,,Sieci”: Trzeba się cieszyć, jeżeli jest dobrze
"Udało się nam spowolnić i ograniczyć zasięg epidemii. Nie mamy kryzysu w liczbie miejsc szpitalnych".
Udało się nam spowolnić i ograniczyć zasięg epidemii. Nie mamy kryzysu w liczbie miejsc szpitalnych i powoli zbliżamy się do punktu, gdzie liczba osób, które zachorowały, zbliża się do liczby tych, które wyzdrowiały. I to będzie punkt przełomowy, bo będzie można lepiej zająć się chorymi. Dopóki tego nie ma, trzeba myśleć o miejscach w szpitalach dla następnych chorych − z prof. dr hab. Włodzimierzem Gutem, wirusologiem, na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” rozmawia Aleksandra Jakubowska
Naukowiec mówi m.in. o wspólnej strategii w działaniach państw walczących z epidemią:
− Sytuacja jest nowa, więc każde stosuje metodę prób i błędów. Trzeba uwzględnić swoje możliwości, funkcjonujący system opieki zdrowotnej, szpitalnictwo, możliwości kontroli społeczeństwa. Chiny mogły pozwolić sobie na bardzo ostre ograniczenia, w innych krajach różnie to wygląda.
Wirusolog odnosi się także do strategii izolowania wybranych grup wiekowych, np. osób starszych.
− Przykładem na nieskuteczność izolowania grup podwyższonego ryzyka jest to, co wydarzyło się w domach pomocy społecznej. To dowód na to, że nie da się izolować żadnej populacji wiekowej w sposób ścisły. Nawet jeśli zakazano w nich wizyt rodziny, to codziennie przychodziły osoby, które tam pracowały, a czasami pracowały w wielu miejscach o znacznie większym ryzyku zakażenia. I mechanizm przenoszenia wirusa zadziałał.
Profesor Gut definiuje również warunki, po spełnieniu których zagrożenie epidemiczne będzie można uznać za zażegnane:
− Do normalności wrócimy w momencie, kiedy będziemy mieli jedną osobę chorującą na milion mieszkańców. Jak w Polsce będzie dziennie 38 chorych, to naprawdę da się tak zabezpieczyć tę grupę, że nie będzie żadnego problemu dla reszty.
Wirusolog wypowiada się także na temat splotu ekonomii i zdrowia społecznego:
− Jeżeli zajmiemy się wyłącznie ekonomią, to zapłacimy wysoką cenę w postaci zmarłych i tych, którzy będą mieli ubytek zdrowia po przebyciu koronawirusa. Nie łudźmy się, zapalenie płuc o ciężkim przebiegu nie przechodzi bez śladu. Jednak jeżeli wszystkie siły rzucimy na walkę z epidemią, to koronawirusa pokonamy, ale jeżeli przeciągnie się to w czasie, to znajdziemy się w sytuacji, w której część ludzi zarobi na testach, na maseczkach, na różnych innych pożądanych w czasie zarazy rzeczach, ale większość straci.
Profesor odnosi się także do wyjazdów Polskich lekarzy do Lombardii, USA i Słowenii oraz krytycznych głosów mówiących, że powinni oni zostać w Polsce:
− Jadą z kilku powodów. Po pierwsze, obserwują na miejscu, jak wygląda sytuacja, jakie mogą być konsekwencje poszczególnych działań i jak należy podchodzić do pacjentów w sytuacjach powiedzmy wzrostu zachorowań czy wtedy, kiedy obowiązuje już teoria katastrof, tzn. trzeba dokonać selekcji pacjentów i leczyć tych, którzy mają szansę przeżyć. Po drugie, to sprawdzenie stosowanych środków zabezpieczeń, bo dane ochrony zdrowia na temat zachorowań mamy ze wszystkich krajów i wygląda to bardzo różnie. Trzeba cieszyć się, jeżeli jest dobrze, ale przygotowywać na najgorsze.
Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 4 maja br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć: http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.