„Sieci”: Warszawska lekcja
Podczas wyborów wyszło na jaw, jak bardzo Warszawa wstydzi się swojego prowincjonalizmu. Wygląda na to, że prawica, chcąc liczyć tu na dobry wynik, powinna wystawić kandydata, który rozmawiałby ze swoim rywalem po francusku. Może trzeba będzie wyciągnąć z tego wnioski? Czasu do następnych wyborów jest całkiem sporo – pisze Konrad Kołodziejski w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”.
Publicysta „Sieci” analizuje przyczyny porażki Patryka Jakiego już w pierwszej turze wyborów. Jednym z najważniejszych powodów była silna mobilizacja przeciwników rządzącego obozu, której celem była deklasacja kandydata PiS.
Tę mobilizację napędzała kampania organizowana przez sztab Trzaskowskiego. Niewiele w niej było pomysłów na Warszawę, znacznie więcej za to ostrych ataków na konkurenta. Obok licznych fejków i chwytów poniżej pasa, w których przypisywano Jakiemu najrozmaitsze grzechy – od nieuctwa począwszy, na nepotyzmie i niekompetencji skończywszy – szczególnie skuteczne okazały się dwie rzeczy: po pierwsze, silnie wyeksponowano pozawarszawskie pochodzenie Jakiego; a po drugie, zasugerowano, że kandydat prawicy był w przeszłości dresiarzem, co miało wynikać z tego, że Jaki wychował się na opolskim blokowisku. Nawiązująca do tego akcja wyborcza Jakiego „Stoję pod blokiem”, która miała podkreślić identyfikację kandydata ze zwykłymi ludźmi, nie tylko nie zneutralizowała tych zarzutów, lecz je wręcz wzmocniła. Jego sztab nie docenił bowiem negatywnych konotacji, jakie – w dość powszechnym odczuciu – może budzić „stanie pod blokiem” kojarzące się zwykle z niskim statusem społecznym. W ten sposób atakującym Jakiego mediom łatwo było go przedstawiać jako niemalże barbarzyńcę, który ma jeszcze czelność ubiegać się o władzę nad stolicą – wyjaśnia Kołodziejski.
Abstrahując od szeroko zakrojonej kampanii medialnej lewicy, nie bez wpływu pozostały także kompleksy obywateli napływających do stolicy z prowincji, którzy chcieliby zostać włączeni do warszawskiej elity.
Przede wszystkim dość poważnym w skutkach błędem było założenie, że skoro wielu mieszkańców stolicy pochodzi – podobnie jak Patryk Jaki – spoza Warszawy, to większość z nich poczuje z nim solidarność. Tymczasem okazało się, że jest dokładnie odwrotnie, ponieważ spora liczba świeżych warszawiaków nie chce się przyznawać do swoich korzeni. To trochę tak jak z częścią naszej emigracji, która po kilku latach przebywania za granicą zaczyna unikać mówienia po polsku, wstydząc się własnego pochodzenia. Z ludnością napływową bywa w Warszawie podobnie. Kpiny Rafała Trzaskowskiego ze „słoików” nie tylko jej nie zniechęciły, lecz wręcz przeciwnie. Głosowanie na kandydata posługującego się językiem francuskim można było przecież uznać za akces do klubu „prawdziwych warszawiaków”. Z kolei okazywanie wsparcia Jakiemu uchodziło w oczach tych ludzi za środowiskowy obciach, co skądinąd sporo mówi o tym środowisku – zauważa publicysta.
Jednym z kluczowych aspektów kampanii Jakiego był temat reprywatyzacji, który – wbrew początkowym założeniom – nie przyniósł zadowalających efektów.
Walka z reprywatyzacyjnymi patologiami miała się stać lejtmotywem kampanii Jakiego, jednak wkrótce zeszła jakby na nieco dalszy plan. Być może wynikało to z – jak się potem okazało dość uzasadnionego – przekonania, że reprywatyzacja już tak bardzo nie grzeje?Rzeczywiście, wyborców Trzaskowskiego nie grzała. Nieczuli oni bowiem żadnej solidarności z poszkodowanymi.Częściowo mogło to wynikać z dość powszechnej wśród antypisu pogardy dla niższych klas (które padły główną, choć niejedyną, ofiarą reprywatyzacyjnej mafii), a częściowo ze wspomnianego wcześniej antypisowskiego wzmożenia, zgodnie z którym wszystkie problemy – w obliczu tego największego zła, jakim jest PiS – nie mają żadnego znaczenia.W rezultacie tego wzmożenia tysiące warszawiaków wyrzuconych na bruk z własnych mieszkań nie stanowiło wystarczającej przeciwwagi dla sytych i zadowolonych wyborców Trzaskowskiego. Był to elektorat wierny, ale zbyt mały jak na warszawską skalę. Można mieć jedynie nadzieję, że niezostanie teraz pozostawiony na pastwę losu– podsumowuje Kołodziejski.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 29 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.