Autorzy 2023 - promocja!

Polska na minie i piramida drogowa

opublikowano: 12 kwietnia 2016
Polska na minie i piramida drogowa lupa lupa

Rząd PiS odziedziczył po poprzednikach z PO i PSL państwo będące jednym wielkim polem minowym, na które w dodatku wciąż spadają bomby – pisze Stanisław Janecki, publicysta i komentator polityczny w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”.

Publicysta opisuje katastrofalny stan kraju przejętego przez PiS po rządach poprzedniej koalicji. I jest to stan, który dosadnie podsumował kiedyś minister Bartłomiej Sienkiewicz mówiąc, że za rządów koalicji PO-PSL „państwo istnieje tylko teoretycznie”.

Miny i bomby z opóźnionym zapłonem są niemal w każdym resorcie, urzędzie centralnym czy ważnej instytucji państwowej. I nie tylko dlatego, że je tam celowo rządzący z Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego zostawili, by utrudnić rządzenie ekipie Prawa i Sprawiedliwości. Poprzednia władza po prostu tak rządziła, że wiele zastawionych min jest bezpośrednim następstwem ze sposobu sprawowania przez nią władzy. A polegał on głównie na tymczasowości i doraźności skutkującej katastrofalnymi błędami, które przed oddaniem władzy gorączkowo tuszowano, przede wszystkim zamawiając opinie prawne. Kosztowały setki milionów złotych i miały być polisami, gdy błędy wyjdą na jaw. Nie bez znaczenia była też zwyczajna niekompetencja ekipy PO-PSL, co szczególnie wyraźnie widać po działaniach nieistniejącego już Ministerstwa Infrastruktury, które po 2011 r. trzykrotnie reorganizowano, ale największe „zasługi” mają ministrowie Cezary Grabarczyk i Sławomir Nowak – pisze Stanisław Janecki.

Bomby najłatwiejsze do opisania i bardzo  trudne do rozbrojenia to różne konkretne zobowiązania skarbu państwa. Polsce grożą np. wielomilionowe kary w związku z bankructwami czy postawieniem na krawędzi finansowej przepaści licznych firm zaangażowanych w budowę dróg i autostrad na Euro 2012, jak np. Polimex-Mostostal, Hydrobudowa, PBG, Poldim czy Radko. I tak jak w wypadku czeskiej Bogl a Krysl firmy te pozywają Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, czyli de facto polskie państwo. Nie tylko nie płacono im na czas, lecz nakładano na nie kary umowne, choć opóźnienia zwykle nie były ich winą. Firmy te mają szansę wywalczyć odszkodowania idące nawet w miliardy złotych, choć pewnie to potrwa kilka lat. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad jest obecnie uwikłana w ponad 700 sporów prawnych z podmiotami budującymi drogi i autostrady – czytamy.

Do sprawy odnosi się również w Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury i budownictwa, który w wywiadzie z Wojciechem Surmaczem przyznaje: – Przez osiem lat koalicja rządząca PO-PSL oszukiwała, że wybuduje autostrady, którymi będziemy mogli wszędzie dojechać. A prawda jest taka, że mamy tylko jedną autostradę, ponad 60 mld zł długu i masę pozwów w sądach od firm, którym państwo polskie nie zapłaciło za budowę dróg.

Więcej „drogowej piramidzie” w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 11 kwietnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła