Teatrzyk „Przegniły Batonik”
Miejsce: droga krajowa nr 10 w okolicach Lipna. Ruch niewielki. W krzakach Błaszczak, Mularczyk i Bublewicz. Obok Reporter, kamera.
Występują:
Reporter TV
Mariusz Błaszczak – PiS
Arkadiusz Mularczyk – Solidarna Polska
Beata Bublewicz – PO
Kierowca
Reporter (do kamery): Politycy są bardzo zaniepokojeni plagą pijanych kierowców. Każda siła polityczna ma swoje pomysły na rozwiązanie problemu. Aby przetestować je w praktyce, dziś politycy postanowili pilnować bezpieczeństwa na jednej z dróg krajowych w ramach tego… no… obywatelskiego patrolu. Do krzaków, gdzie stoją politycy, zbliża się toyota yaris. Jedzie wolno i trochę zygzakiem.
Błaszczak: Ha! Mamy go!
Bublewicz (bardzo podekscytowana): Bandyta!
Mularczyk: Jaki tam bandyta? Morderca po prostu!
Bublewicz (z wahaniem): No, ale jeszcze nikogo nie zabił…
Mularczyk (zdecydowanie): Ale na pewno zabije. To znaczy teraz już nie zabije, bo my go…
Wybiega na drogę. Samochód jedzie wprost na niego, wolno. Mularczyk bohatersko rzuca się na maskę, Bublewicz czepia się tylnego zderzaka, Błaszczak z zadziwiającą sprawnością wdziera się do środka przez prawe drzwi i dokonuje zatrzymania.
Mularczyk (wywlekając Kierowcę): Zbrodniarz! (kopie kierowcę w krocze)Bublewicz: I złodziej! Bo każdy pijak to złodziej!
Kierowca bełkocze niezrozumiale, po czym pada na jezdnię nieprzytomny.
Bublewicz: To na początek przepadek auta.
Błaszczak: Auta i całego majątku.
Mularczyk: Auta i majątku całej rodziny, do teściów włącznie, pięć pokoleń wstecz i w przód. (kopie leżącego Kierowcę)
Bublewicz: No i oczywiście rok bezwzględnego pozbawienia wolności.
Błaszczak (śmiejąc się): Rok? Ale z was cieniasy? Dziesięć lat!
Mularczyk: Dziesięć? Dla mordercy?! Dożywocie!
Błaszczak (zapalając się): Takiś mocny? To czekaj…
Błaszczak przynosi z krzaków elegancką maczetę made in China.
Błaszczak: I od razu obcinamy lewą rękę, żeby więcej nie mógł prowadzić.
Mularczyk także udaje się w krzaki po czym z trudem przywleka stamtąd oryginalną „dziewicę norymberską” made in Malaysia.
Mularczyk (tryumfalnie): No i co, mięczaku?
Kurtyna zapada na czas jakiś, potrzebny do należytego ukarania Kierowcy, aby oszczędzić PT Widzom krwawych scen. Gdy ponownie się podnosi, wszystkich troje polityków ciężko dyszy. Błaszczak trzyma w ręku okrwawioną maczetę, a z „dziewicy” sączy się posoka. Bublewicz schyla się i podnosi z ziemi plik dokumentów.
Bublewicz: O, są jego papiery. Tu jest jakieś zaświadczenie… Wiecie co… Facet miał cukrzycę. Tu jest napisane, że może mieć stany nagłego przyśnięcia i żeby mu wtedy pomóc…
Mularczyk (powątpiewająco): Na, ale przecież pić czasem też mógł, co nie?
Wszyscy troje odchodzą, pogwizdując. Kurtyna litościwie i tym razem ostatecznie zapada.
Łukasz Warzecha