"Sieci": Kazachstan: dwie rewolucje w jednej
"To tutaj w 2011 r. wybuchły strajki krwawo stłumione na rozkaz ówczesnego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa przez siły porządkow".
Wydaje się, że rewolucja pałacowa w Kazachstanie już się zakończyła, ale czy rewolta społeczna wygaśnie – nie jest jeszcze takie pewne – analizuje na łamach tygodnika „Sieci” Marek Budzisz.Dziennikarz opisuje, jak doszło do wystąpień w państwie, które powstało po rozpadzie Związku Radzieckiego. Napiętą sytuację spowodowały m.in. drastyczne podwyżki cen gazu LPG, z którego powszechnie korzystają mieszkańcy Kazachstanu. Autor podaje, że szczególnie aktywna w protestach jest zachodnia prowincja Aktau.
To tutaj w 2011 r. wybuchły strajki krwawo stłumione na rozkaz ówczesnego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa przez siły porządkowe (liczbę ofiar szacuje się na ponad 80 osób), tutaj też zaczęły się antychińskie protesty, a także demonstracje, w których wyniku władze zostały zmuszone do ogłoszenia najpierw moratorium, apotem całkowitego zakazu sprzedaży gruntów rolnych cudzoziemcom i zagranicznym firmom. Z problemami boryka się jednak cały kraj. O skali kryzysu świadczy choćby to, że 2 mln z 18 mln obywateli Kazachstanu nie jest w stanie spłacać zaciągniętych kredytów i ma opóźnienia przekraczające 90 dni - czytamy.
W tekście znajdziemy też informacje, kto stał się ucieleśnieniem zła dla większości społeczeństwa w Kazachstanie. Skokową podwyżkę cen paliwa samochodowego ludzie uznali za złamanie umowy społecznej i wylegli na place i ulice miast, skandując: „Starcze, odejdź”. Chodziło w tym wypadku o Nursułtana Nazarbajewa, pierwszego prezydenta niepodległego Kazachstanu, ojca narodu, którego rodzina kontroluje kazachstański sektor wydobycia węglowodorów. Krewni Nazarbajewa dorobili się olbrzymich majątków działając w sektorze paliwowym. Ludzie o tym wiedzą i źródeł podwyżki upatrują w niezaspokojonych apetytach klanu byłego prezydenta. Kazachstan produkuje bowiem dwa razy więcej gazu ziemnego, niż zużywa, niemniej jednak przez cały ubiegły rok konsumenci borykali się z niedoborami tego paliwa. Firmy kontrolowane przez klan Nazarbajewów wolały bowiem eksportować gaz, w tym do zakładów przetwórczych w Rosji, bo relacja cen na rynkach światowych do administracyjnie regulowanych w kraju pozwalała im na wywożeniu surowców lepiej zarobić, bez płacenia przy tym podatków.
Marek Budzisz podkreśla, że destabilizacja w regionie Kazachstanu wynika nie tylko z wysokich cen za surowce i pauperyzacji obywateli, ale także z rywalizacji miejscowych klanów i relacji obecnej władzy z Rosją. Aktualny prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew pozostawał dotychczas w poprawnych stosunkach z Moskwą, ale Putin więcej sympatii przejawiał wobec Nazarbajewa. Dlaczego zatem Tokajew zwrócił się o pomoc do ODKB? W opinii rosyjskich specjalistów powód mógł być tylko jeden – nie jest on pewien, czy rzeczywiście kontroluje siły specjalne i wojsko, gdzie nadal jest sporo ludzi Nazarbajewa. Nie chodzi w tym wypadku o rzeczywiste zaangażowanie militarne, skala „bratniej pomocy” – jak się wydaje – nie będzie wielka (z Armenii w kontyngencie pokojowym weźmie udział 70 żołnierzy, z Kirgistanu podobnie), ale o poparcie polityczne.
Więcej na temat sytuacji w Kazachstanie w nowym numerze „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 10 stycznia br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.