"Sieci": O niezauważonym aspekcie wyborów we Francji
Francję po wyborach czekają gorące czasy – niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem. Bo wobec kryzysu gospodarczego mający małe poparcie społeczne zwycięzca będzie miał kłopoty ze sprawnym zarządzaniem krajem. Mimo wszystko jednak Francja uniknęła katastrofy, która nazywa się… Jean-Luc Mélenchon. Publicysta Bernard Margueritte komentuje na łamach tygodnika „Sieci” wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji.
Zauważa, że… ponad jedna czwarta uprawnionych obywateli po prostu nie głosuje. Stwierdza, że osoba, która wygra wybory, będzie miała trudne zadanie: Jeśli wygra pan Macron, będzie prezydentem 20,07 proc. Francuzów, bo tyle dostał w pierwszej turze. Jeśli pani Le Pen, sytuacja będzie nie wiele lepsza, gdyż – nawet dodając głosy, które padły na panów Zemmourai Duponta-Aignana, którzy reprezentują podobne poglądy co kandydatka Zjednoczenia Narodowego – uzyska 23,28 proc. Wniosek: wybrana czy wybrany będzie miał/a bardzo ograniczoną legitymację do sprawowania władzy […]. Konsekwencją tego będą zapewne bardzo gorące czasy po wyborach we Francji, niezależnie od tego, kto zostanie prezydentem. Jak on czy ona będą mogli sprawnie kierować krajem, mając tak słabe poparcie społeczne? […] nadchodzące czasy wiążą się z ciężkim kryzysem gospodarczym i dalszym spadkiem poziomu życia. Jak niepopularny szef państwa będzie mógł temu podołać?
Autor podkreśla również, że… Francja nie zdaje sobie nawet sprawy, że o mało nie uniknęła politycznej katastrofy. W drugiej turze wyborów mógł bowiem znaleźć się Jean-Luc Mélenchon, kandydat „islamolewicowców” – jak się mówi we Francji. Szef ultralewicy opiera swój program na trzech filarach. To tradycyjna lewicowa obrona ludzi pracy i sprawiedliwości społecznej (co można uznać za uzasadnione), ideologii „woke”, czyli ogólnej demoralizacji, LGBT i odrzucenia naszej historii i naszych wartości, i wreszcie promocji imigracji islamskiej […].
Jednocześnie Margueritte podkreśla: Nie chodzi tu nawet o niechęć w stosunku do muzułmanów. Wielu z nich przyjechało do Francji czy do innych europejskich krajów i jak najbardziej się zasymilowało […]. Sęk w tym, iż we Francji ta asymilacja jest za słaba. Wskazuje, jak wygląda sytuacja w Europie: Prawdą jest, że większość krajów Unii Europejskiej nie potrafiła zarówno ograniczyć naporu imigracji, jak i tak nią kierować, aby ułatwić asymilację. Pozwoliliśmy zbudować całe dzielnice czy wręcz całe miasta, gdzie panują tylko i wyłącznie reguły muzułmańskie […]. To, co się stało teraz we Francji, jest ostatnim ostrzeżeniem. Tym bardziej że groźba nie jest jeszcze całkiem zażegnana: Mélenchon wzywa swoich zwolenników do walki, twierdzi, że może wygrać nadchodzące wybory parlamentarne i zostać premierem.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół:https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-17-2022
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.