"Sieci": „Polska A i Polska Ż”
Piotr Skwieciński analizuje ustawę Jarosława Gowina.
Kiedy Piotr Skwieciński przygotowywał swój materiał, wciąż nie było wiadomo, czy ustawa o szkolnictwie wyższym zostanie przez Sejm przyjęta, a jeśli tak, to w jakiej postaci wyjdzie z Senatu. Jednocześnie publicysta przyznaje, że już zdążyła wygenerować podziały inne niż te, do których przywykliśmy na skutek wojny „PiS kontra reszta świata”.
Autor przekonuje, że przedstawiony Sejmowi projekt ustawy ostatecznie, na skutek inicjatywy samego resortu znacząco złagodzono w stosunku do pierwotnego. Zresztą łagodzono go kilkakrotnie. Można mówić o piarowskiej efektywności wicepremiera Gowina, który celowo wyeskalował pierwotny radykalizm zmian, żeby mieć z czego ustępować. Można też postrzegać to jako ustępstwa wymuszone przez protest części środowiska, a zwłaszcza tzw. pisowskiej profesury. Zresztą obie interpretacje są w jakimś sensie jednocześnie prawdziwe – zauważa publicysta.
Piotr Skwieciński przekonuje, że nie należy przeceniać aktywności, która miała miejsce na uczelniach. Autor nie wierzy, by na łagodzące zmiany większy wpływ wywarły okupacje i demonstracje publiczne organizowane na kilku największych uczelniach.
Dalej dokonuje przeglądu najważniejszych zmian. Pisze, że - bardzo zmalały kompetencje projektowanych przez ustawodawcę rad uczelni. Ich uchwały w wielu ważnych dla uczelni sprawach przestały być decydujące, stały się wyłącznie opiniami. Zmienił się również skład rad. Miały się składać wyłącznie z osób spoza uczelni, potem – w większości z takich osób. Ostatecznie członków spoza danej szkoły wyższej miałoby być nieco mniej niż połowa. I ostatecznie nie tylko rada, lecz również podmioty wewnątrzuczelniane miałyby mieć możność proponowania kandydatów na rektora. Przy czym jednoznacznie zakazano pełnienia funkcji członków rad przez polityków i urzędników – zarówno państwowych jaki i samorządowych – zauważa w materiale.
Autor podkreśla także dyskusyjność wielu zapisów ustawy. Wzbudzająca kontrowersje kwestia to wpływ reformy na sytuację uczelni niemetropolitalnych. Projektowane zmiany w systemie oceniania jakości naukowej, pociągające za sobą mniejsze uprawnienia i mniejsze finansowanie negatywnie ocenionych wyższych szkół, w oczywisty sposób bowiem pogarszałyby ją. Uczelnie źle oceniane mogłyby wręcz utracić nazwę uniwersytetu – takie zagrożenie rysuje autor.
Skwieciński widzi też inne problemy. Obawia się w związku ze zmianami w ustawie, doprowadzenia w Polsce do tzw. sytuacji niderlandzkiej, czyli istniejącej w Holandii i belgijskiej Flandrii, gdzie miejscowy język przestał niemal istnieć jako naukowy – również w humanistyce i naukach społecznych. Takiej możliwości nie sposób nie traktować jako zagrożenia. Oznaczałoby to bowiem degradację polszczyzny na językowej mapie świata. Oznaczałoby też – wbrew intencjom twórców reformy – stopniową redukcję tematów badań – tylko do tych, które mogą zainteresować zagranicznego, a nie wyłącznie Polskiego czytelnika.
Autor przestrzega przed totalną angloizacją. Przewiduje, że angloizacja oznaczałaby więc intelektualne zubożenie świata. I – w wypadku Polski – coś w rodzaju abdykacji. Oficjalnego stwierdzenia, że jako Polacy nie stworzymy już (poza dziedziną nauk ścisłych) czegokolwiek oryginalnego zasługującego na miano naszego wkładu w intelektualne dziedzictwo świata.
Więcej na temat potencjalnych zagrożeń i podziałów, jakie może wywołać reforma szkolnictwa wyższego w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 18 czerwca, także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.