"Sieci": Lis w szale zemsty
Ile zrozumiał z całego tego boju o kształt Polski, którego był świadkiem, w którym uczestniczył? Niewiele – taki wniosek po lekturze książki „Tomasz Lis na żywo” stawia w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Michał Karnowski.
Człowiek ponad wszystko ceniący lojalność – taki obraz Tomasza Lisa, jaki wyłania się z książki „Tomasz Lis na żywo”, wywiadu rzeki z byłym redaktorem naczelnym „Newsweeka”. Jak jeszcze można go opisać?
Już nie władca mediów, ale youtube’owy i wydawniczy nowicjusz, świeżo po upadku z piedestału, z zarzutami niewłaściwego zachowania wobec podwładnych i współpracowników, z poważnymi problemami zdrowotnymi po czterech udarach i zawale, o czym mówi szokująco otwarcie i w szczegółach. Z nieukrywanym żalem wobec wielu ludzi i instytucji (słynne „radio ćwok” na określenie stacji, w której był cotygodniowym gościem przez dwie dekady). A także z wyłażącym z wielu fragmentów książki topornym planem zemsty, odegrania się, choćby przez oplucie, odebranie dobrego imienia, zasugerowanie najgorszych intencji. To napięcie między żalem za utraconą wielkością, pozycją arbitra a przekonaniem, iż z wielu powodów, także zdrowotnych, odzyskanie dawnego prestiżu i władzy jest już niemożliwe, otworzyło szczelinę, przez którą wylało się sporo prawdy o systemie III RP, jego niemoralności i zakłamaniu – wskazuje Karnowski.
Wiele treści zawartych w książce może oburzać czytelników. Jedną z nich jest opowieść o tym, w jaki sposób Lis dowiedział się o swoim pierwszym udarze, którego objawy zignorował, choć wskazywały na poważne kłopoty ze zdrowiem.
(…) ten facet bez wstydu opowiada, że przez parę tygodni niemal nie widział, tracił poczucie równowagi, ale nie skonsultował się z lekarzem, bo musiał protestować przeciw rządom PiS! Pewnie jeszcze jeździł w takim stanie zdrowia samochodem. Lis wyznaje w innym fragmencie, że powinien „zdobyć laury za świetne wyniki w maratonach w kategorii nałogowi palacze wypijający butelkę wina dziennie”. Palił paczkę dziennie, a „jak się rozpędził, to dwie”. I jeszcze kilka lat temu na kolegiach redakcyjnych zaduszał innych dymem papierosowym. Maratony po udarach też zresztą kontynuował i wydaje się z tego dumny, choć doprowadziło to do sytuacji, w której nie może samodzielnie ogarnąć wielu życiowych spraw, ma problemy z zawiązaniem butów, ubraniem się. Szczegółów państwu oszczędzę, współczuję, ale nie mogę nie zapytać: kto tu jest nowoczesny, a kto jest ciemnotą? – pyta publicysta tygodnika „Sieci”.
Były redaktor naczelny „Newsweeka” nie kryje się z niechęcią – czy nawet nienawiścią – wobec kościoła i duchownych, otwarcie krytykuje tych, których uznaje za „wrogów” oraz afiszuje się ze swoimi poglądami politycznymi – wskazuje Karnowski.
Największą miłością Lisa jest oczywiście Donald Tusk. Wrócił do Polski, bo uznał, „że jego psim obowiązkiem jest wyrwać Polskę ze szponów PiS. Projekt jest realizowany i wydaje mi się, że ma wielkie szanse. Gdyby nie Tusk, bylibyśmy absolutnie w dupie, nie mielibyśmy żadnych szans”. I nieważne, że nie pokazał żadnego pomysłu, programu. O tym pomyśli się później. „Najpierw obrońmy Polskę przed bezdyskusyjnym złem, a później będziemy się zastanawiać, co robić potem” – zapowiada. Tak właśnie widzi świat – podsumowuje Karnowski.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.