"Sieci": Tak Tusk chciał sprzedać LOTOS Rosjanom
Upublicznienie dokumentów zdradzających plany sprzedania Rosjanom Grupy LOTOS przez rząd PO-PSL jasno pokazuje kierunek polityki Donalda Tuska. W nowym numerze „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło analizują nie tylko sprawę oddania pomorskiego koncernu w ręce Rosjan, ale także pokazują, jak wyglądała wyprzedaż polskiego majątku narodowego za czasów Donalda Tuska.
Ujawniona w mediach notatka o planach sprzedaży LOTOSU Rosjanom z 2011 r. wywołała spory szum oraz oburzenie polskiego społeczeństwa. Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Lombard Polska” wykazują, że widać w niej wyraźne zbliżenie ekipy Donalda Tuska z Rosją, o co w ostatnich latach sami zainteresowani oskarżają rząd PiS.
Podsumujmy, w ostatnich dniach pierwszej kadencji PO-PSL mieliśmy więc sytuację następującą: albo LOTOS kupią Rosjanie z konsorcjum OJSC TNK-BP, albo rejestrowane w Holandii przedsiębiorstwo należące m.in. do właścicieli dawnej J&S Energy (to rosyjska firma odgrywająca ogromną rolę w próbie przejęcia polskiego rynku paliw w latach 90. i w pierwszej dekadzie XXI w.), albo Węgrzy, którzy w tamtym czasie właśnie odzyskiwali swojego naftowego giganta z rąk rosyjskich (warto o tym pamiętać, bo na niewiedzy w tej dziedzinie bazuje dzisiejsza machina kłamstw Tuska). To nic innego niż potwierdzenie nierzadkich wówczas wypowiedzi najważniejszych urzędników. Tusk mówił: „Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, aby mówić kategorycznie »nie« inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji”. A Grad szokował w radiowym wywiadzie: „Czy rosyjskie pieniądze to jakieś są złe? Uważam, że trzeba prowadzić z Rosjanami odpowiedzialną, dobrą politykę. Podpisanie kontraktu na dostawę gazu pokazuje, że udaje nam się budować dobre relacje z Rosjanami i warto tak trzymać” – cytują publicyści tygodnika „Sieci”.
Opozycja z premedytacją próbuje zmarginalizować swoje przewinienia i obronić stanowisko, jakie prezentowała przez lata. Uchylając się od niewygodnych pytań o kulisy prowadzonych przez siebie działań, posługuje się kłamstwami, zarzucając obecnemu rządowi wyprzedawanie państwowych spółek. Jednocześnie Tusk zarzeka się, że kiedy zdawał urząd premiera, Polska była właścicielem zakładów kluczowych dla bezpieczeństwa energetycznego.
Marek Budzisz w artykule „Konkurs Piosenki Eurowizji: demokracja trochę sterowana” odnosi się do tegorocznej edycji Eurowizji. Autor zauważa, że od wielu lat konkurs nie dotyczy jedynie kwestii artystycznych, ale przewijają się w nim też wątki polityczne i światopoglądowe. Podkreśla: Jednak to, co wydarzyło się w tym roku, przebiło skandale z przeszłości. Największy wybuchł na Ukrainie. […] telewidzowie największą liczbę – 12 punktów – przyznali Krystianowi Ochmanowi, podczas gdy krajowe jury dało naszemu wykonawcy zero. W polskiej sieci zaczęły pojawiać się komentarze, że to „czarna niewdzięczność” ze strony Ukrainy, której w takim wymiarze pomagamy, a eksperci od rosyjskiej dezinformacji i propagandy zaczęli łączyć te komentarze z coraz intensywniejszą w ostatnich dniach falą rosyjskiego trollingu, którego głównym celem jest poróżnienie Warszawy i Kijowa, a przynajmniej osłabienie społecznego poparcia dla wspierania Ukrainy.
Budzisz wyjaśnia, jak na tę sytuację zareagowali Ukraińcy: W ukraińskim internecie równolegle też zaczęła się burza, ale z zupełnie innym przesłaniem. „Wybaczcie, bracia Polacy i Litwini” – napisał Walerij Charczyszyn, lider grupy rockowej Druha Rika […]. W sprawę włączyli się też ukraińscy politycy, i to wysokiej rangi. Minister kultury Aleksander Tkaczenko napisał, zwracając się wprost do Polaków i Litwinów: „Ta ocena w żaden sposób nie odzwierciedla prawdziwego stosunku do Was, naszych najbliższych przyjaciół w Europie […]”. Inni uczestnicy tej dyskusji pisali, że ci profesjonaliści to ludzie niemal zupełnie nieznani, bez autorytetu, nie tylko społecznego, nie tylko w branży muzycznej. Autor zaznacza, że wskazywano również na polityczne powiązania członków jury: Charczyszyn stwierdził nawet, że nie dziwi się takim wynikom, skoro Wadim Lisica, przewodniczący ukraińskiego jury, jeździł już po aneksji Krymu w 2014 r. do Rosji; […] był dyrektorem Warner Russia, który został przejęty wówczas przez objętego sankcjami i blisko współpracującego z Kremlem oligarchę Lena Bławatnika […].
Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rozmowie z Michałem Karnowskim („Granica to dopiero początek”) wyjaśnia, że rząd przygotowywał się na możliwą falę uchodźców już kilka tygodni przed wybuchem wojny. Sporym wyzwaniem było przyjmowanie olbrzymich, rekordowo dużych mas ludzkich na terenach przygranicznych. Problemem okazała się jednak nie tylko liczba uchodźców.
– Wiadomo, że wielu z nich przybywa z terenów ogarniętych wojną, potrzebuje więc pilnej pomocy humanitarnej, a także psychologicznej. Są wśród nich osoby z niepełnosprawnościami. Część uchodźców przyjeżdża samochodami, muszą więc mieć możliwość ich ubezpieczenia. Zwierzęta domowe uchodźców trzeba z kolei szczepić – ten problem musieliśmy pilnie rozwiązywać przy granicy. Ale przecież granica to dopiero początek wyzwania. Dalej: transport w głąb kraju – zorganizowaliśmy 1,5 tys. autokarów. Zakwaterowanie, koordynacja ośrodków, do których można skierować ludzi. Wiele zadań podejmowały samorządy, wiele miast i gmin spisało się doskonale. Ale odpowiedzialność za całość spoczywała na rządzie – wyjasnia Paweł Szefernaker.
Polityk zauważa, że nasi sąsiedzi uciekający przed wojną dobrze adaptują się w polskim społeczeństwie.
– Ukraińcy podchodzą do sytuacji, w której się znaleźli, bardzo godnościowo. Są wdzięczni za pomoc, musieli zmienić swoje życie niemal z godziny na godzinę. Ale szybko otrząsnęli się z szoku, niemal każdy z nich chce szybko stanąć na własnych nogach, znaleźć pracę, zacząć normalnie żyć. Widzimy, że co czwarty Ukrainiec zarejestrowany w bazie PESEL, a będący w wieku produkcyjnym, podjął pracę.
W nowym numerze „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule „Komu zaszkodzi Komorowski?” piszą także o możliwych konsekwencjach powrotu byłego prezydenta do polityki. Z kolei Stanisław Janecki w tekście „Premier Leszczyna” zastanawia się, czy lansowanie byłej wiceminister finansów nie jest grą Donalda Tuska obliczoną na osłabienie Rafała Trzaskowskiego.
Jakub Augustyn Maciejewski w tekście „Wyrywanie z rąk śmierci” relacjonuje sytuację w Donbasie. Grzegorz Górny w artykule „Poddani imperium, poddawani propagandzie” zastanawia się, dlaczego Rosjanie tak łatwo ulegają rządowej indoktrynacji, choć jest ona pełna absurdów i oczywistych sprzeczności.
W tygodniku także komentarze bieżących wydarzeń pióra Krzysztofa Feusette’a, Doroty Łosiewicz, Bronisława Wildsteina,Andrzeja Rafała Potockiego, Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej, Samuela Pereiry, Aliny Czerniakowskiej, Wiktora Świetlika, Andrzeja Zybertowicza.
Więcej w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Artykuły z bieżącego wydania dostępne online od 23 maja br. w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.