"Sieci": Dzieci wojny
Najstraszniejsze cierpienie wojna przynosi dzieciom – tułaczka po obcych domach, utrata rodziców, a wreszcie i śmierć pod gruzami zbombardowanych domów. A jeśli ta straszna wojna odsłania nieszczęścia jeszcze większe niż te przed chwilą wymienione? Jakub Augustyn Maciejewski porusza na łamach tygodnika „Sieci” niezwykle trudny temat – sytuacji dzieci w obliczu wojny na Ukrainie.
Publicysta zauważa: W koszmarze wojny chcemy ocalić przede wszystkim najmłodszych, dzieci rozumieją najmniej, nie są niczemu winne, boją się najbardziej. Rosyjska inwazja przynosi tym dzieciom los szczególnie okrutny. W pierwszych dwóch miesiącach wojny Rosjanie zabrali w głąb swojego kraju 254 tys. dzieci – niektóre z rodzicami – gdzie mają rozpocząć nowe życie jako obywatele imperium Putina. Według rosyjskiej agencji prasowej przenosiny na wschód są dobrowolne, propaganda głosi, że to niechęć do życia pod „ukraińską okupacją” skłania ludzi do wyjazdu. Relacje Ukraińców, którzy przetrwali okupację pierwszych miesięcy wojny, mówią co innego.
Maciejewski opisuje, jak wyglądają losy dzieci od wybuchu wojny: W najlepszym przypadku troskliwi rodzice wywozili dzieci z obszaru działań wojennych zaraz po wtargnięciu Rosjan, ale nawet wtedy dzieci są poszkodowane. Najmłodsi doświadczają bliskości śmierci jeszcze z większym niezrozumieniem niż ludzie dorośli […]. Zaznacza również, że… tysiące dzieci tułają się w trudniejszych okolicznościach – w zachodniej i centralnej Ukrainie ma przebywać nawet 3 mln uchodźców wewnętrznych. Tych, którzy musieli uciekać ze swoich stron, ale nie chcieli wyjeżdżać za granicę.
Autor przybliża jedną z historii: W Charkowie spotkałem dziewięcioletniego chłopca, Maksima, który był pod opieką swojej cioci i czekał na powrót rodziców. – Szukają mieszkania w Kijowie, tam jest bezpiecznie, potem mnie zabiorą – opowiadał, rysując czołgi i samoloty. Było to dwa miesiące temu. Czy dzisiaj już wie, gdzie rodzice są naprawdę? – Iwan i Walentyna pojechali do mieszkania po rzeczy. Nie wrócili, bo… – opowiada ciocia Maksima. Nie musi kończyć […]. Chłopcu opowiedziano zastępczą historię, bo dorośli wokół niego nie wiedzieli, jak się zmierzyć z prawdą i z przyszłością dziecka.
Maciejewski podkreśla, że jeszcze gorzej sytuacja przedstawia się w Donbasie, gdzie… losy najmłodszych są naznaczone dodatkowym dramatem. W kwietniu w takich miastach jak Sewierodonieck czy Lisiczańsk, a dziś w Kramatorsku czy Bachmucie widać niekiedy bawiące się dzieci. Wokoło wyją syreny alarmowe, służby sprzątają gruzowisko po nocnym nalocie, a za dnia 10-letni chłopcy biegają wokół miejsca, gdzie rano było kilka trupów. Oprócz dalekiej niezaradności czy lekceważenia spraw bezpieczeństwa przez rodziców jest jeszcze coś. Niektóre dzieci są tak rodzinnie zaniedbane, że nie ma ich nawet w rejestrach mieszkańców: nie mają aktu urodzenia, formalnie po prostu nie istnieją. Takie przypadki wychodzą na jaw, gdy wolontariusze za zgodą rodziców próbują je zabrać w bezpieczne miejsca i wtedy okazuje się, że dziecko nie ma żadnego dokumentu. Oto kolejne oblicze tej części Europy Wschodniej, która została bardziej zrusyfikowana i zsowietyzowana. Autor wskazuje, że takie okoliczności są szczególnie sprzyjające dla przestępców: Handlarze dzieci mają na Ukrainie objętej wojną istny raj. UNICEF szacuje, że w pierwszym miesiącu wojny zachodnią granicę kraju przekroczyło bez legalnej opieki ok. 500 dzieci […]. UNICEF alarmuje także, że o ile w procederze handlu ludźmi jedną czwartą ofiar stanowią najmłodsi, to na Ukrainie sytuacja jest o wiele bardziej dramatyczna […]. Dzieci uprowadzone w celach handlu ludźmi dzielą najgorszy los.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne są online w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-biezace.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.