wSieci: Dlaczego zginęła Jolanta Brzeska
Maja Narbutt o sprawie śmierci warszawskiej działaczki społecznej.
Spłonęła żywcem, a jej zwęglone zwłoki znalazł w lesie przypadkowy przechodzień. Pięć lat po zagadkowej śmierci Jolanty Brzeskiej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że śledztwo zaczyna się od nowa. Winni morderstwa poczują „oddech sprawiedliwości”, a prokuratorzy, którzy zaniedbali dochodzenie, poniosą odpowiedzialność – pisze, dziennikarka śledcza tygodnika „wSieci” Maja Narbutt o sprawie głośnego zabójstwa działaczki społecznej, która stanęła w obronie eksmitowanych lokatorów warszawskich kamienic.
Potrzeba było dopiero nowej władzy i nowego prokuratora generalnego aby państwo zainteresowało się brutalnym morderstwem. Jeszcze do niedawna śledczy przekonywali, że Jolanta Brzeska popełniła samobójstwo, choć od początku wiele faktów temu przeczyło. Śledztwo było prowadzone do tego stopnia niedbale, że nawet, kiedy w końcu uznano, że jednak doszło do morderstwa, sprawa została umorzona.
— Za życia potraktowano ją, jakby była nikim, i po śmierci też odarto z godności. Przez wiele miesięcy leżała w lodówce Zakładu Medycyny Sądowej z karteczką „NN” przyczepioną do palca stopy. Najpierw zgubiono osobiste rzeczy zabrane z jej domu, na których były ślady DNA, i długo nie identyfikowano ciała. A póź- niej najwyraźniej uznano, że jest tak mało ważna, iż może być anonimowa. Najgorsza jest świadomość, że ci, którzy podpalili Jolę, pozostają bezkarni. A my nawet nie wiemy, jak udało im się ją podejść, wyprowadzić do lasu na Kabatach. Co się stało, że ona, taka mądra, najinteligentniejsza z nas wszystkich, wpadła w pułapkę — mówi w rozmowie z dziennikarką Ewa Andruszkiewicz, działaczka Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów — opowiada z goryczą Ewa Andruszkiewicz.
Według działaczy w sprawę zamieszany jest warszawski handlarz roszczeniami Marek Mosakowski zwany w środowisku jako „kamienicznik”.
W drapieżnym pejzażu warszawskiej reprywatyzacji Mossakowski jest kimś szczególnym. To rekordzista — jego roszczenia wobec miasta dotyczą ok. 60 nieruchomości. – pisze Narbutt.
— Jest brutalny i skuteczny, nie cofa się przed niczym. Występuje najczęściej w tandemie z zarządcą nieruchomości Hubertem Massalskim. Podzielili się rolami na złego i dobrego policjanta. Jeden krzyczy do lokatora: „Proszę się wynosić z mego domu!”. A drugi łagodzi: „Kolega się trochę uniósł” — opowiada dziennikarce jedna z eksmitowanych przez niego lokatorek.
Dziennikarka dodaje, że z brutalnymi metodami Mossakowskiego wiele razy zetknęła się Jolanta Brzeska. Jak relacjonowała znajomym, towarzyszyło jej też przerażające uczucie, że w swojej rozgrywce z lokatorami ma on po swojej stronie instytucje i skorumpowanych urzędników miasta.
Tajemnicą poliszynela jest to, że Mossakowski ma być tylko słupem. Nad nim stoją inni, pozostający w cieniu mocodawcy. Dzięki odkryciu afery reprywatyzacyjnej, sprawa nabrała ostatnio dynamiki. Czy jednak kiedyś poznamy ich nazwiska?
Więcej o śmierci Jolanty Brzeskiej i handlu roszczeniami w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”. Już od 10 października, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.