Trzeba zakończyć kryzys wokół Trybunału
Marcin Fijołek pyta na naszym portalu „czy leci z nami pilot”. Pytanie jest bardzo zasadne, choć pewnie twardogłowych wyznawców prezesa Kaczyńskiego z naszego forum oburzyło. Mój kolega w swoim przenikliwym i świetnym tekście napisał w zasadzie wszystko, co również od kilkunastu dni mnie trapi w kwestii wojny o Trybunał. Chciałbym więc spojrzeć na kryzys, jaki mamy w Polsce z trochę innej strony.
Nie chodzi wcale o to, że uważam, iż rząd Beaty Szydło niepotrzebnie w spór z Trybunałem wszedł. Nawet Komisja Wenecka, którą notabene doskonale scharakteryzował Bronisław Wildstein we wSieci, wytknęła, że konstytucję złamał też poprzedni rząd PO. Uważam jednak, że trzeba było go wcześniej zgnieść w zarodku, na co była szansa w styczniowej inicjatywie prezydenta Dudy.
Nie wchodząc w istotę sporu, trudno nie zauważyć, że wojna ta może, nie musi, ale może pogrzebać szansę na budowę prawdziwej IV RP. Czy naprawdę warto ryzykować tyle dla wojny z Trybunałem, którego kilku członków i tak Sejm w tym roku wymienia? Znaleźliśmy się w sytuacji patowej. Żądna politycznej krwi opozycja odrzuca wszystkie możliwości kompromisu, co oczywiście jest logiczne z jej puntu widzenia. Wycofanie się z ustawy o Trybunale rządu Szydło będzie oznaczało przyznanie się do kolosalnej porażki politycznej i wystawi na strzał prezydenta RP, jako tego, który złamał konstytucje. Jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji jest zmiana konstytucji, o czym mówi trzeźwo nie tylko Kukiz15, ale już nawet tak radykalnie atakujący rząd prof. Andrzej Zoll.
Wiem, że radykalni zwolennicy PiS nawołują, by nie cofać się o krok. Jednak nawet oni nie mogą przemilczeć faktu, że rząd strzelił sobie nawet nie w stopę, ale w bebechy, prosząc o opinię Komisję Wenecką. Opinię, do której teraz nie chce się dostosować. Ta krótkowzroczność pokazuje, że rząd nie ma jasnej strategii prowadzenia walki z jawnie politycznymi działaniami prof. Rzeplińskiego, wspieranego przez pragnącymi przejęcia władzy obrońcami status quo III RP.
Piotr Skwieciński znakomicie wyłożył we wSieci jakie problemy mogą czekać rząd jeżeli kryzys z Trybunałem będzie dalej trwał. Nie chodzi o reakcje lewicy i liberałów w Unii, którzy poza pokrzykiwaniem nie zaszkodzą Polsce, ale ostateczną decyzję inwestorów. Brak jasnego Monteskiuszowego trójpodziału władzy powoduje, że kraj ma wizerunek niestabilnego. A to jest najgorsza wiadomość dla międzynarodowej finansjery, która oczywiście nie ma oporów by robić interesy nawet z dyktaturami. Dyktatury muszą być jednak przewidywalne! Obniżka ratingów ( jasne, że organizacje ratingowe manipulują, ale nie zmienia to faktu, że mają wpływ na ekonomię) ostatecznie odbije się na portfelach zwykłych Polaków.
Dalsza wojna o Trybunał przeniesie się niewątpliwie na ulicę, co już zapowiada Grzegorz Schetyna, bratający się z KOD. Można było do tej pory dworować sobie z inicjatywy prowadzonej przez Kijowskiego, na której w pierwszym rzędzie widać było głównie starszych ludzi z palikotową nienawiścią w oczach. Na ulicę wyszli jednak młodzi działacze Razem. Do tego dochodzi wsparty zapewne przez wpływowych kolegów z zagranicy Ryszard Petru.
Wszyscy oni idą na czołowe stracie i pewnie marzą tylko o tym, by doszło do szamotaniny z policją. Brakuje im obrazku, gdy przeciwko oddziałom prewencji staje „prześladowany” noblista Lech Wałęsa. Wystarczy prześledzić ich upajanie się, notabene zupełnie niepotrzebnymi, ostrymi słowami na Jarosława Kaczyńskiego i prezydenta Andrzeja Dudy. Opozycja naprawdę chcę mieć przed sobą walczący PiS.
Dolewanie przez obóz rządowy oliwy do ognia, który już rozgrzał do białości nastroje w Polsce służy dziś opozycji, która szykuje się do wiosennych manifestacji ulicznych. Można jednak wybić opozycji narzędzia z rąk. Oczywiście, że opozycja znajdzie kolejne powody do wyjścia na ulicę. Żaden z tych powodów nie będzie jednak na tyle racjonalny, by skupić wokół siebie dziesiątki tysięcy ludzi.Czekanie do grudniowego zakończenia kadencji przez prof. Rzeplińskiego może być wyniszczające dla kraju i potrzebnych reform PiS. Nikt dziś nie mówi choćby o ambitnym planie gospodarczym ministra Morawieckiego i realnych działaniach na rzecz poprawy bytu Polaków. Wszyscy skupiają się na jałowej awanturze. Nie zapominajmy w końcu dzięki czemu PiS i Andrzej Duda odsunęli od władzy szkodników z PO. Stało się to tylko dzięki spokojowi. Fakt, że PiS wciąż ma wysokie sondaże nie powinien usypiać jego władz. Zachłyśnięcie się Polaków 500 zł w kieszeniach przeminie jak zewnętrzne czynniki realnie wpłyną na ich materialną pozycję.
W ostatnich dniach odświeżam sobie najważniejszych konserwatywnych myślicieli, którzy ukształtowali mój światopogląd. W ręce wpadł mi jego znakomity esej „Demokracja-opium dla ludu?” Erika von Kuehnelta-Leddihna, w której wielki austriacki myśliciel zdiagnozował niebezpieczeństwa partyjnych wojen w demokracji.
Ideologiczne przepaści mogą być tak głębokie, a fronty w parlamencie tak grząskie, że dochodzi do wojny domowej. Clausewitz powiedział, że wojny to jedynie kontynuacja dyplomacji, tyle, że innymi środkami. Są narody żyjące we wrogich kompromisom kręgach kulturowych, dla których zgodnie ze twierdzeniem Clausewitza, wojny domowe to nic innego jak kontynuacja parlamentaryzmu innymi metodami. (…) Bardzo silna jest ambiwalentna ludzka tęsknota za przyjemnym poczuciem wspólnoty między tak samo myślącymi, czującymi i ukształtowanymi przez podświadome pragnienie posiadania jednoczących wrogów, którzy jeszcze skuteczniej spajają „hordę”.
Oby kontynuacją parlamentarnego kryzysu wokół Trybunału nie była ulica z marszami opozycji, mającej naprzeciwko siebie marze organizowane przez PiS. O ile w Parlamencie można jeszcze panować nad nastrojami, nie trudno o prowokatorów na ulicy. Szczególnie takich, którzy pod swoim nazwiskiem i zdjęciem piszą na portalach społecznościowych, że życzą prezydentowiRP śmierci. Lepiej by teoria Clausewitza nie miała może zastosowania w dzisiejszej Polske. Kto okaże się mężem stanu wygaszającym niszczący państwo konflikt?
Łukasz Adamski