"Sieci": Konkurs Piosenki Eurowizji
Eurowizja, konkurs piosenki organizowany przez Europejską Unię Nadawców, już od początku swojego istnienia miał problemy z przejrzystością zasad i kryteriów, które służyły do wyłonienia zwycięzcy. Jednak to, co wydarzyło się w tym roku, przebiło skandale z przeszłości. Marek Budzisz komentuje na łamach tygodnika „Sieci” zamieszanie wokół głosowania na tegorocznej Eurowizji.
Dziennikarz zauważa, że od wielu lat konkurs nie dotyczy jedynie kwestii artystycznych, ale przewijają się w nim też wątki polityczne i światopoglądowe. Podkreśla: Jednak to, co wydarzyło się w tym roku, przebiło skandale z przeszłości. Największy wybuchł na Ukrainie. […] telewidzowie największą liczbę – 12 punktów – przyznali Krystianowi Ochmanowi, podczas gdy krajowe jury dało naszemu wykonawcy zero. W polskiej sieci zaczęły pojawiać się komentarze, że to „czarna niewdzięczność” ze strony Ukrainy, której w takim wymiarze pomagamy, a eksperci od rosyjskiej dezinformacji i propagandy zaczęli łączyć te komentarze z coraz intensywniejszą w ostatnich dniach falą rosyjskiego trollingu, którego głównym celem jest poróżnienie Warszawy i Kijowa, a przynajmniej osłabienie społecznego poparcia dla wspierania Ukrainy.
Budzisz wyjaśnia, jak na tę sytuację zareagowali Ukraińcy: W ukraińskim internecie równolegle też zaczęła się burza, ale z zupełnie innym przesłaniem. „Wybaczcie, bracia Polacy i Litwini” – napisał Walerij Charczyszyn, lider grupy rockowej Druha Rika […]. W sprawę włączyli się też ukraińscy politycy, i to wysokiej rangi. Minister kultury Aleksander Tkaczenko napisał, zwracając się wprost do Polaków i Litwinów: „Ta ocena w żaden sposób nie odzwierciedla prawdziwego stosunku do Was, naszych najbliższych przyjaciół w Europie […]”. Inni uczestnicy tej dyskusji pisali, że ci profesjonaliści to ludzie niemal zupełnie nieznani, bez autorytetu, nie tylko społecznego, nie tylko w branży muzycznej. Autor zaznacza, że wskazywano również na polityczne powiązania członków jury: Charczyszyn stwierdził nawet, że nie dziwi się takim wynikom, skoro Wadim Lisica, przewodniczący ukraińskiego jury, jeździł już po aneksji Krymu w 2014 r. do Rosji; […] był dyrektorem Warner Russia, który został przejęty wówczas przez objętego sankcjami i blisko współpracującego z Kremlem oligarchę Lena Bławatnika […].
Budzisz tłumaczy, że wątpliwości budzą także same reguły konkursu: […] wiele zależy od tego, czy uczestniczący w pracach jury rozumieją zasady głosowania i jak potem są one sumowane. A z tym najwyraźniej są pewne problemy. Irina Fedyszyn z ukraińskiego jury ujawniła swoją kartę, na której przypisała Polsce dziesiątkę, argumentując, że dała Krystianowi Ochmanowi 10 punktów, choć w świetle regulaminu jej punktację należy tak interpretować, iż dała naszemu wykonawcy 10. miejsce. Pomyliła się czy szuka usprawiedliwienia? Autor informuje, że jury odniosło się do komentarzy: Wadim Lisica […] prosił, by nie mieszać polityki i kwestii relacji międzynarodowych z ocenami artystycznymi, bo tu raczej rządzą inne kryteria. Jednak nieprzyjemny osąd nieprzejrzystych reguł, być może manipulacji czy bałaganu, pozostał.
Publicysta „Sieci” wskazuje, że również w innych krajach, m.in. w Mołdawii, doszło do nieścisłości. W podsumowaniu zauważa: Debaty […] pokazują, że bardziej od oceny wykonawców jesteśmy przywiązani do politycznego kontekstu, traktując głosowanie w kategorii oceny kraju, poziomu sympatii i akceptacji, a nie sprawności wokalnej artystów i jakości utworu […]. Mamy wrażenie chaosu, bałaganu, jakichś rozgrywek „przy zielonym stoliku” […]. Może zresztą o to chodzi, bo wydarzenie, jakim jest konkurs Eurowizji w wyniku tych kontrowersji, żyje w społecznej pamięci dłużej niż piosenki triumfujące w rywalizacji.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.