Żona Kiszczaka "o stonowanym intelekcie"
"Jeśli archiwów jest więcej, możemy mieć do czynienia z petardą."
Zapewne nie tylko Kiszczak miał swoje prywatne archiwum. Czy IPN może sprawdzić, co dawni komunistyczni dygnitarze chowają w swoich szafach?
Jeśli byłoby uzasadnione podejrzenie, że takie materiały są, byłyby jakieś dowody, czy choćby wskazówki, że zachodzi taka możliwość, gdyby ktoś takie materiały widział, wtedy IPN musiałby zawiadomić Policję, służby i prokuraturę. I wtedy taką sprawą zapewne by się zajęto. Jednak nie można sporządzić listy dygnitarzy komunistycznych i chodzić im po domach
- zastrzega w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl dr Piotr Gontarczyk.
Historyk ocenia w rozmowie ze Stanisławem Żarynem, że jeśli archiwów jest więcej, jeśli dotyczą one większej liczby osób, niż tylko Lecha Wałęsy, to "bez wątpienia możemy mieć do czynienia z „petardą”, a nie kaczką dziennikarską".
Wdowę po Czesławie Kiszczaku, która usiłowała materiały SB z szafy swego męża sprzedać IPN-owi, dr Gontarczyk określa jako osobę o "stonowanym intelekcie".
To typowa żona PRL-owskiego dygnitarza. Ona prezentuje sobą to, co widzimy
- ocenia historyk.
Cały wywiad na portalu wPolityce.pl
jkub/wPolityce.pl