"Sieci": Morawiecki wygrywa z Netanjahu
Spektakularne zablokowanie szczytu jerozolimskiego przez Morawieckiego wywołało irytację wielu środowisk żydowskich, ale po raz pierwszy nie na Polskę, lecz na Netanjahu – pisze w felietonie na łamach tygodnika „Sieci” Jan Rokita.
W artykule czytamy o dyplomatycznym sukcesie polskiego rządu. Jednak to nie tylko zasługa naszych polityków. W dużej mierze przyłożyli do niej rękę sami Żydzi, a ściśle rzecz biorąc nieutemperowani uczuciowo liderzy rządzącej w Izraelu prawicy, z jej przywódcą Beniaminem Netanjahu na czele. Jan Rokita zauważa też konfrontacyjne zachowanie szefa izraelskiego MSZ Israela Katza i ministra oświaty Naftali Benetta. Ich wypowiedzi o Polakach były zdaniem autora daleko wykraczające poza polityczną poprawność.
Zdaniem autora tekstu zachowanie polityków z Izraela nie wynikało ze zbliżających się w tym kraju wyborów. Głoszona dziś w Polsce teza, że polonofobiczne namiętności żydowskich polityków są tylko koniunkturalną przedwyborczą grą, może się okazać błędna. Nie dalej jak rok temu, w trakcie kryzysu wokół artykułu 55A, tak samo ostro i emocjonalnie o polskich historycznych winach wobec Żydów mówili politycy izraelskich partii umiarkowanych, np. Jair Lapid, i to w czasie, w którym na horyzoncie nie rysowały się tam jeszcze nowe wybory. Raczej powinniśmy więc zakładać, że potrzeba dawania świadectwa historii, nawet jeśli jest ona widziana bardzo subiektywnie, jest u wielu polityków izraelskich silniejsza od najbardziej realnych interesów państwa.
Rokita mimo wiary Morawieckiego w przemianę retoryki żydowskich polityków po wyborach zauważa, że polski premier odniósł znaczący sukces. Zasługą Morawieckiego jest jednak to, że w nieoczywistej sytuacji, mając w pamięci ubiegłoroczny przegrany przez Polskę kryzys z Izraelem, szybko zdecydował się jednak na udramatyzowanie konfliktu. Postąpił skądinąd dokładnie tak, jak w podobnych sytuacjach postępują zawsze Izrael i diaspora żydowska, gdy ktoś ośmieli się podważyć żydowską narrację historyczną. Z emfatyczną przesadą oskarżył polityków izraelskich o „kłamstwa i rasistowski antypolonizm”, po czym rozpoczął eskalowanie retorsji.
Sami Izraelczycy i ich media coraz bardziej winą za odwołanie szczytu wyszehradzkiego obarczają samego Netanjahu, a nie polskiego premiera. Spektakularne zablokowanie szczytu jerozolimskiego przez Morawieckiego wywołało więc irytację wielu środowisk żydowskich, ale – co zrozumiałe – po raz pierwszy nie na Polskę, lecz na Netanjahu. Działania izraelskiego prawicowego polityka skrytykował m.in. szef Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder oraz opozycyjny dziennik „Haaretz”.
Podsumowując konflikt Rokita zauważa, że znaczący wpływ na oba kłócące się kraje mają Stany Zjednoczone. Dlatego zarówno Warszawa, jak i Jerozolima znajdują się pod ustawiczną presją ekipy Donalda Trumpa, której zależy na tym, aby kraje uznawane dziś przez Biały Dom za priorytetowych i oddanych sojuszników Ameryki były takimi sojusznikami wobec siebie nawzajem.
Więcej na temat skomplikowanych relacji między Polską a Izrealem w najnowszym „Sieci”, w sprzedaży od 25 lutego br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.