"Sieci": Czas na Smoleńsk
Zarówno Prokuraturze Krajowej, jak i podkomisji MON kończy się okres wymówek. Skoro wielobój wyborczy minął, trzeba na poważnie wrócić do śledztwa, które choć wciąż nazywane najważniejszym w Polsce, po ponad 10 latach nie jest w stanie udzielić jasnej odpowiedzi na pytanie, co tam się stało. Zdajemy sobie sprawę, jak delikatny jest to temat, ale niezależnie od kontekstów, które rozumiemy, pilnowanie w tej sprawie uważamy za nasz osobisty obowiązek– piszą na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci”Marek Pyza i Marcin Wikło.
Dziennikarze zauważają, że rozwikłaniu sprawy związanej z tragicznym lotem nie sprzyja sama polityka. Zwolennicy różnych teorii odsądzają się od czci. Redaktorzy rozmawiają też z rodzinami, które straciły bliskich w katastrofie. Wyłania się z nich smutny obraz ludzi pełnych rozpaczy i braku wiary w wyjaśnienie przyczyn tego co się wydarzyło.
− Wydawało mi się, że po 2015 r. to najważniejsze przecież śledztwo w Polsce ruszy do przodu – mówi Dorota Skrzypek, wdowa po Sławomirze Skrzypku, prezesie NBP. – Dzisiaj jestem rozczarowana zarówno tempem,jak i brakiem postępów w dochodzeniu,a nade wszystko brakiem kontaktu z prokuraturą. Przykro to powiedzieć, ale nie pokładam w tych działaniach już wielkich nadziei– dodaje. – Gdyby to była tylko sprawa moja i mojej rodziny, to nie liczyłabym na jakiekolwiek efekty, ale skoro to jest sprawa blisko setki rodzin, w tym prezydenta, to spodziewałabym się, że prokuratura zrobi wszystko, co jest możliwe. Nie wiem, z czego wynikają ten paraliż i ta niemoc – mówi Małgorzata Wasserman.
Pojawiają się także ostrzejsze głosy, reprezentowane przez osoby pragnące zachować anonimowość. – Inaczej by to wyglądało, gdyby była decyzja z góry: to jest najważniejsze śledztwo, wszystko, k…, ma iść na bok. Jak można czekać wiele miesięcy na jakiś instytut w Krakowie, a potem kolejne miesiące na następne badania – mówi nam jedna z wdów.
Marek Pyza i Marcin Wikło docierają także do prokuratorów prowadzących śledztwo smoleńskie.
– My bardzo chcemy, sporo robimy, ale nie możemy niczego ogłosić. Może się zdziwicie, ale mamy... zakaz komunikacji i zakaz spotykania się z rodzinami. Nie rozumiemy tego. Powinno być tak, że gdy przychodzą jakieś wyniki badań, informujemy media, robimy konferencję, zapraszamy rodziny, mówimy, jak jest. Co to za tajemnice? Rodziny słusznie nam to zarzucają. Ale niestety jesteśmy ubezwłasnowolnieni. My jako szeregowi prokuratorzy nie możemy podjąć żadnej decyzji bez zgody szefa. A nasz szef nie może podjąć żadnej decyzji bez zgody z góry – mówi jeden ze śledczych.
Redaktorzy podkreślają, że w sprawie katastrofy smoleńskiej wciąż wiele jest niewiadomych. Prześwietlają także pewną osobę, która współpracowała z podkomisją. Jest to kobieta, co do której pracy mają oni sporo wątpliwości. Amanda Ułasiuk występuje w opracowaniu „Streszczenie raportu. Materiał dowodowy”, jaki w lipcu na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej przedstawił Antoni Macierewicz. Na końcu dokumentu znajdujemy trzy pozycje „Raport z prac firmy PioMax Amanda Ułasiuk”. Nie wiadomo, na czym te prace miały polegać. PioMax zarejestrowany jest na warszawskim Mokotowie.W internecie znajdujemy lakonicznyopis: „W ciągu ostatniego roku sporządziłam ponad 100 transkrypcji (nagrania ponaddwugodzinne). Edytuję i przepisuję teksty (scenariusze,książki, teksty pisane ręcznie). Wypełniam tabele. Sporządzam prezentacje.Ceny do ustalenia indywidualnie”. Czy właśnie takimi pracami zajmowała się dla podkomisji? Ale co w takim razie robiła w bazie wojskowej w Mińsku Mazowieckim?– zastanawiają się autorzy tekstu.
Więcej na temat śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od5października br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.