"wSieci": Kazek idzie w biznes
Ks. Kazimierz Sowa został członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek notowanych na giełdzie. – Znam właściciela, dostałem propozycję, zgodziłem się – tłumaczy duchowny. Krakowska ulica pyta: czy to nagroda za wspieranie PO? - pisze w tygodniku „wSieci” Marcin Wikło.
Nie mamy rzecznika prasowego. Co chciałby pan wiedzieć?
— rzuca nieco zniecierpliwiona pani w sekretariacie KrakChemii SA.
Chciałbym wiedzieć, jak doszło do tego, że ks. Kazimierz Sowa został członkiem Rady Nadzorczej KrakChemii
— mówię, cierpliwie znosząc jej irytację.
Proszę pana…. Pan Kazimierz Sowa… Czy też ks. Kazimierz Sowa nie jest członkiem zarządu naszej firmy i nie mamy nic do powiedzenia w tej sprawie.
Dostaję jednak adres mejlowy, na który miałem wysłać szczegółowe pytania. Pytania, które przekazałem Sebastianowi Dulewiczowi, rzecznikowi ds. relacji inwestorskich KrakChemii SA, sformułowały w zasadzie osoby, z którymi rozmawiam o funkcji rzeczonego kapłana w radzie nadzorczej tej spółki.
Kto wysunął kandydaturę ks. Sowy na stanowisko sekretarza Rady Nadzorczej Krakchemii? Jakie predyspozycje zawodowe/personalne/inne przeważyły, że uznaliście Państwo, iż ks. Kazimierz Sowa będzie odpowiednim kandydatem na to stanowisko? Czy uważają Państwo, że to jest poprawna sytuacja, kiedy ksiądz katolicki obejmuje takie stanowisko?
W Krakowie aż huczy od plotek, że ta posada to nagroda dla ks. Kazimierza za konsekwentne popieranie Platformy Obywatelskiej. Duchownemu bardzo jednak zależy na tym, aby w całej sprawie nie doszukiwać się drugiego, a w szczególności politycznego dna.
Nie ukrywam, że znam właściciela, Jerzego Mazgaja, i tyle… Dostałem propozycję i się zgodziłem
— mówi mi ks. Sowa.
Cały artykuł Marcina Wikło czytaj w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. Także w formie e-wydania.