W normalnym kraju afera Kwiatkowski - Bury zmiotła by rząd
Dla premier Kopacz przestępcze standardy prezesa NIK są mało znaczącym uchybieniem. Dla pana Piechocińskiego, wiadomo, nepotyzm jest podwaliną programu jego partii.
Bagno na forum publicznym do jakiego doprowadziła nas koalicja PO – PSL, powoduje, że niegodziwość polegająca ustawianiu konkursów na stanowiska przez prezesa NIK, naznaczonego przez PO, ręka w rękę z przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL, to wydarzenie na wzruszenie ramion dla przewodniczących tych de facto przestępczych organizacji. W zalewie afer, „taśm”, zegarków, kolesiostwa, psiapsiókowstwa i cynicznej arogancji, wstawianie „swojego” na stołek, to po pierwsze dla nich norma, a po drugie nic wielkiego.
Pani premier Kopacz skomentowała sprawę z kwaśnym uśmiechem: „Ja cały czas wierzę w instytucję państwa, wierzę, że ta przykra dla nas rzecz skończy się wyjaśnieniem”.
W PSL panują niezwykle wysokie wymagania moralno – etyczne i zgodnie z nimi Janusz Piechociński oświadczył: „Nigdy nie dołączamy do tych, którzy z łatwością „huzia na Józia” rzucają się na każdego, który został pomówiony. Pierwszy krok należy przede wszystkim do Jana Burego, czekamy na jego decyzję”. Jan Bury będzie sędzią we własnej sprawie. Dostał tydzień na złożenie wyjaśnień i zrzeczenie się immunitetu.
To jakieś kuriozum! Co tu wyjaśniać? Jeśli Prokuratura przedstawia konkretne zarzuty politykom pełniącym ważne funkcji, to musi mieć niezbite dowody. Chyba co do tego nie ma wątpliwości.
W tej sytuacji beztroska reakcja pani premier i pana wicepremiera przeraża. Najwyraźniej Polską już nikt nie rządzi. Trwa mordercza walka pomiędzy koteriami z wykorzystaniem najważniejszych organów państwa. Trwa demontaż struktur odpowiadających za bezpieczeństwo i praworządność, a pani premier jeździ bez sensu Pendolino i bełkocze na konferencjach prasowych, a przewodniczący Piechociński błaznuje, odstawiając Katona.
Jedyną adekwatną reakcją, gdy Prokuratura oskarża prezesa NIK i przewodniczącego klubu parlamentarnego PSL, powinno być podanie się do dymisji rządu. Tak by było w kraju, gdzie politycy mają krztynę sumienia.
U nas będzie lawirowanie, rozgrywanie, pomniejszanie zdarzenia, przypominanie targów o stanowiska Adama Lipińskiego (PiS) z Renatą Beger, a w Prokuraturze sprawa ugrzęźnie, jak to znamy z praktyki.
Z drugiej strony, czego można oczekiwać od osoby wywindowanej na premiera Polski w wyniku afery, po której jej poprzednik szantażowany „taśmami prawdy”, nagrywany jak się ostatnio okazało w rządowej willi na ulicy Parkowej, ewakuował się na z góry upatrzone brukselskie pozycje, a mówiąc dosadniej zwiał jak tchórz. Dla niej przeprowadzanie lipnych konkursów na stanowiska w państwowej instytucji, do tego mającej pilnować w tymże państwie porządku, jest „przykrą rzeczą wymagającą wyjaśnienia”.
W przypadku naszej klasy, bez klasy rządzącej, wyraźnie potrzebny jest spawacz, jak to się kiedyś mówiło, żeby odspawać, za przeproszeniem, ryj od koryta. Polskę im trzeba wyrwać, po dobroci nie oddadzą.
Z pewnością część tych kreaturek przemknie się do nowego parlamentu. Będą nadal pasożytować na koszt społeczeństwa i buczeć jak usłyszą o niedojadających dzieciach.
Miejmy jednak nadzieję, że przyjdzie dzień, kiedy dostaną sowitą zapłatę za szkody jakich doznał „ten kraj” z powodu ich rozpasanej prywaty. Pokolenia musiały chodzić do powstań, lub chwytać za broń, by odzyskać Ojczyznę, a my mamy szansę zrobić to przy urnie.
Głupio się nie wywiązać. Tym bardziej, że raz się ostatnio udało.
Ryszard Makowski