"Sieci": Walka z epidemią to Westerplatte
Dzisiaj musimy wypuszczać do domu ludzi, których rok temu bez wahania bym pozostawił w szpitalu. Choćby na obserwacji, pod kroplówką. Robimy to nieraz z duszą na ramieniu, ale po prostu nie ma innego wyjścia. Ryzykujemy, że za chwilę ten sam pacjent wróci w znacznie gorszym stanie − z Krzysztofem Tyburczym, specjalistą medycyny ratunkowej, pracującym na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Ostrołęce oraz w szpitalu w Białymstoku, rozmawia na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Dorota Łosiewicz.
Krzysztof Tyburczy tak opisuje swoją codzienność:
Każdego dnia staję w obliczu rożnych dramatycznych wyborów. Zdarza się, że gdy zaczynam dyżur na SOR, zastaję pod respiratorem sześć–siedem osób, ale OIOM mówi, że może przyjąć tylko trzech pacjentów. Muszę wówczas wybrać, kto może jeszcze czekać i zostać na SOR, a kto już czekać dłużej nie może […].
Rozmówca Doroty Łosiewicz wskazuje również na stan personelu medycznego: Jest coraz trudniej, sił coraz mniej. Potrzebujących natychmiastowej pomocy coraz więcej. Epidemia odbija się także na pacjentach niecovidowych. Panuje ogromne napięcie. Strach […]. Pacjenci są gorzej zaopiekowani, a więc i dłużej wracają do zdrowia […]. Jeszcze miesiąc temu pacjenci covidowi stanowili mniejszość. Mogliśmy ich umieszczać w izolatkach. Dziś jest ich tak dużo, że w izolatkach umieszczamy pacjentów niecovidowych […]. Laboranci też już nie wytrzymują ciśnienia, presji i nawału pracy, na badania trzeba czekać długo.
Potwierdza też prawdziwość przekazów medialnych dotyczących wielogodzinnych poszukiwań miejsc dla chorego: Pacjent z gorączką jest automatycznie podejrzany o COVID-19, musi trafić do strefy izolacji, tych stref już po prostu nie ma, tylu jest chorych […]. Nie możemy dwóch podejrzanych położyć razem, bo jeśli jeden okaże się niezakażony, a drugi tak, to ten pierwszy się zakazi. Każdy, kto się udaje do szpitala, musi wiedzieć, że czekają go bardzo długie godziny oczekiwania […]. A będzie tylko gorzej. Z modeli wynika, że pod koniec listopada lub na początku grudnia będziemy mieć szczyt zakażeń.
Krzysztof Tyburczy wskazuje też na braki w szpitalach: Brakuje instalacji tlenowych […]. Brakuje nam szybkich testów diagnostycznych. Brakuje do pracy personelu pomocniczego, uproszczenia biurokracji, szybkich komputerów. Brakuje informatyków, którzy usprawnialiby systemy operacyjne […]. Przydaliby się asystenci służby zdrowia, którzy opisywaliby pacjenta na podstawie tego, co mówi lekarz […]. Przydałby się ktoś do udzielania informacji rodzinom, ktoś do wożenia pacjentów na USG, tomografię, RTG i inne badania, więcej rąk do sprzątania, do dezynfekcji […]. Wypowiada się także na temat antycovidowców: Antycovidowcy krzyczą, że muszą nosić maseczki, rząd ich zamyka w domach, że umrą od braku pracy. Ale jak ktoś w rodzinie się udusi, to zmieniają zdanie. Jeden z operatorów telewizyjnych, którzy byli u mnie na oddziale, był przerażony tym, co się dzieje, powiedział, że nie jest wręcz w stanie tego oddać, bo osobie, która się dusi, trzeba spojrzeć w oczy, żeby zrozumieć jej przerażenie. Warto się modlić o łagodny przebieg, bo że zachorują wszyscy, jestem pewien.
Rozmówca Doroty Łosiewicz komentuje doniesienia na temat szczepionki: To na razie deklaracje koncernu farmaceutycznego. Musimy poczekać na dalsze badania i długofalowe skutki […]. Więc na razie jestem umiarkowanym optymistą. Na dziś najlepszym lekiem jest osocze ozdrowieńców. Dlatego apelujemy do wszystkich, którzy chorobę mają za sobą, by oddawali krew. Każda kropla jest na wagę złota.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 16 listopada br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.