Wikło: Zbrodnia na ambicjach
"Oto premier wmawia mnie i młodszym ode mnie Polakom, że ich ambicją ma być… kredyt"
Całkiem niedawno był w politycznej grze taki człowiek, którego raz zaskoczono na ulicy, dlatego wypowiedział się szczerze. Powiedział, że trzeba „zmienić pracę, wziąć kredyt” i wszystko będzie okej. Bronisława Komorowskiego już na scenie nie ma, sugestia, że ambicją Polaków powinno być dążenie do uwiązania się na smyczy banków była jedną z wielu jego wpadek. Ale chyba nie najmniejszą.
Teraz obserwujemy, jak sama siebie topi Ewa Kopacz. Kiedy poniosą ją emocje i odrywa się od tekstu ewidentnie nakazanego przez Miśka Kamińskiego, zaczyna uprawiać słowotwórstwo, którego później pewnie żałuje. A może po prostu mówi szczerze?
„Chodzi o to, żebyśmy do tej Europy dorównali w obszarach, które są dla Polski ważne. W obszarach dobrobytu i zarobków” - tak swój plan na następne cztery lata naszkicowała w słowie wstępu obecna premier. I, o ile to jeszcze trzyma się kupy, to potem pani premier popłynęła w te słowotwórcze rejony.
„Chcemy normalności. Czy to jest dużo czy mało? Ja w tej normalności widzę jedno: widzę młodych ludzi, których stać na to, żeby wziąć kredyt odpępnić się od swoich rodziców, zamieszkać we własnym mieszkaniu, pójść do pracy i zarabiać tyle żeby go było stać na zapłacenie raty kredytu” - powiedziała Ewa Kopacz, a ja, przyznam szczerze, aż sobie te wypowiedź puściłem raz jeszcze, bo nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.
Oto premier mojego kraju wmawia mnie i młodszych ode mnie Polaków, że ich ambicją ma być… kredyt! Ma nas być stać na… spłacanie kredytu! Ja rozumiem, że sytuacja jest taka, że mało kogo stać w Polsce dziś na kupno mieszkania bez kredytu, ale mówienie o tym tak entuzjastycznie to zbrodnia na ambicjach. Najgorsza ze wszystkich, bo namawiająca do stagnacji, wmawiająca mentalną podległość i podcinająca skrzydła. To jest ten nowoczesny patriotyzm? To jest ta nowa jakość? To jest ta zmiana?
Jeśli taka jest wizja Polski w wykonaniu premier Ewy Kopacz, to ja już jej dziękuję. A Państwo? Spotkajmy się przy wyborczych urnach 25 października.
Marcin Wikło