Spokój po 44 miesiącach
44 miesiące. I poczucie spokoju. Może to wydać się absurdalne, albo nawet oburzające, ale słowem, które przychodzi na myśl w 44 miesiące od katastrofy smoleńskiej jest właśnie spokój.
Jak to? Nie złość? Załamanie? Bezradność? Nie – właśnie spokój.
Przede wszystkim o to, że jesteśmy na dobrej drodze do oczyszczenia z brudu trzyipółletniego taplania się w błocie kłamstw, pozorów, manipulacji.
O to, że dużo gorzej już być nie może.
Cóż więcej mogą zrobić? Mocniej wyszydzić? Bardziej zbezcześcić pamięć o ofiarach? O co jeszcze je oskarżyć? Znów upokorzyć rodziny? Wyrzucić z pracy kolejnych niewygodnych naukowców, dziennikarzy? Skłócić? Zakłamać? Umorzyć kolejne śledztwo i zakpić ze zdrowego rozsądku? To wszystko już znamy. Większość granic została przekroczona. A przetrwaliśmy.
Dalej – choć trudno jeszcze dokładnie przewidzieć, kiedy – może być tylko lepiej, prościej, czyściej i prawdziwiej.
Potrzeba cierpliwości i wytrwałości. Ale też zmiany władzy. Nie dla zemsty. Ta okaże się niepotrzebna. Nie będzie konieczne żadne: „Idziemy po was”.
Gdy prawda będzie mogła być spokojnie przekazywana. Gdy doczekamy się odpowiedzi na setki pytań. Gdy upowszechni się gorzki smak słów kłamców. Gdy pomniki będą stawiane, a mosty przestaną tracić szlachetnych patronów.
Jesteśmy cierpliwi. Potrafimy czekać i 123 lata. Za duże słowa? W sprawie Smoleńska nie ma za dużych słów. Tym razem będziemy czekali krócej. Dużo krócej.
Gady swoje już zrobiły. Ale przegrały. Teraz mogą tylko się trząść.
Nie zabili pamięci i pragnienia wolności. My będziemy konsekwentni.
Bez prawdy nie ma wolności. A bez wolności nie umiemy żyć.
Marek Pyza