„Sieci”: Kompleks niemiecki
Konrad Kołodziejski na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” porusza kwestię związku Donalda Tuska z Niemcami.
Donald Tusk urodził się oraz wychował w Polsce. Mając częściowo niemieckich przodków, musiał jednak wynieść z domu określony stosunek do Niemców i do rzeczywistości. Być może dorastał w przekonaniu, że niemiecka kultura jest lepsza, więc dlatego opowiada teraz o „elementarnym porządku”, który trzeba zaprowadzić w Polsce? - opisuje Konrad Kołodziejski w tygodniku „Sieci”.
Publicysta opisuje, że polityk podczas jednego ze spotkań maił powiedzieć: „Mogą mnie od Niemców wyzywać, ale chcę wygrać te wybory i idę po zwycięstwo, żeby też wreszcie zapanował jakiś elementarny porządek”. Autor zauważa, że… po raz pierwszy szef Platformy tak otwarcie daje do zrozumienia, że w Polsce potrzebny jest niemiecki ordnung.
Kołodziejski dodaje, że można założyć szczerość tej wypowiedzi: Nie tylko z tego powodu, że rządzi nim obsesyjna żądza zemsty, a „porządek” w jego ustach oznacza po prostu wielką antypisowską czystkę. Był szczery również dlatego, że wychował się na dawnym polsko-niemieckim pograniczu – w świecie, gdzie polska kultura uchodziła za niższą, powód do wstydu.
Autor zwraca uwagę, że Donald Tusk ma niemieckich przodków: Tę – nazwijmy to umownie – dwukulturową tożsamością Tuska można do pewnego stopnia tłumaczyć jego bliskie relacje z Angelą Merkel. Niemiecka kanclerz ma przecież podobne doświadczenia rodzinne […]. Angela Merkel niechętnie przyznawała się do polskich korzeni – w Niemczech to ciągle rodzaj ujmy – jednak mogła odczuwać coś na kształt wspólnoty losów z Tuskiem. W obu przypadkach mamy przecież polsko-niemieckie więzy krwi, splątane losy oraz rodzaj zawieszenia pomiędzy żywiołem polskim i niemieckim. Kołodziejski podkreśla, że Tusk… być może dorastał w przekonaniu, że niemiecka kultura jest lepsza i dlatego opowiada teraz o „elementarnym porządku”, który trzeba zaprowadzić w Polsce? I nie chodzi nawet o zarzuty wobec niego z tego powodu. Po prostu ukształtował się w świecie, gdzie ciągle żywe były niemieckie stereotypy, kojarzące polskość z bylejakością i bałaganem.
Autor przypomina też, że… czynnik niemiecki towarzyszył Platformie od samego początku jej istnienia, a nawet znacznie wcześniej. Jak twierdził były polityk PO i KLD Paweł Piskorski, pierwsza partia Tuska, czyli Kongres Liberalno-Demokratyczny, była finansowana przez niemiecką chadecję. Można więc chyba stawiać pytania o to, gdzie znajdują się źródła polityki prowadzonej przez PO […]. Nie ma tu miejsca, aby wymieniać niezliczone posunięcia Platformy, które – obiektywnie rzecz biorąc – prowadziły do osłabienia państwa […]. Gdyby zapytać, kto na tym korzystał, odpowiedź wydaje się oczywista – Niemcy.
Kołodziejski jednocześnie przestrzega, że Niemcy Polaków… potrafią też kokietować. W ten sposób budują u nas wpływową klientelę. Wyobraźmy sobie młodych dziennikarzy albo polityków, albo naukowców wyjeżdżających na konferencje w Niemczech lub otrzymujących stamtąd granty […]. Dla przeżartego kompleksem przybysza to jak przekroczenie bram raju.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace. Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.