"Sieci": Granica to dopiero początek
Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rozmowie z Michałem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Pierwsze 60 dni wymagało skupienia się na potrzebach podstawowych. Kolejne 60 dni, o które przedłużyliśmy dofinansowanie pobytu uchodźców w polskich rodzinach, będzie przejściem do fazy adaptacyjnej. Celem jest, by pod koniec czerwca były gotowe mechanizmy pozwalające naszym gościom w pełni stanąć na własnych nogach, zaadaptować się – mówi Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w rozmowie z Michałem Karnowskim na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”.
Rząd przygotowywał się na możliwą falę uchodźców już kilka tygodni przed wybuchem wojny – wynika z romowy. Sporym wyzwaniem było przyjmowanie olbrzymich, rekordowo dużych mas ludzkich na terenach przygranicznych. Problemem okazała się jednak nie tylko liczba uchodźców.
– Wiadomo, że wielu z nich przybywa z terenów ogarniętych wojną, potrzebuje więc pilnej pomocy humanitarnej, a także psychologicznej. Są wśród nich osoby z niepełnosprawnościami. Część uchodźców przyjeżdża samochodami, muszą więc mieć możliwość ich ubezpieczenia. Zwierzęta domowe uchodźców trzeba z kolei szczepić – ten problem musieliśmy pilnie rozwiązywać przy granicy. Ale przecież granica to dopiero początek wyzwania. Dalej: transport w głąb kraju – zorganizowaliśmy 1,5 tys. autokarów. Zakwaterowanie, koordynacja ośrodków, do których można skierować ludzi. Wiele zadań podejmowały samorządy, wiele miast i gmin spisało się doskonale. Ale odpowiedzialność za całość spoczywała na rządzie – wyjaśnia Paweł Szefernaker.
Pełnomocnik rządu ds. uchodźców wojennych odnosi się również do relacji reporterów stacji zachodnich.
– Nie zawsze media czy komentatorzy rozumieli komplikację sytuacji, z którymi się mierzyliśmy. Weźmy choćby obywateli państw trzecich, którzy uciekali z Ukrainy. To głównie studenci z Afryki czy Azji, którzy tam studiowali, to była naprawdę spora grupa. Inni tam po prostu pracowali – wyjaśnia wiceminister i wskazuje, że niektóre zagraniczne redakcje sugerowały, że w Polsce stosowano segregację. Nazywa to nieporozumieniem. – Rzecz w tym, że przytłaczająca większość uchodźców ukraińskich to kobiety z dziećmi, potrzebujące szczególnego poczucia bezpieczeństwa, także strefy intymności. A tamte grupy to młodzi mężczyźni, zresztą zamierzający ruszyć szybko dalej. Czy biorąc ten kontekst pod uwagę, naprawdę ktoś w nas rzuci złym słowem za to, że podjęliśmy decyzję o kierowaniu obu tych grup do różnych ośrodków, osobnych hal? – podsumowuje Szefernaker.
Polityk zauważa, że nasi sąsiedzi uciekający przed wojną dobrze adaptują się w polskim społeczeństwie.
– Ukraińcy podchodzą do sytuacji, w której się znaleźli, bardzo godnościowo. Są wdzięczni za pomoc, musieli zmienić swoje życie niemal z godziny na godzinę. Ale szybko otrząsnęli się z szoku, niemal każdy z nich chce szybko stanąć na własnych nogach, znaleźć pracę, zacząć normalnie żyć. Widzimy, że co czwarty Ukrainiec zarejestrowany w bazie PESEL, a będący w wieku produkcyjnym, podjął pracę. To już grubo ponad 100 tys. osób.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.