Witek we wSieci: "Nie ma już miejsca na błędy"
Gdy premier Kopacz postanowiła ruszyć w Polskę, okazało się, że jedyne, co potrafi, to zachwycić się zapachem kotlecika. I nie ma nic więcej Polakom do powiedzenia – mówi Elżbieta Witek, posłanka Prawa i Sprawiedliwości, rzeczniczka tej partii, w rozmowie z Jackiem i Michałem Karnowskimi.
Pytana o to, dlaczego tak długo „ukrywała się” przed kamerami, odpowiada z uśmiechem: - Nigdzie się nie ukrywałam, po prostu nie mam parcia na szkło. Sprawy publiczne interesowały mnie zawsze. Trudno zresztą, żeby było inaczej, jeśli jest się nauczycielem historii i działaczem „Solidarności”. Długo nie było jednak partii, której program i liderów mogłabym uznać za godne zaufania, która niosłaby obietnicę poważnego podejścia do Polski, do patriotyzmu. To zmieniło się w roku 2001, gdy któryś z kolegów powiedział mi, że powstaje partia Prawo i Sprawiedliwość i na jej czele staje Jarosław Kaczyński.
Rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości opowiada także o swoich korzeniach i szczególnie ważnym „dziedzictwie Solidarności”: - Był rok 1982, wprowadzono stan wojenny, a ja miałam niecałe 23 lata, byłam młodą nauczycielką rozpoczynającą pracę w szkole. Z mężem wzięliśmy udział w dużej manifestacji opozycyjnej w naszym rodzinnym Jaworze. To była duża, ale pokojowa demonstracja. Władza uważała jednak inaczej, nasłała ZOMO, na dachach siedzieli esbecy i wszystko fotografowali. Najpierw zatrzymano męża. Gdy poszłam zapytać, co się z nim dzieje, zatrzymano mnie. Dostałam trzy miesiące aresztu. Przesiedziałam wszystko we Wrocławiu. Na dodatek właśnie wtedy, gdy po apelu episkopatu, by wypuścić matki i żony, zwolniono większość kobiet działaczek „Solidarności”, ja znalazłam się w nieciekawym otoczeniu kobiet skazanych za przestępstwa pospolite. Mąż, również nauczyciel historii i też współzałożyciel „Solidarności” nauczycielskiej, miał więcej szczęścia, trafił do bloku z więźniami politycznymi – wspomina.
Czy to „dziedzictwo Solidarności” się zdezaktualizowało, czy wręcz przeciwnie, wciąż jest ważne i obecne? - Sama ciągle jestem członkiem „S” i uważam, że rozpoczęta wtedy walka o wolność, godność, sprawiedliwość i niepodległość trwa. Zmieniają się okoliczności, ale cel podstawowy, wartości, na których powinny się opierać życie społeczne, państwo, polityka, są identyczne. Zresztą, czy słowa Jana Pawła II o tym, że „Solidarność” znaczy „jeden i drugi, a nigdy: jeden przeciw drugiemu, jedni przeciw drugim”, mogą się w ogóle zdezaktualizować? Nie sądzę.
Więcej o byciu w polityce, trudnych zadaniach dla Polski i Polaków, ale także o roli rzecznika i mediów we współczesnej polityce mówi Elżbieta Witek w rozmowie z braćmi Karnowskimi w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 3 sierpnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.