Archiwum
Wydanie nr 9/2024 (586)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
20KRAJ
27DZIEŃ ŻOŁNIERZY WYKLĘTYCH
38ŚWIAT
49SIECI KULTURY
65NATURA DLA LUDZI
74PODRÓŻE
76KUCHNIA
77NA KONIEC
78Czas policyjnej pałki
Szybko poszło: dziewięć tygodni po objęciu władzy ekipa Donalda Tuska igra z myślą o użyciu siły wobec grupy społecznej, która podjęła protest. Chodzi oczywiście o rolników, alarmujących w sprawie zalewu ukraińskimi produktami rolnymi i morderczego dla ich branży (i całej gospodarki) Zielonego Ładu, oraz o decyzję o wciągnięciu przejść granicznych i części dróg, torowisk na listę infrastruktury krytycznej.
Uzasadniając ten ruch, premier Tusk odwołał się do troski o sprawne przekazywanie pomocy walczącej Ukrainie. „Dla mnie jest też rzeczą ważną, żeby strona ukraińska i nasi partnerzy wiedzieli, że państwo polskie egzekwuje tutaj wszystko to, co trzeba wyegzekwować” – stwierdził, wymieniając w tym kontekście dostawy „pomocy wojskowej, sprzętu, amunicji, pomocy humanitarnej i medycznej”.
Uporządkujmy sprawy. Pomoc wojskowa i pochodna nie idzie oczywiście przez zwykłe przejścia graniczne, to wie każdy, kto interesuje się tymi sprawami. I nigdy nie było tu żadnego problemu. Możliwe, że pojawił się kłopot z częścią pomocy humanitarnej dostarczanej przez małe organizacje czy poszczególnych obywateli. Podkreślam: możliwe, bo żaden konkret się nie pojawił. Gdyby tak było, państwo ma możliwości, by to obejść.
O co zatem chodzi? Odpowiedź pojawia się w kolejnym zdaniu premiera, który podkreślił, że zmiany będą oznaczały „innego typu reżim organizacyjny” na przejściach i drogach dojazdowych uznanych za „infrastrukturę krytyczną”. Ma to oznaczać „praktyczne konsekwencje, tak aby ten ruch odbywał się bez żadnych opóźnień i zahamowań”. Czytając wprost: protestujących, blokujących rozpędzi policja, a może i wojsko. Celem jest otwarcie drogi dla ukraińskiego eksportu rolnego.
Dla osób znających się na polityce sprawa jest oczywista: rząd chce objąć „ograniczonym stanem wojennym” kolejny obszar, w którym normalna, demokratyczna, polityczna droga wymagałaby wiele trudu i nie gwarantowałaby efektu.
Tak też ocenia to były premier Mateusz Morawiecki: „To w praktyce oznacza siłową blokadę protestu rolników. Tusk po raz kolejny chce rozwiązać problem poprzez eskalację napięcia”.
Słowa „kolejny raz” bardzo tu pasują. Wcześniej były przecież media publiczne, przejęte siłowo, na skróty. Dylemat, co zrobić z krytycznymi środkami masowego przekazu, rozwiązano po moskiewsku: policyjne suki wwiozły nowych, uległych dziennikarzy i prezesów. Potem w ten sam sposób nielegalnie zajęto Prokuraturę Krajową. W świetle kamer przygotowują się do takich napaści na Narodowy Bank Polski i Trybunał Konstytucyjny.
W grudniu, gdy uderzono w TVP, PAP i Polskie Radio, ostrzegałem, że władza, która tak zaczyna, od przełamywania oporu niezależnych instytucji za pomocą bezprawnej siły, szybko przejdzie do podobnych działań wobec podnoszących protest grup społecznych. Nigdy już nie znajdzie cierpliwości i woli, by negocjować, dyskutować, szukać kompromisów.
Sądziłem jednak, że zajmie to więcej czasu.
Tę niecierpliwość widać w niemal każdej wypowiedzi ich przedstawiciela. Ministra i wiceministra rolnictwa denerwują „nierealne” postulaty rolników, ministra klimatu i środowiska opór wobec kolejnego „ambitnego” celu klimatycznego, niszczącego gospodarkę, a premiera racjonalne argumenty szefa banku centralnego za utrzymaniem narodowej waluty.
W sprawie granicy widzimy też pierwszy z wielu przykładów, jak kosztowna będzie dla Polski droga do władzy, obrana przez rządzącą dziś koalicję. Totalna kampania obiecała wszystkim wszystko, napuściła każdego na każdego, podjęła każdy zatruty owoc i rzuciła każdym dostępnym kamieniem w „pisowską władzę” – jak to wymawia Tusk.
W sprawach ukraińskich zagrali szczególnie cynicznie. Rząd PiS, który miał odwagę uratować Ukrainę w pierwszych dniach wojny, dostarczając czołgi, amunicję, wszelką pomoc (to była historyczna decyzja premiera Jarosława Kaczyńskiego!), oskarżali o rzekomą prorosyjskość. Ukraińcom wmawiali, że oni – sojusznicy Niemiec – dadzą im więcej! Co niestety, ze szkodą dla swojego kraju, prezydent Wołodymir Zełenski wziął na serio. Polakom wmawiano, że nie ma żadnych kosztów wojny, a za putinflację odpowiada polski rząd. Rolników podburzano opowieściami o rzekomej bierności władz wobec zalewu ukraińskim zbożem – kiedy to tamten rząd miał odwagę nałożyć embargo na import wbrew Brukseli i zdołał zbudować wokół sprawy koalicję regionalną. Nikt też nie powie rolnikom otwarcie, że rządzą ludzie, którzy już podpisali klimatyczne cyrografy, którzy muszą spłacać długi wyborcze wobec Berlina i Brukseli.
Dziś tego węzła kłamstw i rozbuchanych nadziei wokół rolnictwa oraz granicy nie da się rozwiązać bez stanięcia wprawdzie i przyjęcia kosztownej ceny politycznej. Można go tylko próbować przeciąć policyjną pałką. I to się dzieje na naszych oczach. To niestety dopiero początek czarnej serii takich przecięć, początek epoki policyjnej pałki.
Michał Karnowski
W tygodniku „Sieci”: Spisek przeciw polskiej szkole
Nowy numer tygodnika „Sieci” ujawnia szokujący plan Brukseli na polską edukację: szkoły mają obniżyć poziom nauczania i zmienić programy pod kątem imigrantów. W akcję są zaangażowane fundacje Sorosa.
Inwazja Brukseli na polską edukację
Gdy minister Barbara Nowacka zapowiedziała wykreślenie wielu lektur z podstawy programowej i wymazanie podstawowych faktów historycznych z nauczania, w Polsce pojawiły się głosy oburzenia. Ale jest o wiele gorzej – ta korekta to jedynie rozgrzewka przed podporządkowaniem polskiego szkolnictwa decyzjom Brukseli. Jan Augustyn Maciejewski komentuje na łamach tygodnika „Sieci” zapowiadane zmiany w systemie edukacji.
Oni są „rewolucją październikową”
Wszystko wskazuje na to, że akty podejmowane z udziałem pani Moniki Pawłowskiej będą miały wadę prawną, ponieważ konstytucja wyraźnie wskazuje, że polski Sejm liczy 460, a nie 461 posłów. Widać, że większość rządząca, która podejmuje decyzje, nie liczy się z prawem i konstytucją – z Beatą Szydło, premierem w latach 2015–2017, eurodeputowaną Prawa i Sprawiedliwości, rozmawiają Dorota Łosiewicz i Marcin Wikło.
Zagadka Polarnego Wilka
Co naprawdę się stało w kolonii karnej nr 3 Polarny Wilk, gdzie 16 lutego w wieku 47 lat umarł Aleksiej Nawalny? Dlaczego właśnie teraz na Kremlu postanowiono pozbyć się niewygodnego rywala politycznego, nawet będącego za kratami? Marek Budzisz zadaje na łamach tygodnika „Sieci” pytania o przyczyny śmierci Aleksieja Nawalnego. Według oficjalnych doniesień stracił on przytomność podczas spaceru, a po 30-minutowej akcji reanimacyjnej zmarł. Podano, że przyczyną śmierci był urwany skrzep.