W tygodniku "Sieci": O jaką Polskę nam chodzi?
W najnowszym numerze „Sieci” wywiad z wicepremierem i prezesem Prawa i Sprawiedliwości po prezentacji Polskiego Ładu: – Żadnego planu wcześniejszych wyborów nie ma. Polski Ład ma być programem realizowanym, wdrażanym. W wielu miejscach wymaga to działań wykraczających poza obecną kadencję – mówi Jarosław Kaczyński na łamach tygodnika.
Podczas rozmowy Jacka i Michała Karnowskich z prezesem Prawa i Sprawiedliwości, Jarosławem Kaczyńskim („O jaką Polskę nam chodzi?”), mówiąc o Polskim Ładzie wicepremier zaznacza: – Celem jest szybki rozwój Polski i poprawa losu bardzo wielu ludzi, także przez zmiany w systemie podatkowym, który stanie się bardziej sprawiedliwy. Dziś mamy odziedziczony po poprzednich rządach model regresywny – podkreśla prezes PiS.
Zauważa również, iż zdaje sobie sprawę z tego, że jedną z grup, które zostaną dotknięte tą zmianą, są środowiska wpływowe:
– Mam pełną świadomość siły tych grup i niektórzy nas przed tym ostrzegali. Ale my odpowiadamy przed Polakami. Nie ma żadnego powodu, by wyłączać te środowiska np. od współpłacenia na ochronę zdrowia w proporcjonalnie takim samym stopniu, jak czynią to inni pracujący. Jest zresztą specyfiką polską, że gotowe do wsparcia projektu naprawy państwa i modernizacji okazały się te grupy, które zwykle są obrońcami status quo. To ludzie, którzy nie dysponują wielkimi majątkami, nie są na szczytach społecznych piramid, ciężko pracują na utrzymanie swoich rodzin, w największym stopniu poparli PiS. Jesteśmy jedyną formacją proponującą realną modernizację w tym dobrym tego słowa znaczeniu, nowoczesność opartą na tradycyjnych wartościach.
Prezes PiS wskazuje też, jakie korzyści może przynieść Polski Ład:
– Mam nadzieję, że społeczeństwo pozytywnie zareaguje na dobry program, który poprawia życie większości obywateli. […] zwiększa on szanse, by te 77 proc. przeciętnej europejskiej zamożności (PKB per capita), którą już dzisiaj mamy wedle danych unijnych za 2020 r., szybko podciągnąć do poziomu ok. 100 proc., a później dążyć do tego, żeby było więcej, żeby zrównać się z zachodnią częścią UE. By utrzymać wzrost, musimy nadrabiać nasze braki i słabości, podciągać lub w ogóle uzyskiwać kompetencje w obszarach nowoczesnych technologii, przemysłu, także zbrojeniowego.
Konrad Kołodziejski w artykule „Po co nam Pałac Saski?” omawia jeden z punktów ogłoszonego niedawno Polskiego Ładu – plan odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie. Stwierdza, że… ma to znaczenie symboliczne, bo dotychczasowa historia odbudowy Pałacu Saskiego jest zarazem historią niemocy państwa polskiego, które przez kilkadziesiąt lat po wojnie nie było w stanie […] uporać się z tą trudną dziś do wytłumaczenia pozostałością po II wojnie światowej […]. Odbudowa Pałacu Saskiego byłaby więc nie tylko przywróceniem historycznego kształtu tego skrawka Warszawy, lecz również […] namacalnym dowodem powrotu państwa polskiego do zdrowia.
Publicysta opisuje również wcześniejsze plany odbudowy pałacu: W komunistycznej Polsce dwukrotnie przymierzano się do odbudowy Pałacu Saskiego. Po raz pierwszy tuż po wojnie - w 1946 r. - wtedy jednak zwyciężyła koncepcja zbudowania zupełnie nowego miasta od podstaw, oraz po raz drugi - w epoce Gierka […].Wydawałoby się, że po upadku PRL nadejdzie lepsza koniunktura dla odbudowy pałacu, ale do niczego takiego nie doszło.
Autor zaznacza, że zmieniło się to dopiero za kadencji Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent Warszawy podjął decyzję o odbudowie Pałacu Saskiego […] i przeznaczył na ten cel środki z budżetu miasta. Jego następczyni Hanna Gronkiewicz-Waltz była jednak innego zdania i pieniądze na pałac poszły ostatecznie na budowę nowego mostu w Warszawie.
Kołodziejski wskazuje, z czego mogła wynikać taka decyzja: była odsłoną dobrze nam dziś znanej strategii, zgodnie z którą odrzuca się wszystko, co zaproponuje PiS. Skoro prawica odwoływała się do kwestii historycznych i tożsamościowych, to należało się od tego odciąć, proponując w to miejsce wizję dość wulgarnego utylitaryzmu, zgodnie z którą jakość życia może mieć tylko materialny wymiar […]. Ta fałszywa alternatywa jest zarazem bardzo szkodliwa. Bo można i powinno się mieć jedno i drugie. A przynajmniej dążyć do tego.
Marek Pyza i Marcin Wikło rozmawiają z prokuratorem krajowym, Bogdanem Święczkowskim („Oszuści żerują na pandemii”), m.in. o zmianie w społecznej percepcji działań prokuratury. Dziś Polacy są przekonani, że zgłaszając problem, mogą liczyć na jego rozwiązanie. Zawsze istniała w Polsce ciemna liczba drobnych przestępstw, włamań czy kradzieży, które nie były zgłaszane, bo nikt nie wierzył w to, że uda się schwytać sprawcę. Teraz jest inaczej. Mamy ponadto do dyspozycji sporo nowoczesnych rozwiązań technicznych, kamery miejskie, monitoring. Łatwiej jest ustalić sprawcę i zebrać dowody – mówi Bogdan Święczkowski i wyjaśnia, jak w instytucji ścigającej przestępców, na przestrzeni kilku lat, doszło do wielkich i pozytywnych przeobrażeń.
– Obserwując działania kierownictwa prokuratury sprzed reformy z 2016 r., widziałem instytucję o niewykorzystanych możliwościach, nastawioną na trwanie, na wieczne „nie da się”, a nie na zmianę. Tę inercję udało się wreszcie przełamać. Dzięki temu tak wiele zrobiliśmy dla zwalczania przestępczości gospodarczej, w tym vatowskiej. Mamy sukcesy w ściganiu szczególnie dotkliwych dla przeciętnych obywateli oszustw finansowych i lichwy. (…) Mamy wiele nowoczesnych rozwiązań informatycznych, które pomagają w zbieraniu dowodów przestępczej działalności. Pod tym względem jesteśmy już daleko w XXI w. Bardzo w tym pomogło wsparcie prokuratora generalnego i wywalczone przez niego środki finansowe z budżetu państwa – zaznacza prokurator krajowy.
W artykule „Interesy, nie bilans sympatii” Marek Budzisz analizuje, jak arena międzynarodowa reaguje wobec ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Zauważa wyraźną zmianę w relacjach amerykańsko-izraelskich. Przytacza stanowisko Białego Domu, który domaga się natychmiastowej deeskalacji konfliktu.
Obserwatorzy amerykańskiej sceny politycznej są zdania, że w ostatnim czasie można mówić także o wyraźnym przesuwaniu się sympatii opinii publicznej w stronę Palestyńczyków. Ma to związek nie tylko z większą aktywnością obywateli Stanów Zjednoczonych o korzeniach muzułmańskich, którzy tak jak znane modelki Bella i Gigi Hadid rozpoczęli kampanię w mediach społecznościowych, oskarżając Izrael, iż jest państwem nowoczesnego apartheidu, w którym Palestyńczycy zostali zepchnięci do roli obywateli drugiej kategorii, ale generalnie z przesunięciem sympatii zdecydowanie na lewo. Lewicowi aktywiści i progresiści nadający dziś ton Partii Demokratycznej uważają, że walka o sprawiedliwość rasową i ekonomiczną niczym nie różni się od walki Palestyńczyków z opresyjnym państwem, jakim stał się współczesny Izrael - czytamy.
Publicysta stwierdza, że nasz kraj w zestawieniu z innymi sąsiadami zareagował dość w stonowany sposób. Polska, która uznawana była w przeszłości za jedno z najbardziej w Europie proizraelskich w swej polityce państw, a rządzona jest przez formację konserwatywną, zajęła obecnie stanowisko więcej niż wyważone. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w specjalnym lakonicznym oświadczeniu wezwało „wszystkie strony konfliktu” do powstrzymania przemocy, a ponadto potępiło „wszystkie działania, które doprowadziły do śmierci wielu cywilów” – pisze Budzisz.
Grzegorz Górny w artykule „Kto chce skłócić Warszawę z Budapesztem?” pisze, że politolog renomowanego amerykańskiego think tanku namawia władze Stanów Zjednoczonych, by wbiły klin między Polskę a Węgry i zastanawia się, kto zyskałby na takim scenariuszu? Cytuje słowa naukowca z USA, Dániela Hegedüsa, któremu nie podoba się polityka prowadzona przez Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbána.
„Dyplomacja USA powinna jasno zakomunikować Polsce, że sojusz strategiczny Warszawy z Budapesztem stwarza duże obciążenie dla dalszego pogłębiania współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa…”. Trudno nazwać tę propozycję inaczej niż ultimatum: albo Stany Zjednoczone (w domyśle bezpieczeństwo Polski), albo Węgry. W dalszej części swego wywodu autor proponuje, by Waszyngton wykorzystywał rozdźwięki w polskim obozie władzy, osłabiając Zbigniewa Ziobrę i wzmacniając Jarosława Gowina. Innymi słowy, Amerykanie powinni grać na osłabienie, a nawet rozbicie koalicji rządzącej w Polsce - czytamy.
W tygodniku także ciekawe komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Jerzego Jachowicza, Wojciecha Reszczyńskiego, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Katarzyny i Andrzeja Zybertowiczów.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 24 maja br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć: http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.