Świąteczne wspomnienia Jacka i Michała Karnowskich



Wigilia to więc oczywiście ryba (obowiązkowo smażony karp), kompot z suszu, groch z kapustą. Jakoś tak się utarło, że nie ma pierogów ani barszczu.
Żadna z tradycyjnych potraw nie była jednak królową świątecznego stołu. Królowa była jedna: pachnąca wędzonka, osobiście przygotowywana przez rodziców, na którą czekało się tygodniami i która uroczyście wkraczała na stół w pierwszy dzień świąt, by pozostać aż do wyczerpania zapasów w spiżarni. Najpierw znikały cienkie polędwiczki, później szynki, w dalszej kolejności balerony, a na końcu boczek. Należy zaznaczyć, że podział ról przy wędzeniu był jasno określony: mama peklowała mięso, a tata je wędził - pozostałe przepisy i wspomnienia naszych autorów znajdziecie w świątecznym dodatku W Sieci.