5T E M A T T Y G O D N I A
20K R A J
24Ś W I A T
42O P I N I E
48HI S T O R I A
51S I E C I K U L T U R Y
57N A T U R A DLA L U D Z I
65G O S P O D A R K A
68P O D R Ó Ż E
70K U C H N I A
71N A K O N I E C
72Lewica brzydko się chwyta
Rząd Donalda Tuska przyjął projekt
ustawy, który ma umożliwić blokowanie
nielegalnych treści w internecie.
Blokowaniu będą mogły podlegać
treści dotyczące 27 czynów zabronionych,
zawierające np. groźby karalne, propagowanie
ideologii totalitarnych, a także nawoływanie
do nienawiści i znieważanie na tle różnic
narodowościowych, etnicznych, rasowych
i wyznaniowych. O tym, co jest nielegalne,
będą decydowali prokuratorzy, policjanci,
KAS, a także – uwaga – zaufany podmiot
sygnalizujący. Z doświadczenia wiemy, że
będą to głównie tzw. organizacje pozarządowe,
nasycone zapleczem politycznym lewicy.
Powstanie także aparat urzędniczy tej
cenzury: przewidziano 100 nowych etatów,
ale jak znamy życie, to jedynie na skromny
początek. W ustawie zapisano także asystę
policji w trakcie kontroli przeprowadzanych
u dostawców usług internetowych i wielomilionowe
kary dla firm technologicznych,
które nie podporządkują się reżimowi.
W sumie: w całej historii III RP nikt jeszcze
nie zaprezentował tak drakońskich rozwiązań
w sferze wolności słowa. Nikt tak otwarcie
nie zaproponował likwidacji konstytucyjnych
swobód obywatelskich. Formalnie to
implementacja unijnego prawa, ale idąca nieprawdopodobnie
daleko. W istocie to zapis
marzeń lewicy, przerażonej załamywaniem
się porządku „lewicowo-liberalnego”, coraz
bardziej totalitarnego, szalonego, oderwanego
od zdrowego rozsądku i coraz bardziej
odrzucanego przez narody europejskie.
To desperacka próba podparcia architektury
świata, który już dziś trwa wyłącznie
dzięki przemocy medialnej, społecznej, a gdy
trzeba – policyjnej. I który również w przeszłości,
w czasach przedinternetowych, bazował
na przynajmniej częściowej cenzurze
oraz monopolizacji przekazu i wciąż nie może
się pogodzić z tym, że tamte czasy minęły na
zawsze. Nie może się pogodzić do tego stopnia,
że w Wielkiej Brytanii, ojczyźnie wolności
słowa, sięgnięto po twarde represje. Ludzie
naprawdę siedzą w więzieniach za nawet
dość niewinne wpisy, a nawet jeśli nie siedzą,
to przy wyrażaniu swoich opinii ryzykują wizytę
policjantów i proces w kafkowskim stylu.
Nie wiedzą bowiem, kto ich zgłosił ani o jaką
wypowiedź chodzi. Wystarczy, że ktoś poczuł
wewnętrzny niepokój, by patrol ruszył
w stronę winowajców. Być może nie potrwa
to już długo, ponieważ w sondażach prowadzi
Partia Reform Nigele’a Farage’a, ale sam fakt,
że proces zmuszania narodu do milczenia zaszedł
tak daleko, pokazuje, że od utraty wolności
naprawdę dzieli nas jedno pokolenie.
Idąca w tym samym kierunku cenzorska
propozycja rządu Donalda Tuska to także unikalna
możliwość przyjrzenia się scenariuszowi
historii alternatywnej, w której wybory prezydenckie
wygrywa Rafał Trzaskowski, czyli
kandydat, który otwarcie zapowiadał podpisanie
umowy o walce z mową nienawiści. Jego
tryumf 1 czerwca oznaczałby podjęcie próby
budowy nowego społeczeństwa, bezbronnego
wobec manipulacji i niezdolnego do stawienia
czoła gardłowym zagrożeniom, takim jak masowa
imigracja. Bo przecież ktoś, kto nie ma
głosu, nie może się skutecznie bronić. Byłoby
to owe „domknięcie systemu” zapowiadane
przez polityków Platformy. Co ważne: nie tylko
w sferze politycznej, lecz także w sferze debaty,
sporu, wreszcie wartości. Polska upodobniłaby
się do państw, w których – tak jak za komuny
– pracuje jeden dziennikarz o tysiącu nazwisk.
To prawda, że w internecie jest bardzo
wiele zła, bardzo wiele treści, które niszczą
dobro, piękno, prawdę, które czynią krzywdę,
które wyrastają z nienawiści, pogardy, nikczemności.
Z tymi treściami trzeba walczyć,
ale nie może z nimi walczyć lewica. Z tego
prostego powodu, że nie wierzymy w czyste
intencje środowisk, które wszędzie, gdzie
mogą, budują monopol i zamordyzm. Tak
jak w przypadku „edukacji zdrowotnej”, którą
forsują w szkołach. Choćby umieścili tam
90 proc. treści niewinnych, pożytecznych
czy nawet koniecznych, wszyscy wiemy, że
to jedynie wstęp do tego, co ma nastąpić, a co
będzie zmierzać w stronę rozbicia resztek
fundamentów, resztek normalności w życiu
dzieci i młodzieży. Dokładnie o to samo
chodzi w walce z „mową nienawiści”. Słuszne
wątki są jedynie pretekstem.
A jeśli naprawdę chcecie chronić dzieci, to
zacznijcie od kwestii najbardziej oczywistej:
zakażcie telefonów komórkowych w szkołach.
Jeśli gdzieś bowiem można zacząć ratować
cywilizację, to właśnie tam. Proste,
czytelne, niezbędne.