Rokita we „wSieci”: Mieszczańska czy oportunistyczna?
Czy PO to partia „strasznych mieszczan”, czy też jej prawdziwa natura jest do cna oportunistyczna.
„Ewolucja, jaką ostatnio przechodzi Platforma Obywatelska, ma dwie, dość wyraźnie różniące się interpretacje. Jedni mówią, iż teraz wyszło w końcu na jaw, że była to zawsze partia „strasznych mieszczan”: zaskorupiała, tradycjonalistyczna i filisterska” – pisze na łamach tygodnika „wSieci” Jan Rokita.
Były polityk Platformy przypomina słowa Agnieszki Holland, która nazwała PO „partią oszustów” za lekceważenie środowisk LGBT.
„Umocnienie się Grzegorza Schetyny w roli lidera tylko zaostrzyło i publicznie obnażyło te maskowane dotąd skłonności Platformy. Schetyna to bowiem nie tylko prawdziwy wykwit i symbol partyjnego aparatu, którego kariera wzięła się z zarządzania biurami, zebraniami i pieniędzmi partyjnymi, oraz wykonywania „egzekucji personalnych” (by posłużyć się terminem ukutym przez prof. Pawła Śpiewaka), nakazywanych niegdyś przez Tuska. Lecz Schetyna to także polityk z gruntu zachowawczy, nieufny wobec tego, co nowe i mało znane, organicznie niezdolny do innowacyjnego widzenia rzeczywistości. A na domiar złego publicznie chwalący się (o wstydzie!)… czytaniem Sienkiewicza” – tłumaczy Rokita.
Rokita przypomina też incydent z Marszu Wolności, gdy grupa działaczy LGBT została zaatakowana przez uczestników manifestacja opozycji.
„Najwyraźniej szef PO uważa, całkiem odmiennie od takich czołowych europejskich polityków, jak Macron czy Schulz, że libertyńskie eksperymenty obyczajowe i prawne w dzisiejszej Europie nie są wskazane. Nic więc dziwnego, że na majowy Marsz Wolności, który miał być i był w rzeczywistości świadectwem politycznej siły Schetyny, wdarli się protestujący aktywiści ruchu LGBT. Ale – jak relacjonowała „Wyborcza” – zostali przez uczestników marszu „zwyzywani od marginesu, a jedna z osób splunęła w ich stronę”. Z kolei rzecznik partii dopatrzył się w zdarzeniu cech prowokacji. Także tym razem zadziałał jednak mechanizm samoograniczania się lidera partii. Skoro incydent zaczął nabierać wydźwięku symbolicznego dla postawy Platformy, Schetyna przeprosił za złe zachowanie swoich działaczy i zasugerował, że o związkach partnerskich mógłby „zacząć rozmawiać” po wygranych wyborach. Dla wszystkich postępowców jeszcze raz musiało się stać całkiem jasne, że choć Schetyna stara się werbalnie trzymać gdzieś w pobliżu granicy politycznej poprawności, to jednak jego przyrzeczenia w tej dziedzinie są bezwartościowe” – pisze publicysta.
W swoim tekście zwraca również uwagę na drugie spojrzenie na Platformę i Schetynę.
„Jako koronny dowód na rzecz pełnego oportunizmu obecnego szefostwa Platformy najczęściej przywoływane są deklaracje dotyczące finansów państwa i polityki społecznej. Wszystko zaczęło się przeszło rok temu, gdy po długim okresie zwalczania programu 500+, jako finansowo nieodpowiedzialnego, przed głosowaniami sejmowymi posłowie PO nieoczekiwanie zażądali… rozszerzenia programu na wszystkie dzieci, co implikowałoby niemal podwojenie jego kosztów. Walcząc propagandowo z PiS o to, kto chce dać na dzieci najwięcej, PO ironicznie postulowała, aby tytuł pisowskiej wersji projektu brzmiał: „ustawa o pomocy państwa w wychowaniu niektórych dzieci”. Po tamtych zdarzeniach partia straciła w zasadzie wszelkie hamulce, gdy idzie o licytację na socjal z PiS. Schetyna odciął się od podwyżek wieku emerytalnego zaordynowanych niegdyś przez Tuska, a przy okazji zapowiedział nawet… „trzynastą emeryturę”, która miałaby być szczególnie zależna od długiego stażu. Komentator „Gazety Wyborczej” nazwał (nie bez racji) te pomysły „nonsensem już na pierwszy rzut oka” – stwierdza Rokita.
Więcej o dwóch twarzach Platformy Obywatelskiej w tekście Jana Rokity na łamach najnowszego, dostępnego w sprzedaży od 29 maja, także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.