Wieś Tuskowi nie przepuści
W najnowszym tygodniku "wSieci" rozmowa braci Karnowskich z Arturem Balazsem, trzykrotnym ministrem rolnictwa, politykiem konserwatywnym.
Poniżej prezentujemy fragment wywiadu:
Mówi pan od pewnego czasu: Platforma jest na wsi skończona, dostanie w wyborach najwyżej kilka procent, a nie dwadzieścia kilka, jak poprzednio. Dlaczego?
Tego nie można oderwać od szerszej diagnozy. A brzmi ona następująco: projekt polityczny pod nazwą Platforma Obywatelska wyczerpał się. Dobiegł końca. Jeszcze rok temu bym tego nie powiedział, przewidywałem, że do końca kadencji PO dotrwa w niezłej kondycji. Dziś natomiast nie jestem pewien, czy kalendarz polityczny wypełni się do końca, czy wybory parlamentarne odbędą w czasie przewidzianym konstytucją.
Mogą być wcześniej?
Jeżeli Platforma przegra z kretesem wybory do Parlamentu Europejskiego i wybory samorządowe, to ten ostatni rok rządzenia krajem może być dla niej nie do wytrzymania. Sondaże będą wówczas pokazywały, że PO całkowicie straciła mandat społeczny, i że to opozycję Polacy chcą widzieć u władzy. Wiem, jak się rządzi w takim kontekście z okresu, gdy byłem ministrem w rządzie Buzka. I nawet jeżeli taka ekipa ma większość w Sejmie, to podejmowanie ważnych decyzji dla państwa jest wówczas prawie niemożliwe.
(...)
Wracając do spraw wsi: co konkretnie sprawia, że rolnicy i ich sąsiedzi mają dość Platformy?
Rolnicy zobaczyli prawdziwe intencje Platformy podczas negocjacji budżetowych w Brukseli, związanych z reformą Wspólnej Polityki Rolnej. Wieś widziała, jak Tusk z jednej strony kroił tort, chwali się sukcesem związanym ze środkami na politykę spójności, a z drugiej ani razu nie podniósł publicznie, twardo, sprawy dopłat dla rolnictwa. I wygląda na to, że mimo deklaracji rządu w sprawie walki o wyrównanie dopłat, nie zmieni się nic. Zresztą, jakim cudem miałaby się zmienić, skoro premier i rząd milczeli w tej sprawie? Sam PSL, nawet jeśli chciał coś zrobić, bez poparcia Tuska nie mógł zdziałać nic. A premier przehandlował dopłaty za pieniądze na politykę spójności.
Chciał zaimponować Polakom tymi miliardami.
Tak. Ale zrobił to kosztem polskich rolników. I przez najbliższą dekadę polscy rolnicy będą płacili za to cenę. Są skazani na nieuczciwą, nierówną konkurencję ze strony państw Unii, przede wszystkim Francji i Niemiec. I Tusk za to zapłaci politycznie. Także za te powtarzane do znudzenia zapowiedzi "reformy", w rzeczywistości likwidacji KRUS-u, wprowadzenia na wsi podatku dochodowego. W sumie więc w mojej ocenie, popartej wiedzą, wieś odmówi Platformie ponownego poparcia.
(...)
Co takiego się stało, że to tuskowe perpetum mobile propagandy zacięło się, że po tylu latach już tylko śmieszy lub draźni?
Nadzieja umiera ostatnia. Platformie zaufało bardzo wielu Polaków. Oni wykupili weksle, i bardzo długo mieli nadzieję, że coś z tego dobrego wyniknie. I to musiało trwać. Polacy musieli zobaczyć, że decyzje rządu rozmijają się konsekwentnie z obietnicami. Właśnie widzimy jak ten proces dobiega końca. Platforma nie ma właściwie ruchu - czego by nie zrobiła, czego by nie obiecała, nikt jej już nie zaufa.
I dziś to już pękło?
Także dlatego, że PO szła do wyborów z hasłem niesłychanie wyśrubowanych standardów rządzenia. Wszystko miało być na najwyższym poziomie. A tymczasem poziom zawłaszczania państwa i demolki standardów sięgnął dna. Chyba niżej spaść nie można. Dziś Platforma już nawet nie reaguje na jawną patologię, nawet jak media opiszą z detalami. W tej partii nikogo już nie oburzają skandaliczne zachowania.
Jak mają oburzać, skoro sam premier obiecuje działaczom wyrzucenie "pisiora", którego nawet nie widział na oczy?
Ta sprawa jest rzeczywiście poważna, to nie jest niewinna anegdota. Przecież nie jest tak, że premierowi nagle coś się wymknęło. On tak myśli, i tak działa od pierwszych dni! Choćby chodziło o najbardziej fachowego, kompetentnego człowieka - jeżeli ma poglądy, mentalność nie taką jak trzeba, czy choćby o to jest podejrzewany, to nie ma dla niego w establishmencie administracyjnym, gospodarczym, społecznym i medialnym miejsca. Musi być upolowany. Tu Tusk się obnażył, ale działa tak, powtarzam, od samego początku.
Jak to konkretnie działa?
Kilka miesięcy temu ujawniłem listę dotyczącą jednego z kół szczecińskiej Platformy - dziś mówią, że to "lista Balazsa". W zasadzie wszyscy członkowie tego koła zajmowali ważne stanowiska w administracji państwowej, samorządowej i gospodarczej.
Partia władzy.
Tak, partia władzy w pigułce. Zbudowana za przyzwoleniem szczecińskiego barona Stanisłąwa Gawłowskiego. Wszystkie media szczecińskie tym się zajęły. I co? I nic. Nikomu głos z głowy nie spadł. PO uznała, że nie ma sprawy. To już dla tej partii norma: nie ma w zasadzie stanowiska kierowniczego, którego by nie obsadziła swoim człowiekiem.
Dobro partii dobrem narodu?
To widać na każdym kroku. W Szczecinie PO opiera się na takich ludziach jak Gawłowski. A to człowiek, dla którego najważniejszy jest nie interes publiczny, ale interes partii. To prawdziwy baron, a jego bezkarność jest już przysłowiowa. Standardy sięgają dna.
Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika "wSieci". Zapraszamy do lektury!