Przyczajony tygrys Komorowski
Ludzie z wojskowych służb pomagają Bronisławowi Komorowskiemu w zaprowadzeniu rządów prezydenckich - pisze Stanisław Janecki w najnowszym numerze tygodnika "wSieci".
- Na razie głównym celem prezydenta i jego zaplecza jest reelekcja. W tej sprawie najmniej Bronisław Komorowski może liczyć na Donalda Tuska. Premier ma po prostu wobec pierwszego obywatela uraz. W 2010 r. został wyprowadzony w pole, bo zanim wskazał ówczesnego marszałka Sejmu, ten sam się namaścił – w imieniu szefa rządu i PO. Tusk przekonywał potem swoich współpracowników, że poczuł się wtedy ograny przez ludzi z wojskowych służb, pomagających Komorowskiemu. Z tego się bierze dystans lidera Platformy w deklarowaniu, że to obecny prezydent będzie kandydatem jego partii w wyborach w 2015 r. Podczas dwóch rozmów między głową państwa a premierem, do których doszło w 2012 r., prezes Rady Ministrów miał oświadczyć, że taka decyzja nie jest ani pewna, ani potrzebna - pisze Stanisław Janecki.
- Tusk zdaje sobie sprawę z tego, że Bronisław Komorowski ma duże szanse reelekcji, nawet jeśli PO będzie miała niskie notowania. Ale nie zamierza bezinteresownie deklarować poparcia dla niego. Tym bardziej że rozważa ratunkowy scenariusz dla siebie, czyli kandydowanie na prezydenta przeciwko Komorowskiemu. Na razie wygląda to na mało prawdopodobne i nierealistyczne, jednak przez ponad dwa lata, jakie pozostały do końca kadencji, wiele się może zmienić. Także po stronie „aktywów” premiera wobec głowy państwa, czyli informacji, pogłosek i plotek, które mogą być wykorzystane w negatywnej kampanii. Donald Tusk nie chce dać się rozegrać Bronisławowi Komorowskiemu tak jak w 2010 r., ale ma też świadomość, że „aktywa” prezydenta mogą mu zaszkodzić - zaznacza publicysta "wSieci".
Cały tekst znajdą Państwo w najnowszym numerze tygodnika "wSieci". Tygodnik „wSieci” w sprzedaży w całej Polsce oraz w formie e-wydania - www.wsieci.pl/e-wydanie.html