Waltz na tysiąc „pa!”
Każdy ma swoje „W samo południe” takie, na jakie zasłużył. Mediom mainstreamowym los ślepy, jak one same, zesłał referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy.
Liczba ciosów, jakie wszelkim siłom referendalnym zadał lub zadać próbował prorządowy Front Jedności Przekazu na usługach HGW, przekroczyła ostatnio wszystko, co znaliśmy z działań tego środowiska wcześniej. Red. Andrzej Morozowski nie przepuścił żadnej (słownie: żadnej) okazji, by wyrazić swój, osobisty, a jakże, stosunek do referendum, jego pomysłodawców i sił dziś je wspierających. A to klip nie taki, a to litera „W” tak święta dla postkomunistów, a to że Rozenek wspólnie z Dornem to przecież nie do pomyślenia, a to że wszyscy, którzy nie pójdą na referendum to elektorat HGW (narracja szybko podjęta przez premiera udającego, iż nie wie, że ponad 40 proc. Polaków nigdy nie chodzi ani na wybory, ani referenda). No, kupa śmiechu z naciskiem na zapach.
A przecież jeszcze bardziej otwarcie stanęli murem za HGW dziennikarze „Wiadomości”, „Panoramy” i TVP Info, co pokazuje, jak bardzo udało się partii obywatelsko-ludowej upolitycznić media publiczne. Dzięki temu swoje materiały o pierwszym od lat ponadpartyjnym sojuszu ugrupowań prawicowych z lewicowymi, który zawiązany został po serii hiperporażek HGW na polu komunikacyjnym, finansowym, przetargowym, budowlanym, TVN24 tytułuje tak cynicznie: „Sama przeciw wszystkim”.
Nie chcę się wyrażać, bo szkoda słów na to zakłamanie. Symbol arogancji, braku wrażliwości i indolencji obecnej władzy, pani prezydent „Bufetowa” stać się ma nagle symbolem niezłomnej wierności zasadom? Jakim zasadom? Może tej jedynej, że nie ma takiej podwyżki cen, której by nie można przeznaczyć na przerost armii miernych, ale wiernych władzy urzędników? Nagle TVN24 wyciąga z krzaków bliżej nierozpoznawalnego, trójmiejskiego politologa, by w trybie pilnym naświetlił temat lemingom.
Nikt tak naprawdę nie pyta warszawiaków, co oni myślą na ten temat
– wyrzuca z siebie ekspert z Gdańska. Jak to – nie pyta, skoro pyta właśnie, w referendum i we wcześniejszych sondażach, w których warszawiacy wyraźnie mówią, co na temat HGW myślą. Niejaki Adam Krzykowski z Dwójkowej „Panoramy” (tak, tak, był kiedyś czas, gdy obraz był tam naprawdę panoramiczny, a nie ciasny jak horyzonty obecnego szefostwa programu) robi sobie materialik, którego zadanie jest jedno: ośmieszyć wszystkich przeciwników HGW. Już nawet Ryszard Kalisz cytowany jest w nim wyłącznie w kwestii urodzin synka, choć próbował po raz kolejny wytłumaczyć, dlaczego HGW musi odejść i opisać atak PO na demokrację. O PiS w mainstreamowych mediach mówi się wyłącznie w kontekście jego postulatu zakazu przelotów nad Ursynowem. Dla premiera za to nagle ważne stało się zdanie mieszkańców Warszawy. Twierdzi, że „nawet, jeśli Macierewicz schowa się do mysiej dziury, warszawiacy i tak go znają”. Jaki to ma związek z referendum?Dlaczego Donald Tusk nie chce posłuchać warszawiaków w kwestii odwołania HGW, tylko mydli oczy już nawet samemu sobie? Wszak wszelkie sondaże dowodzące, że mieszkańcy Warszawy mają dość takiej prezydent, szef rządu kwituje nawoływaniem, by nie iść na referendum.
Chciałbym zwrócić się do wszystkich warszawiaków, ale też do całej opinii publicznej - to nie jest żadna arogancja ani chęć bojkotowania referendum, kiedy mówimy bardzo otwarcie: nie idźcie na to referendum, bo to jest sposób na wsparcie, na ochronę prezydent Gronkiewicz-Waltz.
Dlaczego premier nie powie wprost, że na jednym opiera tylko swoją nadzieję na uratowanie stolca przez HGW – na tym, że ludzie w stolicy oleją własne prawa, oleją demokrację, oleją normalność, bo „dość już mają” całej tej polityki.
I tu jest właśnie pies pogrzebany. Premier liczy, że mają dość polityki w ogóle, ja twierdzę, że dość mają TAKIEJ polityki. On uważa, że mają dość, więc nie pójdą. Ja ośmielam się obstawiać, że mają dość, WIĘC pójdą. Wiem, że premier to przewidywacz na cztery nogi kuty, ale tym razem, sorry Winnetou, adieu HGW. Oby.
Tym jednak, co wzrusza szczególnie, jest niespotykana wcześniej u premiera Tuska empatia. Plotki o dymisji Rostowskiego określił jako „nieprzyzwoite”, bo jego ministrowi „na pewno jest przykro”. Rodzinom ofiar Smoleńska nie było przykro, kiedy zostały pozostawione same sobie, o niepotrzebnym bólu rodzin kapitana Protasiuka, generała Błasika, ministra Merty czy prezydenta Kaczyńskiego już nawet nie wspominając. Im nie było przykro, przykro jest sztukmistrzowi z Londynu, że chodzą plotki o jego dymisji, chociaż nawet on sam nie chce płacić podatków w kraju, za którego finanse odpowiada. I nie to jest nieprzyzwoite, ale plotki o jego odejściu?
W jednym trzeba przyznać premierowi rację – referendum w sprawie HGW to rzeczywiście coś więcej niż batalia o Warszawę. To także starcie obozu władzy konsekwentnie dennej z coraz bardziej zniecierpliwionym społeczeństwem. Dlaczego jednak takiej konfrontacji ta władza aż tak bardzo się boi, skoro wciąż powtarza, że ma społeczny mandat do sprawowania rządów?
Krzysztof Feusette