Autorzy 2023 - promocja!

Po co ta reforma, Panie Premierze?

opublikowano: 29 grudnia 2013

Miało być tak pięknie. Po cichutku, bez rozgłosu. Premier chciał "odfajkować" spotkanie z przedstawicielami rodziców i mieć to raz na zawsze z głowy. Na szczęście po cichutku się nie udało, bo ku niekończącemu się zdziwieniu władzy, rodzice żywo interesują się tym, co wiąże się z przyszłością i edukacją ich dzieci. 

Ale zacznijmy od początku. 23 grudnia, o godzinie 21, do Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, przyszedł mail z zaproszeniem do Kancelarii Premiera na spotkanie z Donaldem Tuskiem. Jak wiadomo tego dnia większość normalnych ludzi kończy przygotowania do Wigilii, do późna pakuje prezenty, żeby dzieci ich nie widziały, ewentualnie ledwo żyje po kilku dniach intensywnych przygotowań. A przecież Elbanowscy mają szóstkę dzieci, siódme w drodze, ręce pełne roboty, więc może tego zaproszenia na pierwszy dzień tuż po świętach nie zauważą. To byłoby coś! Wówczas premier mógłby wyjść na konferencję i z dumą powiedzieć: "zaprosiłem ich, ale nie przyszli". Niestety podstępni Elbanowscy maila odczytali i na spotkaniu z szefem rządu postanowili się stawić. A z nimi eksperci i pedagodzy.
27 grudnia rano okazało się jednak, że spotkanie jest skrzętnie ukrywane przed mediami. KPRM nie rozesłała informacji do mediów, a Centrum Informacyjne Rządu początkowo nie potwierdzało spotkania, a bliżej wyznaczonej godziny zaczęto informować, że spotkanie odbędzie się bez obsługi medialnej.
Po spotkaniu szefa rządu i szefowej MEN z przedstawicielami rodziców już wiadomo dlaczego. Dlatego, że na przeciwko nie mającego pojęcia o edukacji i forsowanej przez rząd reformie Donalda Tuska oraz towarzyszącej mu, posiadającej jeszcze mniejsze pojęcie o reformie, szefowej MEN, usiedli doskonale przygotowani przedstawiciele rodziców i eksperci, m.in. Dorota Dziamska. Ludzie, którzy o edukacji wiedzą naprawdę dużo. To do nich zgłaszają się od miesięcy rodzice sześciolatków, które poszły rok wcześniej do szkoły, skarżąc się na opłakane skutki przedwczesnego wysłania dzieci do nieprzygotowanych szkół, m.in na: nerwice, stany lękowe, bezsenność, apatię, zniechęcenie. Wielu rodziców mówi, że drugi raz nie zdecydowałoby się na wysłanie sześciolatka do szkoły. Korzystając m.in z tych argumentów próbowali otworzyć premierowi i szefowej MEN oczy przedstawiciele rodziców.
Próbowaliśmy im wytłumaczyć, jak ważne jest prawo rodziców do odmowy udziału w eksperymencie, jakim jest reforma. Niestety mieliśmy wrażenie, że z drugiej strony jest mur. I cały czas słyszeliśmy hasła, że mamy jeszcze pół roku i wszystko będzie przygotowane. Jednocześnie otrzymaliśmy informację, że oprócz zapowiedzianych 90 milionów, dodatkowych pieniędzy na to nie będzie. A przecież jest to kropla w morzu potrzeb
– relacjonowała Karolina Elbanowska dla wSumie.pl spotkanie z premierem.
Premier obawia się, że rodzice będą odraczali posłanie swoich dzieci do szkoły, dlatego zrobi wszystko, żeby nie było możliwości zbyt dużego manewru, aby były sztywne przepisy, które to uniemożliwią. W praktyce będzie to oznaczało odebranie rodzicom możliwości decydowania o edukacji swoich dzieci
– ostrzega Elbanowska.
Odsłuchanie dźwiękowego zapisu ze spotkania (dostałam tę możliwość przed jego upublicznieniem) budzi nieprzyjemne refleksje. Przede wszystkim nie wiadomo po co to wszystko, po co reforma, na której wiele dzieci ucierpi. Premier po prostu nie wiedział jaki jest cel wysłania sześciolatków do szkół. Początkowo mgliście tłumaczył, że mówił to tak wiele razy, iż nie musi już powtarzać. Ale po prostu nie umiał odpowiedzieć na tak proste pytanie.
Donald Tusk wielokrotnie mylił też podstawę programową z podstawą oprogramowania. Nie wiadomo tylko kogo chciałby oprogramować: dzieci czy rodziców. Tych ostatnich na pewno chętnie by zaprogramował, żeby robili to, czego chce rząd i przestali wreszcie zadawać te trudne i irytujące pytania. Premier często twierdził też, że w poradniach psychologiczo-pedagogicznych pracują lekarze. Miał pewni na myśli psychologów.
Donald Tusk nie umiał też odeprzeć zarzutu, że posyłanie dzieci do nieprzygotowanych szkół, w sytuacji gdy na to przygotowanie nie ma pieniędzy, to hazard, w którym zakładnikiem są nasze dzieci. Zapowiedział za to, że bierze pełną odpowiedzialność za skutki reformy. Akurat w braniu odpowiedzialności premier jest świetny, tylko rzadko kiedy cokolwiek z tego wynika.
Dlaczego do spotkania w ogóle doszło? Pewnie dlatego, żeby państwo Elbanowscy nie mogli za każdym razem używać argumentu: premier obiecał spotkanie, nie dotrzymał słowa. Wybrano więc termin w okresie międzyświątecznym, kiedy ludzie żyją jeszcze na spowolnionych obrotach po świętach, a przed Sylwestrem. Miało się obyć bez szumu, bez czyjegokolwiek zainteresowania. Nie udało się. Panie Premierze, Pani Minister - nie udało się. Widzimy Waszą indolencję i bezradność wobec racjonalnych argumentów i problemów. Pytanie tylko, kiedy wreszcie Wy to zobaczycie i przestaniecie dręczyć nas i nasze dzieci. Zostawcie nam prawo wyboru, chociaż wtedy gdy uznamy, że nasz sześciolatek nie jest gotowy na szkołę.

Dorota Łosiewicz



 

Zaloguj się, by uzyskać dostęp do unikatowych treści oraz cotygodniowego newslettera z informacjami na temat najnowszego wydania

Zarejestruj się | Zapomniałem hasła