Prawica traci kontakt z rzeczywistością
Prawica upaja się sukcesami Andrzeja Dudy i defensywą Bronisława Komorowskiego...
Doceniam piarowską sprawność PiS w przygotowaniu konwencji prezydenckiej Andrzeja Dudy. Jej sukces to jednak w ogromnym stopniu zasługa samego kandydata i nie przysłania on wszystkich wad tej kampanii. Przyznajmy, Duda prowadzi ją sprawnie: jest bystry, uśmiechnięty, ma autobus, ładny klip i ciężko pracuje. To już coś.
Przypomnijmy sobie jednak punkt startu. Oto polityk z drugiego szeregu PiS (to nie wada, Bronisław Komorowski w 2010 roku też nie był liderem swej partii) staje naprzeciwko starego wyjadacza, obecnego w polityce od 25 lat. Mało tego, ów wyjadacz ma za sobą nie tylko rząd, wpływowych prezydentów miast, ale niemal wszystkie media i wszystkich dziennikarzy na wyprzódki prowadzących jego kampanię. W końcu to dziennikarz (?) radiowej Jedynki Krzysztof Grzesiowski deklamuje bez skrępowania:
"My, którzy popieramy pana prezydenta", a Konrad Piasecki z RMF i TVN 24 żarliwie go broni mówiąc o „lapsusie”.
Może się PiS na to oburzać, ale startując do tej kampanii z góry wiedział jakie będą jej zbójeckie warunki i jak będą wyglądały codzienne wydania „Faktów”. Dlatego aby owa kampania przyniosła mu sukces musiałby wymyślić coś ekstra, coś co nadałoby całej batalii inny ton. Przypomnijmy, że Lech Kaczyński zwyciężał, kiedy potrafił narzucić nowy język i nowy podział na „Polskę liberalną” i „Polskę solidarną”.
Na razie sztab Dudy tego nie dokonał. Nie przeszkadza to jednak jego kibicom upajać się sukcesami i czuć niemal zwycięzcami wyborów. Oczywista słabość kampanii Komorowskiego polegającej jak dotąd na mnożeniu wpadek tylko im w tym pomaga. A sondaże wskazujące na zwycięstwo prezydenta w pierwszej turze są gniewnie odrzucane jako sfałszowane.