"wSieci": Już nas nie zatrzymacie!
Maciej Pawlicki w tygodniku „wSieci” pisze o zakończeniu zdjęć do filmu „Smoleńsk”.
- Mimo nieznanej w historii kina mobilizacji dwóch ministrów kultury, wielu urzędników, kilku reżyserów, aktorów i wielu mediów, by ten film nie powstał – on powstaje.
- Mińsk Mazowiecki, lotnisko wojskowe. Piękny poranek, jak wtedy — 10 kwietnia 2010 r. Do rządowego samolotu Tu-154M podjeżdża kolumna ciemnych limuzyn, wyskakują BOR-owcy, po chwili wysiada Prezydent (w tej roli Lech Łotocki) wraz z Pierwszą damą (w tej roli Ewa Dałkowska), przy schodkach wita ich Dowódca Sił Powietrznych (w tej roli Witold Żaboklicki). Jest 11 maja 2015 r. — przedostatni dzień zdjęciowy do filmu „Smoleńsk” w reżyserii Antoniego Krauzego – wspomina Maciej Pawlicki.
- Tego dnia realizujemy jeszcze kilka innych scen, a potem — pożegnania. Koniec zdjęć to dla filmowej ekipy chwila uroczysta. Zrealizowaliśmy 39 dni zdjęciowych — w kilkudziesięciu lokalizacjach — w Warszawie i okolicach, w Białej Podlaskiej, w Dęblinie, Mińsku, Krakowie, Chicago i Smoleńsku. Klaps nr 500 padł w Muzeum Powstania Warszawskiego, klaps nr 1000 padł w Chicago podczas kręcenia sceny w domu ojca głównej bohaterki. Na planie filmu pojawiło się ponad stu aktorów, kilkuset statystów – wymienia publicysta.
Pawlicki wspomina m.in. dzień, w którym ekipa realizowała - słynną już, symboliczną scenę, która po przekazaniu scenariusza filmu „Smoleńsk” do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej natychmiast dotarła do „Gazety Wyborczej” i odtąd wzbudza szczególną furię przeciwników filmu. Oto po smoleńskiej tragedii jej ofiary — już w innej rzeczywistości — spotykają się z tymi, których pamięć mieli uczcić, z polskimi oficerami z Katynia. Chyba nie było w historii kina sceny, która by — długo przed swym powstaniem — sprowokowała tyle szyderstw, niechęci i usilnych zabiegów, by jej nie realizować. Sam odbyłem kilkadziesiąt rozmów z rozmaitymi życzliwymi, którzy tłumaczyli mi, że na pewno się nie uda, że to będzie okropne i w ogóle po co. Mówili to ludzie, którzy — jak się wydawało — znają historię polskiej literatury, teatru i filmu, w której przenikanie światów już się parę razy zdarzyło i miało sens. Scenę „katyńską” zrealizowaliśmy według scenariusza, byłem na planie i myślę, że Antoni Krauze dokładnie wiedział, co robi – zaznacza Pawlicki.
Kilkanaście miesięcy wspólnej pracy nad filmem na tak wrażliwy i tak ważny temat zbudowało świetną, twórczą, odważną i oddaną ekipę – kulisy powstawania filmu „Smoleńsk” przedstawia Maciej Pawlicki w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, w sprzedaży w sprzedaży od 11 maja br., teraz także w formie e-wydania dostępnego na tablety i smartfony w AppStore i Google Play. Wystarczy pobrać bezpłatną aplikację wSieci, działającą na platformach iOS i Android. Szczegóły na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.