Psi opiekun
Niby wszystko wiadomo. Że pies to przyjaciel, że wierny, że pomocny. Ale te słowa nabierają zupełnie innego znaczenia, gdy popatrzymy na Monikę, Martę i Kamila. I na to, jak dzięki czworonogom zmieniło się ich życie.
Joanna Sarniewicz w najnowszym tygodniku "wSieci" dostępnym na rynku od 5 sierpnia pisze o życiu osób niepełnosprawnych i ich psich opiekunów, którzy są dla nich szansą na łatwiejsze życie.
Psy i ich opiekunowie – choć tak naprawdę trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, kto się tu kim opiekuje – są nierozłączni.
– Już nie muszę martwić się tym, że coś mi upadnie, a ja nie zauważę albo nie dam rady podnieść. Prestige na wszystko ma oko, zaraz bierze zgubę do pyska i przynosi. Przydaje się to zwłaszcza na spacerze. Nie ma obawy, że upadnie mi portfel i ktoś się nim „zaopiekuje”. Presti na pewno będzie pierwszy. To wszystko ułatwia życie, ale Prestige umie znacznie więcej. Otworzy szufladę, wyjmie z niej, co trzeba, schowa, otworzy drzwi, pomoże panu zdjąć buty, spodnie… A przede wszystkim przyciągnie, a nawet podniesie wózek. – To była nasza najtrudniejsza próba – opowiada Kamil. – Kiedyś wózek nie tylko mi odjechał, ale w dodatku się przewrócił. A Prestige umiejętności podnoszenia nie miał wcale zaliczonej na piątkę. Ćwiczyliśmy, ale psa wyraźnie bolało. Pomyślałem – trudno. Nie chcę go krzywdzić, widocznie to dla niego za trudne. Kiedy jednak znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, spróbowaliśmy. I Presti dał radę. Podniósł wózek! Byłem z niego bardzo dumny.
Krok do samodzielności
– Osoby niepełnosprawne mówią, że razem z psem zmienia się całe ich życie – wyjaśnia Aneta Graboś. – I nie tylko dlatego, że jest łatwiej, bo zwierzak pomoże. Czasem bywa nawet trudniej, bo pies to obowiązek. Czy ulewa, czy śnieżyca, trzeba z nim wyjść. Bywało, że niektórzy w czasach „przed psem” w zimie po prostu zamykali się w domu. Teraz to niemożliwe. Ale to w gruncie rzeczy zaleta. Kolejna to taka, że ludzie inaczej na nich patrzą. Nie mówią już: „Ta dziewczyna na wózku”, ale: „Ta dziewczyna, która ma fajnego psa”. To dodaje skrzydeł. Wiary w siebie. Czasem pies stanowi impuls do prawdziwej rewolucji. Tak było w przypadku Moniki. Mózgowe porażenie dziecięce, utrata słuchu: 90 decybeli. Dzięki rodzicom, którzy postanowili, że córka nie pójdzie do szkoły dla głuchoniemych, Monika nauczyła się mówić, nie zamknęła się w świecie niesłyszących. Ale w świecie słyszących jeszcze do niedawna potrzebowała wsparcia. Mieszkała z babcią, bała się samodzielności, była przekonana, że nie da sobie rady. Teraz obawy zniknęły. Po roku z labradorem Pefo dziewczyna uwierzyła w siebie. Radzą sobie na medal.
Pełen artykuł znajdą Państwo w najnowszym tygodniku "wSieci" dostępnym na rynku od 5 sierpnia! Zapraszamy serdecznie do lektury!