Rybińska w "Sieci": Morales: ikona lewicy. Ze skazą
Evo Morales mógł się zapisać w historii jako pierwszy przywódca Boliwii wywodzący się spośród ludności indiańskiej, który dźwignął najniższe warstwy społeczne z biedy.
Evo Morales mógł się zapisać w historii jako pierwszy przywódca Boliwii wywodzący się spośród ludności indiańskiej, który dźwignął najniższe warstwy społeczne z biedy. Jako latynoamerykański Nelson Mandela. Miast tego musiał uciekać 10 listopada z kraju, wypędzony przez obywateli, którzy go przez ostatnie lata lojalnie wspierali. Morales jak wielu innych tamtejszych liderów zbytnio pokochał bowiem władzę – na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Aleksandra Rybińska analizuje losy boliwijskiego socjalisty.
Przedstawiony przez dziennikarkę polityk, dotarł na sam szczyt boliwijskiej władzy. Spadł z niego z wielkim hukiem. Poległ w referendum, które miało mu zapewnić nieskończone rządy. Choć je przegrał, postanowił ponownie wystartować w wyborach prezydenckich w październiku tego roku, łamiąc konstytucję, która ograniczyła liczbę kadencji prezydenta do dwóch. Wybory wygrał, ale natychmiast pojawiły się zarzuty o fałszerstwa. Pojawiły się oficjalne dokumenty kompromitujące polityka, a przeciwko niemu samemu stanęło społeczeństwo i co równie ważne wojsko. Zmusiło go to do ucieczki do Meksyku.
Morales w swoich wystąpieniach podkreślał uciemiężenie chłopów i Indian. Jego zdaniem głównym wrogiem rozwoju Boliwii były rasizm, kolonializm i imperializm. Wspierał ludy Ajmara i Keczua. Sam się z nich wywodzi, jest słabo wykształcony (szkoły wyższej o profilu rolniczym nie ukończył) i, podobnie jak jest wyborcza baza, długo utrzymywał się z uprawy koki. Koka była dla niego również symbolem walki o lepszy los kraju. Walczył z ograniczeniami w uprawie narzucanymi przez USA. Boliwia dołączyła za jego rządów do lewicowego Boliwariańskiego Sojuszu Narodów Naszej Ameryki (ALBA) i znacznie zbliżyła się z Rosją, stając się ważnym elementem prorosyjskiej osi państw latynoamerykańskich, obok Kuby, Nikaragui i Wenezueli. Narzucił zagranicznym koncernom wysokie opłaty za eksploatacje złóż. Początkowo udało mu się zmniejszyć skalę ubóstwa. Inaczej niż w Wenezueli nie nastąpił aż tak spektakularny kryzys, w którym kraj po prostu upadł.
Jednak doktryna ekonomiczna Moralesa, zwana evonomics, również nie wytrzymała próby czasu. Zwiększyło się zagraniczne zadłużenie Boliwii a krajowa gospodarka borykała się z załamaniem cen surowców. Styl rządzenia Moralesa stawał się coraz bardziej autorytarny. Jego przeciwnicy wskazywali na obsadzenie sądownictwa jego ludźmi i rosnącą presję media. Sfałszowane wybory przelały czarę goryczy. Nawet rdzenni mieszkańcy Boliwii uznali, że „nie jest już jednym z nich”. (…) Wypędzenie Moralesa przebiegło dość bezkrwawo szczególnie na tle innych krajów regionu, w tym Wenezueli. Amerykańscy Demokraci dopatrywali się w przewrocie działań CIA i chęci przejęcia przez stany cennych złóż litu.
Nowa tymczasowa prezydent kraju wywodzi się z prawicowej partii i radykalnie zmienia kurs kraju. Zerwała sojusz z Wenezuelą. Nie ma ona jednak wsparcia parlamentu, w którym większość ma partia Moralesa.
Więcej o sytuacji Boliwii w „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od xx października, także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Do tego wydania tygodnika „Sieci” dostępnego w kioskach dołączony jest wyjątkowy prezent – kalendarz ścienny na przyszły rok. W kalendarzu znajdują się oczywiście najważniejsze święta, dni wolne od pracy i imieniny. Oprócz tego każdą stronę uzupełnia skrócone kalendarium poprzedniego i następnego miesiąca. Partnerem 12-stronnicowego kalendarza ściennego jest PKN ORLEN. Nie przegap wydania „Sieci” z prezentem – w sprzedaży już od 25 listopada.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl