"Sieci": Niemcy i opozycja chore na Odrę
"Katastrofa na Odrze ma przede wszystkim aspekt ekologiczny, jednakże w dyskursie politycznym został on zapomniany na rzecz propagandy".
Katastrofa na Odrze ma przede wszystkim aspekt ekologiczny, jednakże w dyskursie politycznym został on zapomniany na rzecz propagandy. W mediach na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim histeria rozpętana wokół zdarzenia dla celów wyborczych oraz próba blokady polskich inwestycji na rzece przez Berlin. W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” temat komentuje Dariusz Matuszak.
Z końcem września Polska i Niemcy opublikowały raporty o katastrofie na Odrze, które zgadzają się w kwestii podstawowej przyczyny śniecią ryb, którą nie były metale ciężkie, w tym rtęć, ale złote algi (Prymnesium parvum). Na tym kończą się podobieństwa, a pojawia się mnóstwo rozbieżności.
Polska strona twierdzi, że nie wiadomo, dlaczego algi pojawiły się w Odrze. To mógł być efekt zbiegu naturalnych przyczyn – bardzo niskiego stanu wód, wysokiego nasłonecznienia, wysokiej temperatury wody – czyli kombinacja czynników, które doprowadziły do wyższego niż zazwyczaj stężenia soli w rzece płynącej przez przemysłowe tereny, a to wszytko z kolei do pojawienia się Prymnesium parvum. Raport ogłoszony przez Instytut Ochrony Środowiska wskazuje, że do takich zjawisk – zakwitu złotych alg w zbiornikach słodkowodnych – dochodziło w wielu krajach, a przyczyny nigdy nie zostały do końca wyjaśnione. Glony te doprowadziły m.in. w Norwegii do śnięcia aż 750 ton ryb. W Odrze zebrano ich zaś trzy razy mniej – 249 ton. Polscy naukowcy zauważają również, że nigdzie na świecie nie wskazano parametrów granicznych, których akumulacja prowadzi do katastrofy. Nad raportem pracowało 14 placówek naukowych, 49 badaczy i 2435 pracowników. Badania nie są zakończone, a sprawa tego, czy i jaki wpływ na katastrofę miały jakieś konkretne działania ludzkie, pozostaje otwarta, choć nie ma wątpliwości, że człowiek też wpłynął na to, jaką rzeką jest Odra. Co innego jednak wpływać, a co innego zaszkodzić tak, że doprowadza się do katastrofy – wskazuje publicysta „Sieci”.
Nietrudno zgadnąć, że strona niemiecka o doprowadzenie do katastrofy oskarża polski przemysł wydobywczy do spółki z rządem PiS, który ma ukrywać prawdę ze względu na kampanię wyborczą.
Wywody niemieckich mediów sprowadzają się do dwóch rzeczy: w Polsce rządzą konserwatyści, którzy dopuścili do zatrucia Odry. Na dodatek teraz nie chcą pozwolić, by Odra się odrodziła, tylko chcą z niej zrobić rzekę spławną, która może połączyć przez Dunaj nawet Morze Czarne z Łabą. A na to Niemcy, oczywiście z troski o naturę, zgodzić się nie mogą, co stanowczo oznajmiła minister środowiska Steffi Lemke – pisze Matuszak.
W mediach wielokrotnie powielano różne kłamstwa o zatruciu Odry, a niektóre z nich powielały nawet instytucje oraz osoby publiczne, jak marszałek województwa lubuskiego. Zamiast szukać prawdziwych przyczyn, zajmowano się podsycaniem strachu i nakręcaniem nerwowej atmosfery.
Do dziś nikt nie wziął odpowiedzialności za nikczemne, kłamliwe słowa o rtęci, o martwej Odrze, o katastrofie na miarę Czarnobyla. Nie ma znaczenia, co czuły mamy, których dzieciaki kąpały się w Odrze. Siewców strachu nie obchodziło to, co dzieje się z tymi, którzy mają nad rzeką swoje gospodarstwa, także agroturystyczne, hotele, przystanie, korzystają z wody. Nie obchodzili wszyscy ci, którzy nad Odrą żyją czy tylko przebywają. Furda z nimi, będziemy straszyć, siać panikę, histerię, bo złe emocje pomogą wygrać wybory. A Niemiec nam pomoże i Niemiec nam też powie, co nam wolno zrobić z Odrą, a co nie – podsumowuje publicysta.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Wszystkie artykuły z bieżącego wydania dostępne online na portalu wPolityce.pl w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.