"Sieci": Zielony kataklizm
Każdy z nas kosztem obniżenia własnego standardu życia sfinansuje zielony projekt Unii Europejskiej.
Jest to wielki drenaż naszych portfeli, czeka nas bowiem transfer pieniędzy na niespotykaną dotąd skalę, którymi pod pozorem walki o klimat zasilimy konta globalnych korporacji. Czy taki scenariusz miał na myśli Donald Tusk, gdy mówił o swojej codziennej, ciężkiej pracy nad zapewnieniem Polakom bezpieczeństwa i dobrobytu? – pisze Konrad Kołodziejski w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Za kilka dni w Warszawie odbędzie się wielki protest przeciwko Zielonemu Ładowi. Realizacja jego założeń, które oficjalnie mają służyć walce o klimat, przyczyni się do znacznego zubożenia społeczeństwa. Podwyżki cen energii i ogrzewania czy wymóg kosztownej termomodernizacji budynków to tylko niektóre koszty, które już niedługo zaczną dotyczyć nas wszystkich.
Według obliczeń ekonomisty Marka Lachowicza rachunki dla przeciętnego gospodarstwa domowego w Polsce wzrosną rocznie o ok. 1560 zł., ale tylko pod warunkiem, że nie dojdzie do spekulacji w handlu emisjami CO2. W przeciwnym razie ceny emisji pójdą w górę znacznie bardziej i koszty dla gospodarstw domowych okażą się jeszcze wyższe – w najgorszym przypadku w 2030 r. zapłacimy ponad 7 tys. zł rocznie więcej niż teraz, a w 2040 r. nawet 10 tys. zł więcej. (…) osiągnięcie przez Polskę neutralności klimatycznej w 2050 r. będzie kosztowało 2,4 bln euro, czyli ponad 11 bln zł. W przeliczeniu na czteroosobową rodzinę daje to ok. 3,5 tys. zł miesięcznie – podkreśla Kołodziejski.
Kiedy wstępowaliśmy do Unii, byliśmy mamieni hasłami spokoju i dobrobytu. Prześledźmy jednak działania unijnych oligarchów i zobaczmy, do czego nas prowadzą.
To oni masowo ściągali imigrantów z Afryki i Azji, aby obniżyć koszty pracy, czym doprowadzili do destabilizacji całego kontynentu, oni również – promując interesy globalnych korporacji – spowodowali upadek i ucieczkę przemysłu z Europy oraz pauperyzację klasy średniej. Teraz pod hasłami Zielonego Ładu posuwają się jeszcze dalej, niszcząc kolejne branże gospodarki, przede wszystkim rolnictwo, i przerzucając koszty swojej szkodliwej polityki na barki zwykłych Europejczyków. W naturalny sposób rodzi to pytanie o bilans zysków i strat wynikający z członkostwa w Unii Europejskiej w jej obecnym kształcie – wskazuje publicysta.
Zielony Ład wpływa na Polską gospodarkę destrukcyjnie. Dane GUS wskazują, że produkcja przemysłowa w Polsce spadła w marcu aż o 6 proc. w skali rok do roku, co stanowi największy spadek od maja 2023 r. Czy to wszystko? Oczywiście, że nie.
W ponad 90 przedsiębiorstwach zapowiedziano odejście ok. 8 tys. pracowników. Ta fala, która dopiero nabiera impetu, objęła w pierwszej kolejności duże koncerny zagraniczne, choć nie tylko. I tak bank ING zamierza zwolnić 1,1 tys. osób, BNP Paribas – 900, a koncern Nokia – 800. Z Płocka wynosi się (podobno do Maroka) amerykański potentat dżinsowy Levi Strauss (800 osób na bruk), co urasta do rangi symbolu, jeśli się pamięta, jakim sukcesem odtrąbiono ściągnięcie Levisa do Płocka w 1992 r. przez ówczesnego senatora Andrzeja Celińskiego. Zamyka się także przemysł motoryzacyjny, zwłaszcza produkcja autobusów, która do tej pory była jedną z polskich specjalności. Swoje zakłady w Słupsku zamyka należąca do Volkswagena szwedzka Scania (700 osób do zwolnienia), a z Wrocławia wyprowadza się Volvo Buses (400 osób). Dodatkowo koncern Stellantis zwolni 468 osób ze swojej fabryki w Bielsku-Białej (dawny Fiat), a francuski Michelin zapowiedział likwidację linii produkującej opony do samochodów ciężarowych w Olsztynie, co będzie się wiązało ze zwolnieniem 500 osób. Z kolei 600 pracowników zwolni zajmujący się produkcją urządzeń elektrycznych zakład ABB w Kłodzku – wymienia Kołodziejski.
Więcej w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne online w ramach subskrypcji wPolityce.pl: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.