Autorzy 2023 - promocja!

Przecież macie drugi samolot

opublikowano: 5 kwietnia 2016
Przecież macie drugi samolot
fot. wSieci

Dziennikarze „wSieci” byli w Smoleńsku

16 mln rubli, czyli 800 tys. zł – oto cena za kawałek miejsca katastrofy Tu–154M. Tyle jest dla Rosjan warta część smoleńskiej ziemi, na której rozegrała się nasza narodowa tragedia. Dotarliśmy do miejsc niedostępnych dla nikogo z Polski. Zajrzeliśmy do środka „wieży” na Siewiernym. Szokujące są informacje, że przy wraku tupolewa od ponad dwóch lat nie było nikogo. Nie jest więc prawdą, że potrzebuje go rosyjska prokuratura. Państwo Putina robi wszystko, by śledztwo nie posunęło się do przodu, a to, co może się w nim przydać, zniszczało do końca – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło w obszernym raporcie dotyczącym katastrofy w Smoleńsku w nowym numerze tygodnika „wSieci”.

Po sześciu latach wracamy do Smoleńska z mnóstwem pytań w głowie: co się zmieniło w okolicach miejsca katastrofy od tamtej przeklętej soboty, gdy zamiast uczestniczyć w podniosłej uroczystości w Katyniu, relacjonowaliśmy dramatyczne wydarzenia przy bocznej bramie zapuszczonego wojskowego lotniska? Jak dziś wygląda miejsce katastrofy? Co się dzieje z wrakiem polskiego samolotu, czy ktoś w ogóle do niego zagląda? Jak 10 kwietnia 2010 r. wspominają ludzie, którzy byli blisko zdarzenia, pełnili służbę na Siewiernym i w jego okolicach? Jak rosyjskie władze tłumaczą zwłokę, utrudnianie śledztwa i naruszenia prawa międzynarodowego? Wiele odpowiedzi będzie zdumiewających, inne nie zaskoczą nas wcale – piszą dziennikarze „wSieci”.

Miejsce, na którym doszło do katastrofy mocno się zmieniło: - Rzucają się w oczy dwie rzeczy. Przybyło salonów samochodowych. Stoi już nie tylko pawilon Kii. Można też kupić najnowsze nissany, chevrolety, datsuny, renault i wciąż niezwykle popularne łady. Tuż obok łąka bezpośrednio poprzedzająca pas startowy. Łąką jest dziś. W 2010 r. miejsce to bardziej przypominało las; później metodycznie wycinano setki drzew, co nieodwracalnie zmieniło nieprzebadany teren katastrofy.

To nie koniec zaskakujących zmian: - Rankiem swoje kroki kierujemy najpierw w ten rejon. Nie możemy uwierzyć w napis na czerwonej tablicy kilka metrów od drogi. „Na sprzedaż. Działka 1,2 ha. Właściciel” i dwa numery stacjonarnych telefonów. To przecież fragment miejsca tragedii! Zasadnicze części wraku leżały nieco dalej, ale tu spadały drobniejsze elementy samolotu. Widzieliśmy to na własne oczy. Fotografowaliśmy tę działkę 11 kwietnia 2010 r. Pościnane drzewa, kawałki pogiętej blachy — nawet takie o długości blisko 1 m. Ten teren nie był w całości sprawdzony przez polskich archeologów, którzy pod czujnym okiem rosyjskich prokuratorów w październiku 2010 r. dostali wreszcie pozwolenie na prace w Smoleńsku – piszą Marek Pyza i Marcin Wikło.

To nie koniec szokujących ustaleń polskich dziennikarzy: - Dodajmy, że naukowcy wyjęli ze smoleńskiego błota ok. 20 tys. odłamków samolotu. Szacują natomiast — na podstawie badań detektorami metalu oraz rozdrobnienia maszyny — że w ziemi może zalegać kolejne 40 tys. Nigdy nie podjęto się ich szukania. Dziś to miejsce jest na sprzedaż! Do naszego planu pracy w Smoleńsku doszedł kolejny punkt — telefon do właściciela działki, na której prawdopodobnie leżą kawałki Tu–154M. A kto wie — nie można tego wykluczyć — być może również szczątki ofiar katastrofy…

Więcej o miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu sześć lat po tragicznych wydarzeniach w Smoleńsku piszą Marcin Wikło i Marek Pyza w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 4 kwietnia br., także w formie e-wydania na



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła