W nowym "Sieci": Czy Putin uderzy atomem?
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” Jan Rokita przedstawia scenariusze możliwych decyzji i działań podejmowanych przez Putina. Cały świat pyta, czy sfrustrowana porażkami Rosja, użyje broni nuklearnej. I co zrobić, by ją powstrzymać. Jakub Augustyn Maciejewski w poruszającej relacji z frontu w Donbasie, opisuje jak wygląda codzienne życie Ukraińców. W tygodniku także wywiad z wicemarszałkiem Sejmu, Ryszardem Terleckim, w którym polityk komentuje kwestię przyszłych wyborów oraz relacji z obecnymi koalicjantami.
Dwa lata temu Rosja przyjęła dokument „Zasady polityki państwowej Federacji Rosyjskiej w sferze odstraszania nuklearnego”, w myśl którego w razie wybuchu wojny Moskwa użycie broni jądrowej traktuje nie jako zwiastun armagedonu, którego za wszelką cenę należy uniknąć, ale raczej jako standardowy środek zarządzania konfliktem zbrojnym. Rodzi to zatem przypuszczenia, że wykorzystanie na Ukrainie wszelkich dostępnych środków do neutralizacji wroga jest bardzo prawdopodobne. Europie jednak w dalszym ciągu trudno jest w to uwierzyć.
W zachodniej Europie o możliwości użycia broni jądrowej przez Rosję dyskutuje się co prawda cały czas, ale (przyznać trzeba) jest to dyskusja dość jałowa, jako że argument ów używany jest jako straszak ze strony tych, którzy woleliby widzieć szybką i miękką kapitulację Kijowa. Tak jak np. ostatnio liczni niemieccy pisarze i intelektualiści, grożący własnemu kanclerzowi, iż to on poniesie moralną winę za wojnę jądrową, jeśli zamiast skłonić Zełenskiego do kapitulacji, będzie dostarczać mu niemiecką broń. Użycie broni atomowej przeciw Ukrainie uznał ostatnio za „rzecz w obszarze możliwości” sekretarz generalny ONZ António Guterres, zazwyczaj powściągliwy w stawianiu radykalnych hipotez. Podobnie jak prezydent Zełenski, który nie kryje, iż taki wariant zdarzeń bierze bardzo serio pod uwagę – pisze Jan Rokita.
Zakładając na poważnie, że konflikt zbrojny na Ukrainie może zakończyć się użyciem broni masowego rażenia, należy zdać sobie sprawę z tego, jakimi możliwościami Rosja faktycznie dysponuje, o czym przeczytamy w artykule.
Rosja posiada ok. 2 tys. taktycznych pocisków jądrowych, czyli takich, które można uznać za względnie mało szkodliwe. Przenoszone są głównie przez rakiety typu Kalibr, instalowane na okrętach i łodziach podwodnych i wtedy mogą razić na odległość 2,5 tys. km, albo przez znane dobrze z polskiego pogranicza Iskandery, lokowane na samochodach, ale o zasięgu tylko ok. 500 km. Wiadomo, że jedne i drugie stoją albo pływają wokół Ukrainy, po to by teraz każdego dnia niszczyć kilkadziesiąt obiektów ukraińskiej infrastruktury. Traktowane są oczywiście jako część konwencjonalnej, a nie nuklearnej siły wojskowej. Z informacji dostępnych w domenie publicznej wynika, że żadna z nich nie jest ponoć do dziś dnia uzbrojona w głowicę atomową, gdyż te, choć Putin zrobił spektakl ze „stanem gotowości” sił jądrowych, nadal spokojnie spoczywają zamknięte w silosach. Podobno wywiad amerykański ma pełną zdolność monitorowania wszystkiego, co się dzieje wokół tych silosów. Na razie tylko telewizja Rossija 1 domaga się ich natychmiastowego otwarcia i zapewne nie czyni tego wyłącznie na własną rękę – podsumowuje Rokita.
Korespondent tygodnika „Sieci”, Jakub Augustyn Maciejewski opisuje swoją podróż do Lisiczańska i Siewierodoniecka: W tym pierwszym zatrzymujemy się na łączenie na żywo z telewizją wPolsce.pl, gdzie Komandir opowiada, że cała ta rosyjska potęga to jest na papierze, a nie w polu. Naszym widzom pokazujemy zniszczone, opustoszałe miasto. […] wymarłe blokowiska naznaczone pożarami i zniszczeniem. Autor podkreśla: Uspokoić nastrojów nie pomagają ciągłe eksplozje w oddali, widoczne wokoło ruiny i smutne twarze nielicznych cywilów. Jedziemy dalej do Siewierodoniecka. Komandir każe mieć oczy dookoła głowy, bo miasto jest permanentnie ostrzeliwane od 70 dni […]. Robimy zdjęcia drodze podziurawionej od bomb i rakiecie kasetowej, która wbiła się w asfalt i rozrzuciła ładunki zabijające ludzi […]. Oglądamy się za siebie, czy nic na nas nie leci. Ale jeśli myślicie, że ta czujność wystarczy do uniknięcia niebezpieczeństwa, to jeszcze nic nie wiecie o Donbasie.
Maciejewski opowiada także, jak starają się przetrwać cywile: Talan każe mi przyjrzeć się polu i młodemu kombajniście. […] pokazuje palcem na wzrastającą pszenicę i mówi: – Zobacz! Widzisz tę pałkę wbitą w ziemię? Rosjanie rozrzucili tu miny […]. Ale ten chłopak chce pracować. Wbiliśmy mu pałki, by oznaczyć, gdzie leży mina i on tak jeździ kombajnem, by nie spowodować eksplozji […]. co ma robić? Ukraina żyje przemysłem i rolnictwem, kopalnie i zakłady zniszczono, ale ziemi nie zniszczą! Pole się samo nie obsieje. Nikita wsiada na kombajn, chwyta kierownicę i z dokładnością zegarmistrza objeżdża obsianą pszenicą ziemię. W Donbasie nie masz nawet zwykłego rolnika, bo praca w polu wymaga ostrożności i cholernej odwagi.
Prof. Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwościw rozmowie z Jackiem Karnowskim stwierdza: Klub Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo zmęczony podjazdową wojną wewnętrzną. Chodzi tu zarówno o relacje z Solidarną Polską, jak i z drobnymi grupami postgowinowskimi. Coraz częściej słyszę opinie posłów: „Nie ma innego wyjścia, trzeba iść na wybory”. Mówią tak, bo to nie jest tylko problem większości sejmowej, ale i tego, co się dzieje na dole. (...) W Prawie i Sprawiedliwości zwycięża przekonanie, że trzeba „odstrzelić” tych, którzy są nielojalni, którzy psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się.
Marszałek Terlecki precyzuje też dlaczego trzeba odłożyć spory na bok i skupić się na sprawach najważniejszych. Małe grupy mogą być niesłychanie radykalne, ale to my dźwigamy odpowiedzialność za całość spraw, za kraj. Musimy rozwijać Polskę i wygrać wybory, bo jeśli nie wygramy, to nasze państwo czeka katastrofa. Wciąż pytamy naszych koalicjantów: „Czy macie świadomość, co czeka Polskę, jeśli do władzy dojdzie totalna opozycja? Czy wiecie, jaka będzie cena tego sobiepaństwa?” – wylicza Terlecki. Profesor wykluczył także zmianę ordynacji wyborczej w następnych wyborach. Jego zdaniem prezydent odmawia „dłubania” przy prawie wyborczym, więc pewnie pójdziemy do wyborów według dotychczasowych reguł. Myśleliśmy o tym, ale zabrakło siły.
W tygodniku przeczytać można również komentarze do bieżących wydarzeń pióra Bronisława Wildsteina, Jana Pietrzaka, Doroty Łosiewicz czy Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.