W tygodniku „Sieci”: Kto stoi za Hołownią
Podwójny noworoczny numer tygodnika „Sieci” zapowiada największe wydarzenie 2020 roku w Polsce – wybory prezydenckie w Polsce.
Dziennikarze tygodnika prezentują postać Szymona Hołowni - start telewizyjnego celebryty do walki o prezydencki fotel budzi wiele pytań i wątpliwości. Ujawniają, kto stoi za kandydaturą celebryty i przewidują, że w jego kampanii będzie mało autentyzmu, za to mnóstwo pieniędzy i badań sondażowych a celem operacji będzie wykreowanie nowej partii.
Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Kandydat z focusów” piszą o Szymonie Hołowni i jego ambicjach prezydenckich. Biorą pod lupę celebrytę: kto za nim stoi, jaki ma cel wystawienie jego kandydatury oraz jakie są szanse powodzenia jego kampanii.
Gdyby Hołownia zdobył poparcie 10–12 proc. wyborców, to byłby już kapitał, który szkoda byłoby zmarnować – piszą Pyza i Wikło. − Polityk SLD przypomina rok 2000 i dobry wynik w wyborach prezydenckich Andrzeja Olechowskiego, który wystartował wówczas jako kandydat niezależny i w pierwszej turze zajął drugie miejsce z poparciem 17,3 proc. wyborców (3 044 141 głosów). Drugiej tury nie było, przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim. Na fali wyniku Olechowskiego w styczniu 2001 r. powstała Platforma Obywatelska. – Istnieje wśród polityków skłonność, by powtarzać coś, co się już raz udało. Dlatego za tym planem może stać Donald Tusk. Tak podpowiadałaby logika, ale polityka nie zawsze jest logiczna – dodaje Rozenek. Rzeczywiście, światopoglądowo Hołownia pasowałby do „chadeckiego” ugrupowania, którego stworzenie coraz wyraźniej zapowiada były polski premier, a obecny szef Europejskiej Partii Ludowej (EPP).
Dziennikarze zauważają, że na dobrym wyniku Hołowni w pierwszej turze wyborów Donald Tusk mógłby zbudować nową partię, która doprowadziłaby do zniszczenia albo co najmniej zmarginalizowania Platformy Obywatelskiej. Na rzecz tej opcji przemawia grono osób, o których się plotkuje, że mają być blisko Hołowni. Donald Tusk, Jacek Cichocki, ks. Kazimierz Sowa, Roman Giertych. Łączą ich więzy towarzyskie (a w tym gronie są one raczej trwałe) i – delikatnie mówiąc – chłodny stosunek do Grzegorza Schetyny – zauważają Pyza i Wikło.
W rozmowie z Dorotą Łosiewicz („Peerelowskie dziedzictwo wciąż straszy”) wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego, Piotr Gliński komentuje przyznanie literackiej nagrody Oldze Tokarczuk oraz jej mowę noblowską.
− Ten Nobel to na pewno okazja do promocji polskiej kultury na świecie. […] Ale przeczytałem jej wykład noblowski. Można się zgodzić – przynajmniej częściowo – z zawartą w nim diagnozą stanu współczesnego świata. Problem w tym, że nie jest ona jakoś szczególnie oryginalna, choć pisana zgrabnym, ciekawym językiem. Ale proponowane środki zaradcze są albo niejasne, albo po prostu trochę naiwne. Bo jeśli antidotum ma być owa tytułowa czułość, to trudno nie zauważyć, że ponad dwa tysiące lat temu powstał znacznie szerszy i głębszy przekaz, który wciąż obowiązuje, a przejawia się w koncepcji miłości chrześcijańskiej. Istnieją środowiska – w Polsce nawet liczne – które tę spuściznę wciąż próbują realizować. Olga Tokarczuk obarcza winą za złe decyzje polityków i zauważa, że niszczy nas wszystkich chciwość i egoizm. Prawda, choć ta zbiorowa odpowiedzialność polityków to jednak zwykły, krzywdzący stereotyp. Nihil novi sub sole. Poza językiem. Język jest sprawny. Zygmunt Bauman także był zdolny językowo. Jego kariera opierała się na celnym nazywaniu zjawisk. Diagnoza rzeczywistości także była krytyczna. Ale promując np. relatywizm aksjologiczny, współtworzył problemy, które potem krytykował. Jako remedium proponował aktywność i budowę ruchów społecznych. Nic z tego nie wyszło, bo nie mogło, a problemy z kryzysem kultury globalnej, jak były, tak są. Pogłębiają się. Na nie zaś remedium mają być dziś bliżej niekreślone emocjonalne zrywy. Niestety, to może prowadzić tylko do utopii. A nawet wprost do dyktatury politpoprawności. Proponowana niekiedy „emocjonalna etyka” nigdy nie zastąpi mądrej aksjologii i moralności. To groźna ułuda – wskazuje wicepremier.
Dr Jarosław Szarek, prezes Instytutu Pamięci Narodowej w rozmowie z Michałem Karnowskim („Polskość wciąż jest atrakcyjna”) analizuje ostatnie wypowiedzi osób ze świata polityki, które sugerowały, że wojska radzieckie pokonując niemieckich faszystów dały Polsce wolność. Szef IPN ma świadomość, że takie zdania będą się nadal pojawiać, ale nie mają one wiele wspólnego z prawdą. Przypomina, że wkraczający do Polski Rosjanie przynieśli ucisk i przyczynili się do licznych zbrodni.
− Kolejne zniewolenie. Jak ono wyglądało możemy zobaczyć w setkach miejsc kaźni, w których mordowano polskich patriotów, często bohaterów walki z Niemcami. I przeważnie działo się to w tych samych miejscach, które właśnie opuścili kaci niemieccy. Armia sowiecka była narzędziem w rękach Stalina, przychodziła po to, by odebrać Polsce niepodległość, a na jej gruzach zainstalować komunistyczne rządy – mówi dr. Szarek.
Wybitnym świadectwem tego czym były mroczne lata PRL jest także literatura. Jarosław Szarek przytoczył poezję Kazimierza Wierzyńskiego, opisującą mordowanie polskich patriotów przez komunistów. IPN zamierza wydać omówienie jego wierszy, aby również na kanwie kultury przypominać o tamtych strasznych wydarzeniach. Ogromnie ważnym projektem, który także dba o prawdę historyczną jest Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych.
W artykule „Wariant izraelski” Marek Budzisz opisuje sytuację międzynarodową Ukrainy, która poprzez bezpośredni konflikt z Rosją oraz odbudowę gospodarki znalazła się w trudnym położeniu. Dziennikarz podkreśla, że ukraiński przywódca stanął przed bardzo trudnym zadaniem podczas negocjacji w Paryżu. Opozycja liczyła na potknięcie Zełeńskiego. Obawiali się oni, że młody i niedoświadczony ukraiński prezydent, naciskany przez tandem prezydenta Francji i kanclerz Niemiec, chcących porozumienia z Moskwą, ustąpi pod ich presją i przekroczy „czerwone linie”, za którymi rozciąga się przestrzeń zdrady ukraińskiego interesu narodowego. Zdaniem Budzisza młody polityk poradził sobie jednak nad wyraz dobrze. Za największy sukces ukraińskiej dyplomacji uznać trzeba nie to, co zapisano w porozumieniu kończącym spotkanie, choć nie można lekceważyć wymiany jeńców, trwałego zawieszenia ognia czy rozdziału walczących stron w trzech kolejnych punktach, ale deklarację niemieckiej kanclerz, która powiedziała, że „porozumienia mińskie nie są wykute z kamienia”. To jest obecnie istota sporu między Rosja a Ukrainą i oto w istocie toczy się gra.
Ustalenia szczytu normandzkiego były bardzo nie po drodze Rosji i Putinowi. Przywódca rosyjski pieklił się, że naruszenie porozumień mińskich może doprowadzić do „utraty wszystkiego”. Zaliczył też dyplomatyczną wpadkę. Powiedział, że przekazanie Kijowowi granicy może doprowadzić „do drugiej Srebrenicy”, zapominając przy tym, że masakry w bośniackiej miejscowości dokonali ówcześni sojusznicy Moskwy, których zresztą Kreml nadal wspiera. Pozostali rosyjscy oficjeli również nie byli zadowoleni z ustaleń we Francji. Rzecznik Kremla Pieskow powiedział mediom, że „nie osiągnięto historycznego porozumienia”, wiceminister spraw zagranicznych Andriej Rudenko ujawnił, że „momentami rozmowy były bardzo nerwowe, a uczestnicy podnosili głos”. Potwierdził to również prezydent Ukrainy.
W tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Katarzyny Zybertowicz, Jerzego Jachowicza, Wiktora Świetlika, Aleksandra Nalaskowskiego, Witolda Gadowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Aliny Czerniakowskiej, Krzysztofa Feusette, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego czy Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 30 grudnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl