Taśmy Kwiatkowskiego – komu zależało na pogrążeniu szefa NIK?
Za sprawą ujawnionych przez TV Republika nagrań z restauracji Sowa & Przyjaciele z udziałem Krzysztofa Kwiatkowskiego - wali się mit niezależnego państwowca, który latami budował Krzysztof Kwiatkowski. Nie bez wpadek, ale przecież skutecznie. Wielu wierzyło, że szef NIK jest politykiem jakościowo różnym od większości swoich partyjnych kolegów – pisze Łukasz Warzecha na łamach nowego wydania tygodnika „wSieci”.
- Skoro powołanie na szefa tej czy innej delegatury NIK określonej osoby – jak w przypadku umowy Kwiatkowskiego z Burym – było aż tak istotne, że prezes Izby naginał w tym celu procedury konkursowe, to przecież nie chodziło tylko o ciepłą posadę, lecz o wpływanie na działalność instytucji– pisze Warzecha.- Kwiatkowski nigdy nie porywał tłumów. Nie odznaczał się charyzmą. To nie ten typ. Uprzejmy, miły, uśmiechnięty, ale też utemperowany, mówiący charakterystycznym dla prawników sztywnym żargonem. […] Kwiatkowski – świadomie czy nie – nigdy nie wpisał się w agresywną wymianę ciosów między PiS a Platformą. Zachowywał tu jak najdalej idącą wstrzemięźliwość, przypominając pod tym względem postaci takie jak jego następca na stanowisku ministra sprawiedliwości Jarosław Gowin czy obecny wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak.
Łukasz Warzecha pisze, raporty ogłaszane przez NIK za prezesury Kwiatkowskiego mogą się wydawać odpolitycznione, a nawet stanowić paliwo dla opozycji w punktowaniu rządu w jego najbardziej czułych miejscach. - Sam Kwiatkowski, komentując w mediach przeprowadzane przez NIK kontrole dotyczące spektakularnych aspektów polityki rządu, zachowywał zawsze daleko idącą wstrzemięźliwość w formułowaniu wniosków dotyczących odpowiedzialności konkretnych osób. […] Tym bardziej zatem zaskakują ujawnione nagrania dotyczące prawdopodobnego ustawiania konkursów na ważne stanowiska w Izbie – zauważa autor tekstu. Zaskakująca jest też nieostrożność Kwiatkowskiego znanego z niezwykłej zapobiegliwości. Najbardziej jednak zadziwiają jego układy z politykiem najszkodliwszej bodaj polskiej partii, mającym opinię najgorszego kombinatora — z Janem Burym.
Łukasz Warzecha zastanawia się więc: - dlaczego nagrania ujrzały światło dzienne właśnie teraz. Ktokolwiek zdecydował o ich przekazaniu mediom w tym momencie, musiał rozumieć konsekwencje.
- Od sytuacji, w której Kwiatkowski jest dzisiaj, do jego ewentualnego odwołania wbrew jego woli droga daleka. Chyba że prezes sam zrzeknie się stanowiska. I być może o to tu chodzi. Bardzo bowiem prawdopodobne, że właściciel nagrań za główny cel miał zaszkodzenie Kwiatkowskiemu. I to mu się udało. Spośród wszystkich publicznych instytucji za rządów PO jeszcze tylko właśnie NIK, IPN i może w szczątkowym stopniu CBA zdołały zachować wizerunek struktur względnie samodzielnych oraz rzetelnych. W przypadku Najwyższej Izby Kontroli został on teraz mocno naruszony.
Więcej na temat taśm prezesa NIK w najnowszym numerze największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „wSieci”, w sprzedaży od 7 września br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.