Archiwum
Wydanie nr 46/2021 (468)
NA POCZĄTEK
6TEMAT TYGODNIA
22KRAJ
36ŚWIAT
58HISTORIA
64SIECI KULTURY
69KUCHNIA
82NA KONIEC
84Nie ma łatwych rozwiązań
Wielu chrześcijan w Polsce, patrząc na to, co dzieje się w ostatnich dniach na naszej granicy z Białorusią, przeżywa rozterki moralne. Ogólna zasada wynikająca z wiary nakazuje pomaganie bliźniemu. Jednak konieczna jest roztropność, ponieważ to, co niekiedy wydaje się pomocą, może przynieść większe szkody, zwłaszcza innym osobom. Dotyczy to szczególnie kwestii imigracyjnych.
Żeby nie być gołosłownym, podam konkretny przykład. Kiedy w 2018 r. Matteo Salvini, ówczesny wicepremier i minister spraw wewnętrznych Włoch, zainicjował politykę zamkniętych portów, nie wpuszczając nielegalnych imigrantów na teren Italii, miotano pod jego adresem oskarżenia, iż jest mordercą odpowiadającym za śmierć tysięcy ludzi w wodach Morza Śródziemnego. Z czasem okazało się jednak, że jego polityka (co potwierdzają dane Wysokiej Komisji ONZ ds. Uchodźców) spowodowała drastyczny spadek utonięć na tym akwenie o ponad 90 proc.
Dlaczego tak się stało? Ponieważ polityka zamkniętych portów zniechęcała imigrantów i uchodźców do niebezpiecznej podróży przez morze, natomiast Willkommenspolitik ich do tego zachęcała. Mniej ryzykownych prób oznacza mniej utonięć. Oznacza także mniejsze wpływy dla przemytników żywego towaru, którzy zarabiają krocie na nieszczęściu ludzi, wsadzając ich na często zdezelowane łajby, mogące zatonąć przy silniejszym podmuchu wiatru czy większej fali. W rzeczywistości więc działania Salviniego uratowały wiele istnień ludzkich w odróżnieniu od polityki otwartych portów, która przyczyniła się do licznych utonięć.
Analizując sytuację na naszej wschodniej granicy, warto przypomnieć kilka faktów. Po pierwsze, państwo polskie zorganizowało trzy konwoje z pomocą humanitarną dla koczujących na granicy imigrantów, jednak władze białoruskie nie przepuściły samochodów na swoje terytorium.
Po drugie, wspomniani przybysze nie są uchodźcami zbiegłymi z rejonów, gdzie grożą im prześladowania lub śmierć. Przylecieli do Mińska białoruskimi liniami lotniczymi z miejsc, gdzie ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, płacąc za podróż spore sumy pieniędzy.
Po trzecie, trafili na Białoruś, która z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest dla nich bezpiecznym krajem i powinna się nimi zaopiekować, skoro ich sprowadziła. Odpowiedzialność za los wszystkich cudzoziemców spoczywa na władzach w Mińsku, dopóki znajdują się oni na terytorium tego państwa.
Po czwarte, wpuszczenie nawet niewielkiej grupy nielegalnych imigrantów oznaczać będzie wyłom w murze, który (podobnie jak polityka otwartych portów na Morzu Śródziemnym) zachęci rzesze chętnych do szturmowania granicy. Skutki wtargnięcia na terytorium Unii Europejskiej dziesiątków, a może nawet setek tysięcy imigrantów, wśród których dominują samotni mężczyźni w wieku poborowym, są trudne do oszacowania. Tym bardziej że nie zostaną oni wcześniej odpowiednio sprawdzeni przez służby, co oznacza, że mogą się znaleźć wśród nich także islamiści z Bliskiego Wschodu. To narażanie na niebezpieczeństwo własnej wspólnoty. W tym kontekście obrażanie i nazywanie mordercami żołnierzy pilnujących naszej wschodniej granicy jest skrajną bezczelnością i niewdzięcznością. Oni rzeczywiście bronią naszego bezpieczeństwa.
Po piąte, trzeba mieć świadomość, że władze w Mińsku prowadzą wojnę psychologiczną przeciwko Polsce, w której wykorzystują ludzi jak żywe tarcze. Łukaszenka wie doskonale, jakie wrażenie wywołuje widok zrozpaczonych matek z dziećmi, dlatego cynicznie sięga po szantaż moralny, grając na emocjach i licząc na przełamanie w ten sposób oporu. Uleganie mu to wzmacnianie go i zachęcanie do dalszej eskalacji konfliktu.
W obecnych realiach, pod presją bezwzględnego dyktatora, nie ma łatwych rozwiązań. Świadomość tego wszystkiego nie oznacza jednak bezduszności. Gdyby doszło do sytuacji, że naprawdę zagrożone jest życie lub zdrowie któregoś z nielegalnych imigrantów, należy mu koniecznie przyjść z pomocą.
Wiem, że wielu z nas czuje w tym momencie bezradność. Nie ma jednak lepszej sposobności, by modlić się o ratunek, niż wtedy, gdy jesteśmy bezradni. Być może to jest właśnie ta chwila, wktórej szczególnie powinniśmy wznosić modlitwy w intencji tych nieszczęśników na granicy, prześladowanych patriotów białoruskich, polskich żołnierzy i naszej ojczyzny, przed którą otwiera się kolejna niewiadoma.
Grzegorz Górny
W tygodniku „Sieci”: Oto polski plan obrony.
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” raport z polsko-białoruskiej granicy. To będzie długa i ciężka wojna na wyczerpanie – piszą dziennikarze tygodnika. Ujawniamy, jaka jest polska strategia, jakie mamy rezerwy i na kogo możemy liczyć.
Polska na wirażu
Jak jesteśmy na niego przygotowani? Na kogo możemy liczyć za granicą? Jaki jest rzeczywisty cel Putina i Łukaszenki? Oto polski plan obrony przed agresją ze Wschodu. Marek Pyza i Marcin Wikło komentują na łamach „Sieci” ostatnie doniesienia ze wschodniej granicy.
Odwet tyrana
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest napięta. Komentarze mediów rozpościerają się w szerokim wachlarzu od zrozumienia działań polskich władz do prymitywnej nagonki. Do spokojnego namysłu nad motywacjami Łukaszenki i zdecydowanej odpowiedzi ze strony polskiej zachęca w „Sieci” Jan Rokita.
O świętym bez dewocyjności
„Nędzarz i madame” to nie tylko poruszające artystyczne kino. To dowód na to, że jest jeszcze szansa na konserwatywną polską kulturę – czytamy w recenzji filmowej Marzeny Nykiel na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Najlepszą obroną jest atak?
Na światło dzienne wypływają kolejne wstrząsające doniesienia dotyczące okoliczności śmierci kobiety i funkcjonowania samego szpitala. Dorota Łosiewicz opisuje na łamach tygodnika „Sieci” dalsze okoliczności związane ze sprawą śmierci kobiety w szpitalu w Pszczynie.
Czy można wywrócić filmowy stolik?
W świecie kultury mamy do czynienia z dyktaturą środowiskową. Jeśli się nie podporządkujesz (...) to zostaniesz tak mocno potępiony, że naprawdę pożałujesz – mówi prof. Piotr Gliński, wicepremier, minister kultury, w rozmowie z Jackiem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.