"wSieci": Jak Misiek żegna się z polityką
Michał Kamiński należał do tych, którzy tę politykę w największym stopniu zohydzili.
Michał Kamiński kończy karierę w polskiej polityce i nikt go nie żałuje, bo panuje powszechna zgoda, że należał do tych, którzy tę politykę w największym stopniu zohydzili – pisze Stanisław Janecki.
Stanisław Janecki pisze o karierze i upadku Michała Kamińskiego. Zauważa, że polityk ten powszechnie budzi niechęć. Po wyrzuceniu go przez Grzegorza Schetynę z partii i klubu Platformy Obywatelskiej Kamiński stał się najbardziej znienawidzoną osobą nie tylko w tym ugrupowaniu, lecz w ogóle w polskiej polityce.
Dziennikarz podsumowując życiorys polityczny Kamińskiego pisze o tym, jaki był cel wprowadzenia tzw. Miśka w szeregi PO: Wszyscy moi rozmówcy z Platformy przysięgają, że byli przeciw Kamińskiemu w partii i Sejmie, a tym bardziej w rządzie Ewy Kopacz. Otwarcie o tym nie mówili, żeby nie osłabiać PO i Kopacz jako premiera. Jako osobę odpowiedzialną za „zatrucie” Platformy Kamińskim wskazują nie Ewę Kopacz, lecz Donalda Tuska. Inna sprawa, że – ich zdaniem – premier się od Kamińskiego uzależniła niczym od dopalaczy. Ale to Tusk dał mu kolejne życie, wiedząc o wszystkich jego wadach, a nawet właśnie dlatego, że te wady znał. Cel był prosty: w partii wszyscy musieli być w jakimś stopniu ubrudzeni, także przez korzystanie z bezwstydnych renegatów, żeby czuli dyskomfort, ale nie mieli od niego ucieczki.Takie metody zapewniały Tuskowi bezwzględne panowanie nad partią, bo nikt nie mógł się czuć czyściochem stojącym z boku i odizolowanym od niemoralnych metod zarządzania ludźmi i strukturami.
Stanisław Janecki pisze, że przykład Kamińskiego to także możliwość przyjrzenia się jakości polityki w Polsce i zbadania granic, do których można się posunąć: Politycy różnych opcji są zgodni, że Michał Kamiński wyznaczył pewien próg przyzwoitości czy też nieprzyzwoitości w polityce. Jego przekroczenie nikomu się nie opłaca, choćby na krótką metę były jakieś profity. Polska polityka musiała osiągnąć dno hejtu i bezwstydu, żeby pojawiła się chęć przerwania tej zabójczej spirali, na co „wygnanie” Kamińskiego z polityki ma być dowodem. […] Dojście do dna uwidoczniło role takich ludzi jak Michał Kamiński. On sam dlatego ogniskuje uwagę i jest niejako weberowskim typem idealnym, że był uniwersalnym „cynglem” robiącym to samo pod różnymi politycznymi barwami. Michał Kamiński wyznaczył też dopuszczalne granice bezideowego karierowiczostwa. A to dlatego, że wbrew pozorom Michał Kamiński jest przykładem totalnej bezideowości, bo tym jest w istocie jego multiideowość.
Kamiński kończy jako banita w Platformie i (wszystko na to wskazuje) banita w polskiej polityce. Nikt ważny w polskiej polityce go nie żałuje. Panuje powszechna zgoda, że Kamiński należał do tych, którzy polską politykę w największym stopniu zepsuli, a wręcz zohydzili. Dlatego, zdaniem wielu, ponosi zasłużoną karę – podsumowuje autor artykułu.
Więcej o karierze i upadku Michała Kamińskiego we „wSieci”, w sprzedaży już od 1 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.