"Sieci": Rzym potwierdza. To był trotyl
Wtedy, 11 lat temu, to też była sobota po Wielkanocy. Poświąteczny nastrój prysł jednak wraz z porannymi doniesieniami z rosyjskiej ziemi.
Trudno nie wracać wspomnieniami do największej tragedii w powojennej Polsce, trudno też uciec od pytań, co dziś wiemy o jej przyczynach. A dowiadujemy się coraz więcej. Już drugie zagraniczne laboratorium potwierdza: na wraku samolotu znajdowały się materiały wybuchowe – piszą w swoim artykule redaktorzy Marek Pyza i Marcin Wikło.
W tekście przeczytamy o najnowszych ustaleniach włoskich ekspertów, którzy na zlecenie polskich śledczych zajmowali się wyjaśnianiem katastrofy w Smoleńsku. Dziennikarze podkreślają, że ze względu na pandemię pracę znacząco się opóźniły, ale udało się dojść do kluczowych ustaleń.
Z naszych informacji wynika, że włoskie Laboratorium Kryminalistyczne Korpusu Karabinierów, do którego przesłano próbki do badań, wykryło na nich materiały wybuchowe. Ekspertom z Rzymu przekazano do analizy ślady zabezpieczone podczas sekcji zwłok i pochodzące z foteli polskiego tupolewa. Po badaniach w Rzymie wiadomo, że są na nich ślady trotylu oraz RDX (heksogenu). To potwierdzenie badań brytyjskich prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL) w Kent, o których na łamach tygodnika „Sieci” pisaliśmy w marcu 2019 r - czytamy. Autorzy tekstu zauważają także, że materiały wybuchowe znaleziono wyłącznie na fragmentach pochodzących z rozbitej maszyny. Do włoskiego laboratorium przekazano również próbki gleby z okolicy wrakowiska. Chodziło o to, by się upewnić, czy znalezione na fragmentach samolotu materiały wybuchowe nie pochodzą z ziemi, na którą upadł. Zwracano uwagę, że to możliwe, bo w pobliżu położone są lotnisko i jednostka wojskowa. W badanej glebie ze Smoleńska niczego jednak nie było – podkreślają dziennikarze.
Marek Pyza i Marcin Wikło sprawdzają też, jak wyglądają pracę specjalnej podkomisji, która miała wyjaśnić kulisy tej niewyobrażalnej tragedii.
Ostatnie doniesienia mówią o tym, że na kolejną rocznicę pojawi się kolejny raport, ale wciąż nie ten „ostateczny”. Ma być to „raport techniczny 2.0”. W licznych wypowiedziach publicznych Antoni Macierewicz twierdził, że finalnego dokumentu nie da się sporządzić, bo zagraniczni eksperci z powodu epidemii nie mogą się zjawić w Polsce i złożyć podpisów pod dokumentem. Tylko że nie ma czego podpisywać. Nie tylko dlatego, że część analiz nie jest skończona (m.in. te prowadzone w USA przez instytut NIAR), lecz także z powodu braku zgody w podkomisji co do niektórych okoliczności katastrofy. Gdyby miała ona kończyć prace dziś, mielibyśmy dwa albo trzy sprzeczne z sobą raporty.
Autorzy odnoszą się także do ujawnionych niedawno taśm z nagraniami premiera z czasów rządów PO-PSL, a także wyliczają, jakie śledztwa toczą się w związku z katastrofą. Przytaczają także wypowiedź bliskiego jednej z ofiar:
– Wszystkie zaniedbania sprzed 11 lat, poza oczywistymi naruszeniami prawa, miały jeden wspólny mianownik – próbę ułożenia dobrych stosunków z Federacją Rosyjską. Dziś mam wrażenie, że niepociąganie do odpowiedzialności Donalda Tuska jest składane na ołtarzu dobrych stosunków z Unią Europejską. Odsłanianie kolejnych pomników czy tablic nie jest substytutem śledztwa – mówi.
Więcej o ostatnich ustaleniach dotyczących przyczyn katastrofy smoleńskiej w tygodniku „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 6 kwietnia br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.