„Sieci”: Towarzysz Włodzimierz
Marek Pyza i Marcin Wikło opisują PRL-owską karierę Włodzimierza Cimoszewicza
Włodzimierz Cimoszewicz już w 1996 r. jako premier przepraszał za nasz antysemityzm, a o Polsce mówił, że bywała dla Żydów złą macochą. Komunistyczny karierowicz, który romansował z SB, a w III RP betonował pozycję postkomuny, jest ostatnim, który w sprawach polskiej historii powinien występować z pozycji moralisty – piszą w nowym wydaniu tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Publicyści tygodnika „Sieci” przybliżają postać Włodzimierza Cimoszewicza i jego karierę. Punktem wyjścia do prezentacji polityka były jego wypowiedzi w programie TVN, w którym wprost mówił, że Polacy brali udział w Holokauście. Oburzał się także na oskarżenia pod adresem swojego ojca. „To są wszystko łgarstwa. One są powtarzane od ćwierć wieku. Nie mam w tej chwili ani możliwości, ani chęci dyskutować na ten temat. Na początku lat 90. jeden z posłów sejmu kontraktowego również to oświadczył i przegrał sprawę w sądzie”– cytują dziennikarze polityka. Przybliżają także kulisy sprawy:
Warto przypomnieć sobie, jak udało mu się ten proces wygrać. Jak opisują autorzy książki „Resortowe dzieci. Politycy”, oskarżenie wobec Mariana Cimoszewicza wygłosił w październiku 1991 r. z trybuny sejmowej Jan Beszta-Borowski. „Szef Informacji Wojskowej w WAT o nazwisku Cimoszewicz miał zwyczaj rozmawiania z ludźmi, trzymając w ręku pistolet i obracając nim na palcu. Znany jest fakt śmierci jednego z podwładnych w wyniku takich rozmów” – mówił poseł OKP. Następnego dnia Cimoszewicz nazwał go w wywiadzie prasowym „załganym łobuzem”. Beszta-Borowski wytoczył więc Cimoszewiczowi proces, w którym przedstawił relacje świadków obciążających Cimoszewicza seniora. Sąd nie dał im wiary, oddalił pozew i nakazał powodowi zapłacenie ówczesnych 5 mln zł. Warto dodać, że w trakcie procesu zmienił się przewodniczący składu orzekającego. Pozwany Cimoszewicz był wówczas… ministrem sprawiedliwości nadzorującym prokuraturę i sądy – wyjaśniają Pyza i Wikło.
Dziennikarze opisują PRL-owską karierę Włodzimierza Cimoszewicza oraz łatwe odnalezienie się w rzeczywistości po 1989 roku.
W 1989 r. Cimoszewicz, podobnie jak wszyscy jego towarzysze, przemalował się z komunisty na socjaldemokratę. Zrobił jedną z większych karier w III RP. Początkowo próbował udawać polityka niezależnego, bezpartyjnego (w PZPR był od 1971 r. do jej rozwiązania). Nie wstąpił do Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej, co nie przeszkodziło mu pełnić funkcji szefa parlamentarnego klubu lewicy. Po wyborach w 1991 r. odmówił tego stanowiska w proteście przeciw wejściu do Sejmu Leszka Millera, za którym ciągnęła się sprawa „pożyczki moskiewskiej”. Tyle że pięć lat później, gdy Cimoszewicz został premierem, szefem Urzędu Rady Ministrów i MSWiA mianował właśnie Millera. Panowie zamienili się miejscami w 2001 r. Miller został wówczas szefem rządu, a Cimoszewicz objął tekę ministra spraw zagranicznych. Na każdym etapie kariery mógł liczyć na osłonę ze strony mediów III RP. Dlatego przez wiele afer udało mu się przejść suchą stopą. Zwłaszcza tych z lat 90., o których mało kto już dziś pamięta. W 1990 r. z jego inicjatywy powołano komisję nadzwyczajną do zbadania tzw. afery alkoholowej. Na jej czele stanął właśnie Cimoszewicz. Nikomu nie przeszkadzało, że jego żona prowadziła wówczas spółkę zajmującą się hurtowym handlem alkoholem – piszą dziennikarze.
Więcej o Włodzimierzu Cimoszewiczu w nowym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 26 lutego, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.