Teoria ewolucji a katolicyzm
Polecamy rozmowę tygodnika „wSieci” z prof. Michałem Ginterem.
Wród paleontologów i biologów jest nas naprawdę wielu. Bez problemu łączymy teorię ewolucji z naszą wiarą. Więcej nawet – sądzimy, że dopiero te dwie rzeczy razem stanowią pełny i spójny obraz świata - z paleontologiem, prof. Michałem Ginterem rozmawia Łukasz Warzecha.
wSieci: Na określenie teorii ewolucji używa się dziś pojęcia „neodarwinizm”. Czym on się różni od „zwykłego” darwinizmu?
Od określenia „neodarwinizm” wolę określenie „syntetyczna teoria ewolucji”. Darwin nie wiedział, w jaki sposób następuje przekazywanie cech z pokolenia na pokolenie. Zbadał to Georg Mendel w XIX w. Potem było odkrycie DNA i dopiero połączenie tych odkryć w całość dało syntetyczną teorię ewolucji, która dziś jest uważana przez większość przyrodnikow za rodzaj paradygmatu.
Wciąż jednak mówimy o „teorii ewolucji”. Skoro „teoria”, to nie pewnik. Chyba że „teoria” w języku naukowym oznacza coś innego niż w języku potocznym.
Prof. Michał Ginter: Trochę tak. Dla naukowca teoria to zestaw twierdzeń, z których jedne mogą być słabiej, inne mocniej udowodnione, ale tworzą pewien ogólny schemat myślenia. Ja rozróżniłbym raczej teorię i hipotezę. Teorię uważamy za twierdzenie zakorzenione w doświadczeniach. Jan Paweł II w 1996 r. powiedział w swoim przesłaniu do Papieskiej Akademii Nauk: „Nowe zdobycze nauki każą nam uznać, że teoria ewolucji jest czymś więcej niż hipotezą”. Te słowa wzbudziły wówczas emocje.
Mamy więc przejście od hipotezy do pełnoprawnej teorii także z punktuwidzenia głowy Kościoła. Czyli dokonuje się coś podobnego jak w przypadku teorii heliocentrycznej, za którą jednak Galileusz stanął przed sądem inkwizycji i został skazany.
Kościół lepiej odnosi się do teorii niż do wstępnej hipotezy, stąd pojawił się problem z Galileuszem. Galileusz chciał pójść za daleko, głosząc teorię heliocentryczną jako dobrze udokumentowaną.
Jako alternatywa dla neodarwinizmu popularny staje się w ostatnich latach tzw. inteligentny projekt. Zwolennicy tego poglądu sądzą, że drobne zmiany mogły się dokonywać w drodze ewolucji takiej, jak ją opisywał Darwin, ale ewolucja nie mogła doprowadzić do wyłonienia się całkiem nowych gatunków, w szczególności człowieka. Tu konieczny miał być jakiś inteligentny projektant.
Używa się raczej określenia „ruch inteligentnego projektu” niż „teoria”. W 2000 r. katolicki magazyn „First Things” napisał, że zwolennicy inteligentnego projektu powstrzymują się od sformułowania jednolitej teorii. Wolą raczej wyszukiwać słabe punkty teorii ewolucji, nie tworząc pozytywnej propozycji. Do dziś w tej sprawie nic się nie zmieniło. Tymczasem jeśli chce się jedną teorię zastąpić drugą, powinno to nastąpić na podobnej zasadzie jak zgłoszenie konstruktywnego wotum nieufności w Sejmie. Nie powinno się obalać jednej teorii, nie proponując innych wyjaśnień.
CAŁA ROZMOWA w tygodniku „wSieci”. Polecamy także w wersji e-wydania