Szwadrony Śmierci, czyli „Dzień kozła” po ukraińsku
Kiedy Wiktor Janukowycz został prezydentem Ukrainy, Julia Tymoszenko, która przebywała jeszcze na wolności, podarowała mu jako prezent powieść peruwiańskiego pisarza, laureata literackiej Nagrody Nobla, Mario Vargasa Llosy pt. „Święto kozła”.
Bohaterem utworu jest latynoamerykański dyktator, generalissimus Dominikany Rafael Leonidas Trujillo, sprawujący swe rządy przy pomocy terroru i zwalczający swych przeciwników przez nasyłanie na nich Szwadronów Śmierci.
Dziś o działalności na Ukrainie „szwadronów śmierci” na wzór południowoamerykański mówi wiele osób, m.in. liderzy opozycji Witalij Kliczko i Arsenij Jaceniuk, pisarz Jurij Andruchowycz czy ekspert wojskowy Ołeksij Arestowicz. W ostatnich dniach są bowiem porywani, torturowani, a nawet skrytobójczo mordowani działacze Majdanu. Publicyści nad Dnieprem nie mają wątpliwości, że nieznani sprawcy, którzy dokonują owych czynów, nie są zwykłymi bandytami, jak owi „tituszkowie”, którym płaci się po 200 hrywien za podpalanie samochodów czy niszczenie mienia publicznego, lecz „prawdziwymi profesjonalistami, którzy przeszli przez szkołę sadyzmu”.
Jak pisze ukraiński publicysta Witalij Portnikow:
„Kiedyś ironiczny podarunek Tymoszenko wydawał się wielu ludziom groteską, pragnieniem mocniejszego dopieczenia zwycięskiemu przeciwnikowi – przecież powieść Llosy nosiła tytuł 'Święto kozła'. W rzeczywistości jednak prezent okazał się nie zniesławieniem, lecz proroctwem – teraz i my żyjemy w Ciudad Trujillo.”
Grzegorz Górny